Dlaczego
sięgnęłam po Wilka? Po pierwsze –
dowiedziałam się o tych dwóch książkach dzięki temu, że zostały wydane na nowo.
Po drugie – jestem wielką fanką diablicy Wiktorii i chciałam się przekonać co
takiego napisała pani Miszczuk, kiedy miała tylko 15 lat. Zafascynowało mnie
to. Moje wrażenia po lekturze… pozytywne czy negatywne? Sama jeszcze tego nie
wiem…
Główną
bohaterką Wilka jest Margo Cook,
amerykanka, która przeprowadza się z Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka
Wolftown. Dziewczyna nikogo tu nie zna, jednak podczas pierwszego dnia w nowej
szkole poznaje Ivette, z którą stają się przyjaciółkami na dobre i na złe.
Margo poznaje także Maksa, dość małomównego metalowca, który jest z początku
chłopakiem-zagadką. Dziewczyna wie, że ten ma coś do ukrycia, jednak chce się
za wszelką cenę dowiedzieć co to takiego. Tak wplątuje się niebezpieczną
przygodę,
która zmienia życie zarówno Margo, jak i osób z jej najbliższego
otoczenia.
Plusem
czy też minusem, zależy to jednak od oczekiwań czytelnika, jest to,
że w
powieści spotkamy się z życiem normalnej nastolatki. Pierwsza miłość, randki,
szkoła, fascynacja zespołem czy złamane serce… Ale, ale! Wyszło to całkowicie
naturalnie, bo odejmując paranormalne wstawki, zostaną nam sceny
z życia
codziennego nastoletniej dziewczyny.
Czytało
mi się dość szybko, fabuła była spójna, język był bardzo prosty… typowa
młodzieżówka. Większość starszych czytelników zapewne od razu zrazi się językiem,
bardzo licznymi wykrzyknieniami czy pytaniami retorycznymi. Sama autorka na
wstępie zaznacza nam, że książka odzwierciedla, kim była jako piętnastolatka.
Sądzę, że to bardzo dobrze, że w drugim wydaniu Wilka nie zmieniła za dużo. Ma na pewno ogromny sentyment do swojej
pierwszej książki, więc nie widzę powodu, by negować styl narracji.
Margo
to bardzo sympatyczna osóbka, dość dużo mówi i weszłaby w ogień, by tylko
udowodnić swoje racje czy osiągnąć wyznaczony cel. Jest także niesamowitą
ofermą i największy mruczek książki, czyli Max, wiecznie ratuje ją z opresji. Ironia
i cynizm to u niej chleb powszedni, szczególnie kiedy przymuszona jest do
rozmowy z kumplem Maxa, Akim. Nieraz jej odzywki mnie rozśmieszały, zarówno jak
i jej różowa przyjaciółka Ivette.
Nieco
zamieszania, ale może też różnorodności wprowadziło pochodzenie bohaterów.
Akcja rozgrywa się w Ameryce, gdzie Margo jest Polką, choć urodziła się w
Stanach, Ivette jest Francuzką, a Aki ma fińskie korzenie.
Fabuła
dość ciekawa, złożona, a pod koniec, gdy pojawia się sprawa Instytutu mamy
wiele nawiązań do medycyny, która jak możemy się przekonać, już wtedy
fascynowała autorkę, bo teraz Miszczuk studiuje właśnie medycynę. Dobrze, że
wątek ten został wprowadzony, bo wywiązała się z tego nietypowa historia powstania
wilkołaków za co duży plus!
Jestem
już dość długo po lekturze trylogii o diablicy Wiktorii, ale czystym sumieniem mogę
powiedzieć, że jestem dumna, że autorka się tak rozwinęła. Pomimo
przewidywalności w Wilku, polubiłam
nawet głównych bohaterów i jestem teraz w trakcie czytania Wilczycy. Nawet takie książki lubimy czasem poczytać, więc zdecydowanie
nie żałuję czasu jaki poświęciłam tej powieści.
Pokochałam Wilka właśnie za tą prostotę, naprawdę się w nią wciągnęłam i z
trudem odrywałam się od lektury nawet kiedy kompletnie nic się nie działo.
Bardzo
pozytywny paranormal, na pewno dodał autorce skrzydeł i pewności siebie przed
napisaniem kolejnych książek. Książka ma wiele diametralnie różniących się od
siebie recenzji, ale sądzę, że miłośnikom gatunku powinno się spodobać.
Ocena: 6/10