Dzisiaj o tym, co dla
wielbiciela książek jest jedynym z powodów do uśmiechu podczas niekiedy szarej
jesieni. Otóż Targi Książki w Krakowie. Na jednych w tym roku
miałam już okazję być, edycja miała miejsce w Katowicach, ale jednak nie mogła
się równać tej w Krakowie - ta była zdecydowanie lepsza.
Zacznę od tego, że owe
targi trwały cztery dni, ja wybrałam się tam akurat w sobotę, najwygodniejszy
dla mnie dzień z racji, że w Krakowie nie mieszkam. Pierwsze stwierdzenie jakie
mi się nasunęło, to „proszę, nie mówcie mi już więcej, że Polacy nie czytają
książek”. Tłumy były niesamowite, nawet kiedy jeszcze przed otwarciem stałam w
kolejce do wejścia. W całej hali było też niewymownie duszno, a przeciskanie
się pomiędzy kolejkami do autorów łatwe nie było. W tym roku byłam tam jedynie
by upolować jakieś przyjemne promocje, nie nastawiałam się właśnie zbytnio na autorów
czy różnego rodzaju spotkania, bo zwyczajnie nie miałam tyle czasu. Ogółem było
bardzo przyjemnie wszystko zorganizowane, wydawnictw masa, więc spodziewam się,
że każdy znalazł tam coś dla siebie. Mnie osobiście najbardziej zadowoliło
stanowisko wydawnictwa Prószyński i S-ka, gdzie kupiłam aż cztery książki (ach,
King razy dwa).
Same targi były
dla mnie również okazją, by spotkać się z Izulkową, moją blogową znajomą, której
również książki pochłaniają sporą część życia jak zdążyłam się przekonać.
Cieszę się, że miałyśmy okazję spędzić ze sobą trochę czasu gubiąc się w
misternym labiryncie alejek i z pewnością spotkamy się jeszcze nie raz. :)
Stosunkowo szybko
zwinęłam się na dworzec, na autobus do domu, ale po dwóch godzinach wędrowania po
dusznej sali byłam wyczerpana. Cena biletu ulgowego wynosiła jedynie pięć złoty,
obowiązkowo trzeba było się zaopatrzyć w mapkę, bo jak już mówiłam zgubić się
było bardzo łatwo. Literackich sław było mnóstwo, między innymi mogliśmy
załapać się na autograf od Jakuba Ćwieka, Andrzeja Pilipiuka, Katarzyny
Bereniki Miszczuk, Martyny Wojciechowskiej czy Wojciecha Cejrowskiego. W tym
roku na takie atrakcje raczej nie stawiałam, ale może w przyszłym, kto wie… Jeśli
dojazd z dworca na targi będzie prostszy, możliwe, że zostanę tam trochę dłużej
i wkręcę się w kilka spotkań.
Stephen King - Carrie & Christine | Samantha Shannon - Czas żniw | Jodi Picoult - Bez mojej zgody & Głos serca
Jakby na to nie patrzeć, takie wydarzenia są mega motywujące. Sami możemy się przekonać ile osób łączy zapał do literatury, a także ile autorów, tak naprawdę osób takich jak każdy z nas, stwarza historie, które łączą nie setki, a tysiące z nas.
_______________________________________________________________________________
Info:
Od 10 listopada adres bloga zmienia się na good-impression.blogspot.com