niedziela, 27 lipca 2014

"Fangirl" Rainbow Rowell

Cath pisze fanfiction. Wraz z Wren, jej siostrą bliźniaczką należą do fandomu Simona Snowa. Czytają książki, oglądają filmy, przebierają się za bohaterów tej opowieści oraz wspólnie piszą alternatywne przygody, które w kręgach wielbicieli Simona są niezwykle popularne. Magiczny świat, szkoła dla przyszłych czarodziejów, relacja Simon/Baz i ten jedyny wybraniec, który pewnego dnia ocali świat. Brzmi znajomo? Simon Snow to w tym świecie Harry Potter, a jego fani rządzą światem i Internetem. Drogi Cath i Wren, które kończą szkołę, zaczynają się rozchodzić niebezpiecznie szybko. Cath wciąż żyje i oddycha fandomem, Wren jednak powoli wyrasta z tej fascynacji i chcąc poznawać nowych ludzi, odmawia siostrze dzielenia pokoju w colleage’u. Cath dotychczas prowadzona przez siostrę, znajduje się na głębokiej wodzie i musi zacząć radzić sobie sama.

Od samego początku chciałam pokochać Fangirl. Słyszałam i czytałam mnóstwo pozytywnych opinii, ale jednocześnie bałam się, że na przekór wszystkim nie znajdę w niej nic niezwykłego. Fangirl jednak okazała się jedną z najlepszych i najbardziej pozytywnych książek jakie przeczytałam w tym roku. Rainbow po raz drugi oczarowała mnie swoim stylem i stworzyła książkę zabawną, realistyczną oraz łączącą wątek miłosny w perfekcyjny sposób. Osadziła swoją bohaterkę w nowym, niepewnym dla niej otoczeniu jakim był colleage po latach w boleśnie znajomym miejscu, gdzie nigdy nie była tak samotna jak teraz. Pierwszy krok w dorosłość jest dla niej bolesny, a bez siostry u boku czuje się zagubiona.

Fangirl może być jednak nieco niezrozumiała dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności z żadnym fandomem, fanfiction, fanartami… coś takiego może okazać się dla nich kwintesencją masowego szaleństwa. Ale, ale… środowisko to nie postradało zmysłów, może się wydać jednak dziwne na pierwszy rzut oka. Cath jest typowym przykładem fangirl, która dzień i noc śledzi i wyszukuje coraz to nowe opowieści, rysunki i wszystko co związanego jest tu z Simonem Snowem. Jest ona introwertyczką, jest nieco aspołeczna i to realne, rzeczywiste życie przenosi na drugi plan. Fandom jest jej ucieczką. Cath zamyka się sama w pokoju i pisze. Wtedy nic nie jest ważniejsze.

Nową lokatorką Cath jest Reagan, której niemalże ciągle nie ma w pokoju. Pojawia się na chwilę i znika, a za nią wiernie kroczy Levi, którego Cath z początku traktuje jak chłopaka swojej lokatorki. Reagan jest lojalną przyjaciółką i nielojalną dziewczyną, zdaje się nie należeć do najmilszych osób pod słońcem w przeciwieństwie do Levi’a, który zaraża uśmiechem wszystkich wokół. Barista ze Starbucksa jest niesamowicie pozytywny i czarujący. Wren z kolei wraz ze swoją współlokatorką postanawiają żyć życiem młodych i niezależnych udając się na każdą imprezę w okolicy. Dziewczyna oddala się od swojej siostry i niemal traci z nią kontakt. Spoiwem łączącym siostry jest ojciec, który wychował swoje córki samotnie. Nie czuje się najlepiej i gdy zostaje sam zaczyna mieć problemy, których nie ma szansy rozwiązać w pojedynkę.

