niedziela, 12 stycznia 2014

"Joyland" Stephen King


Wesołe miasteczko to miejsce, gdzie z pewnością większość z nas była przynajmniej raz w dzieciństwie. Karuzele, balony, światełka, stragany ze słodyczami, wata cukrowa, przyjemna muzyka… magia, magia dla każdego dziecka. Dziecięce, szeroko otwarte oczy chłoną każdą niezwykłość tego miejsca. Ekscytacja i czysta ciekawość towarzyszy przy czekaniu w długiej kolejce do kolejnej karuzeli, na której wzniesiemy się wysoko ponad tłumy zgromadzone w tym niesamowitym miejscu. Jesteśmy wolni. Z biegiem lat jednak cała ta magia umyka, a życie to nie tylko radość i śmiech, ale także ból, strata, zawód czy śmierć, które są elementami ludzkiego życia. Zwyczajność codzienności bierze w górę, a zabawa staje się rzeczą odległą i infantylną. Są na świecie jeszcze takie miejsca, dzięki którym możemy przenieść się choć na chwilę w inny, beztroski świat. Wesołe miasteczka, parki rozrywki takie jak Joyland – miejsce, w którym sprzedaje się zabawę. Ale czy tylko zabawę? Czy bramy tego względnego azylu będą przeszkodą dla strachu i okrucieństwa? 

Devin Jones, którego znamy także jako Jonesy jest studentem collegu’u, który na czas wakacji zamierza nieco dorobić pracując w lunaparku, zwanym Joylandem. W wieku dwudziestu jeden lat przeżywa typowe, a nawet banalne rozterki, od których stara się uciec. Przeżywa rozstanie ze swoją pierwszą miłością, która już na pierwszy rzut oka jest nieodwzajemniona, nie ma zbyt wiele pieniędzy, a jego samochód pozostawia wiele do życzenia. Od czasu do czasu nękają go także myśli samobójcze. Praca w Joylandzie i nowe problemy, które napotka Devin pozwolą zepchnąć te stare na drugi plan. Teraz będzie musiał się zmierzyć z nieuchronną śmiercią chorego dziecka, brutalnym morderstwem i poszukiwaniem zbrodniarza. Tak więc, czy wesołe miasteczka to tylko radość i zabawa? „Wejdź, jeśli się odważysz…”

Stephen King to nieodwołalny mistrz pióra i gatunku, którym jest horror. Już nie raz, nie dwa udowodnił nam, że potrafi nas nieźle nastraszyć, wywołać dreszczyk emocji, a nawet rozbawić swoim niewybrednym poczuciem humoru. Stephen już wiele raz zabierał nas w podróże, gdzie prym wiedzie jego wyobraźnia, a tym zaskarbił sobie rzesze wiernym fanów. Takich, którzy będą czytać jego książki niezależnie od tego, w którą stronę uda się autor. Czy będzie to horror, kryminał, dramat czy zwykła obyczajówka, do której moim zdaniem „Joylandowi” jest najbliżej. Po drodze wyskakują na nas oczywiście zjawy, straszydła czy duchy, które chowają się po kątach nadmorskiego lunaparku, ale zdecydowanie nie one są tu najważniejsze. Mistrz grozy i horroru tym razem nie przedstawił nam strachu w postaci ducha, upiora czy innej cielesnej postaci. Tym razem strach drzemie w człowieku. 

„Joyland” nie jest typowym horrorem, z czego znany jest autor, ale jego fani nie powinni być zawiedzeni tą opowieścią. Nie doszukacie się tu żadnych krwawych scen, ani nie będziecie z niepokojem przewracać kolejnych kart książki mistrza horroru. Znajdziecie natomiast świetnie ukazany klimat małego miasteczka w latach siedemdziesiątych, przeżywanie pierwszej miłości, a także zawód i zerwanie, a wszystko to połączone z wątkiem kryminalnym. „Joyland” jest opowieścią o dojrzewaniu, cierpieniu człowieka i godzeniu się ze śmiercią, która następuje prędzej czy później. Choć sama z początku wątpiłam, książka ostatecznie mi się spodobała. Jest to naprawdę piękna historia, która pochłania bez reszty, a trzysta stron przelatuje przed nami w mgnieniu oka. Zaczynając niewinnie i spokojnie autor namalował na naszych oczach fabułę co chwila dodając nowe wątki i tajemnice, nad którymi zaczynamy się zastanawiać czy doszukiwać jakiegoś drugiego dna. 

Znana dobrze małomiasteczkowość i gawędziarstwo Kinga, pomimo lekkiej przewidywalności potwierdzają to, że Stephen po raz kolejny sprzedał nam zabawę. I zrobi to z pewnością jeszcze wiele razy. Za cokolwiek by się nie zabrał i jakiegokolwiek tematu by nie poruszył, lektura zawsze będzie przyjemna. Bo King pisze świetnie. A jeśli czytaliście jakąś jego książkę, to wierzę, że nie muszę wam tego udowadniać. On sam to zrobi.

Ocena: 8/10

„Kiedy mowa o przeszłości, każdy pisze fikcję.”

13 komentarzy:

  1. Nie czytałam ;)

    pozdrawiam Nika ♥
    niikablog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas przeczytać jakąś jego książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Beatles'ów ciężko mi się odnieśc, bo nie jest fanką (ani też nie jest im wroga), ale na pewno tego typu książka, taka bardzo prawdziwa, bliska zespołowi, z mnóstwem różnych historyjek i tk by mnie zainteresowała. A później znając już zespół zaczęłabym słuchać ich muzyki.
    Z kolei na "Joyland" mam chrapkę. Mój również ją ma. King nie traci na jakości mimo że ilość książek, które napisał poraża. I to nie jakies cieniutkie dziedostwa, ale grubasy, wspaniale napisane, ze świetną fabułą, postaciami i dreszczem. Osobiście czytałam "Komórkę" i bardzo miło ją wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  4. widziałam to dziś na wyprzedaży ale nie skusiłam się, czekają na mnie na razie "To" i "Carrie", któe spoczywają na moim biurku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Moi rodzice lubią książki Stephena :) ja tez nie raz po coś kiedyś siegałam :) buziaki, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak wiele już czytałam na temat jego książek a jeszcze żadnej nie przeczytałam. Każdy mówi że pisze świetnie, więc chyba najwyższa pora to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. nie czytałam jeszcze :) fajnie tu u Ciebie
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam o tej książce, ale nie przepadam za Kingiem. Książka myślę bardziej nadawałaby się dla mojego taty ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. boję się takich książek : o

    OdpowiedzUsuń
  10. nie czytalam jak na razie probuje zmeczyc ksiazke po fr.
    http://bezxpomyslu.blogspot.fr/2014/01/sheinside-moimi-oczami.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Skończyłam czytać kilka dni temu. Uwielbiam! Klimat tej książki jest niesamowity. To poczucie humoru, Pies Howie... bardzo spodobał mi się również wątek chorego chłopca. Ale jakoś... uważam że wątek kryminalny był zbędny. Może dlatego, że nie był opisany właśnie tak, żebym z niepokojem czytała kolejne zdania... ale to wcale nie ujmuje całości. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale nie rozczarowałam się. Właściwie, póki co przeczytałam 9 jego książek (jestem w trakcie dziesiątej - "Chudszego" i mimo że dopiero zaczęłam, to już wiem, że na pewno mi się spodoba) i tylko jedna mi nie przypadła do gustu (Historia Lisey), ale jestem pewna że moja przygoda z nim szybko się nie skończy. Genialny pisarz.
    http://takemerespect.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!