Postacie są perfekcyjnie rzeczywiste, dorastają i zmieniają się z każdym rozdziałem. Cath była uroczo niezdarna, szczególnie gdy z początku odżywiała się jedynie batonikami, ponieważ była zbyt nieśmiała, by zapytać kogokolwiek gdzie jest stołówka i jak to wszystko funkcjonuje. Cath zręcznie unikała sytuacji, w których musiałaby stanąć z kimś twarzą w twarz. Żyła w świecie Simona, w świecie fanfiction. Uwielbiałam ten pisarski aspekt. Polubiłam Cath jako autorkę Carry On, Simon, które ma grono wiernych fanów. Ciekawie było wraz z nią przechodzić przez wszystkie doły i braki weny, a i te momenty, gdy wpadając w pisarski szał potrafiła pisać przez całą noc. Sto słów, tysiąc słów, pięć tysięcy słów… Realny świat prędzej czy później dopadł i ją. Romans, którego tu nie zabrakło był słodki, uroczy i tak chwytliwie prosty. Bez pośpiechu, bez miłości od pierwszego wejrzenia, bez pokrewnych dusz. Tak po prostu. Tak prawdziwie.

Pomiędzy rozdziałami Rowell uraczyła nas krótkimi wstawkami z tych prawdziwych książek, jak i fanfiction pisanego przez Cath. Były one dość przypadkowe i niedługie, pozwalały jednak złapać o co właściwie chodzi w świecie Simona Snowa. Co dziwne jednak w świecie Fangirl funkcjonuje i świat Simona, i świat Harry’ego, do którego mamy nawiązanie, o czym już napisałam. Snow nie zastąpił Pottera, a pobił go i był po prostu sławniejszy, czego jakoś nie potrafię sobie przetłumaczyć. Umiem jednak sobie wyobrazić, że kiedyś pojawi się taka seria, która popularnością dorówna książkom Rowling, lecz nie będzie to dokładnie taki sam świat. Koniec końców Rainbow Rowell ma lekkie pióro i operuje fantastycznym językiem pełnym inteligentnych dowcipów i luźnych, ale nieprzesadzonych dialogów.

Teraz rozumiem dlaczego aż tyle ludzi dało się zaczarować Fangirl. Ta z kolei podobała mi się dużo bardziej niż Eleanor & Park, którą czytałam całkiem niedawno. To idealna książka NY, która opowiada o wkraczaniu w dorosłość, samodzielnym życiu i tych już nieco poważniejszych związkach. Rowell manipulując nieco gatunkiem i literaturą młodzieżową wprowadza nieco świeżości na półkach księgarni. Ta urocza historia nieraz wywołała u mnie uśmiech i przypomniała moją własną fascynację Harry’m Potterem i światem czarodziejów.

Ocena: 10/10

"Real life was something happening in her peripheral vision."

PS. Książki Rowell wkrótce powinny być wydane w Polsce. Wydawnictwo Otwarte kupiło już prawa do trzech tytułów ("Fangirl", "Eleanor & Park" i "Landline"). Trzymamy kciuki za Rainbow w Polsce!

4 komentarze:

  1. Dlaczego ja nigdy wcześniej o niej nie słyszałam? Chetnie bym nawet przeczytała tylko, że teraz mam dużo planów czytelniczych i nie znajdę miejsca :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uch, ja "Fangirl" czytałam jako pierwszą, a dopiero później zdobyłam "E&P", aczkolwiek zgadzam się z każdym zdaniem twojej recenzji! Książka jest re-we-la-cy-jna i nie mogę się doczekać jej premiery w Polsce, żeby zdobyć papierową wersję na półkę. :) Mam tylko nadzieję, że wydawnictwo zostawi oryginalną okładkę, bo jest taka śliczna... Zresztą jak i treść! :) Cieszę się, że "Fangirl" podobała ci się tak bardzo jak mnie. :)
    Jestem przekonana, że autorka również w Polsce zdobędzie uznanie. No bo jakże mogłoby tak nie być? :D
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  3. Fangirl - cudo, ja też dałam się zaczarować.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!