piątek, 12 września 2014

If I Stay - Gayle Forman

Wyobraź sobie, że w jednej chwili tracisz wszystko. Wszystko na czym Ci kiedykolwiek zależało, wszystko, o co dbałeś i co kochałeś odchodzi. Bezpowrotnie. Nie są to rzeczy materialne, nie są to niespełnione marzenia czy inna głupota, która w tym konkretnym momencie wydaje Ci się niesłychanie ważna. Są to Twoi bliscy. Istoty, które kochałeś, które były od zawsze, na zawsze. Życie na ogół składa się z wyborów. Z tych mniej lub bardziej ważnych, wyborów, które podejmujesz ot tak, ale i tych, które spędzają Ci sen z powiek późną nocą. A jeżeli ktoś dałby Ci wybór: zostać czy odejść… zostałbyś?

To miał być zwyczajny wolny od szkoły dzień. W Oregonie spadł śnieg, co oznacza, że wszystkie szkoły zostały na ten dzień zamknięte. Mia wraz z rodzicami i bratem wybierają się na małą wycieczkę samochodem. Żadne z nich nie spodziewało się, że przed dotarciem do celu powstrzyma ich wypadek. Mia odzyskuje świadomość w szpitalu, gdzie jej ciało jest pod stałym monitoringiem, a przytłaczająca ilość rurek czy kroplówek przytrzymujących ją przy życiu wprawia ją w pewną konsternację, gdyż sama widzi to oczami osoby trzeciej. Mia jest swego rodzaju duchem, a jej zadaniem jest teraz podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Zostać czy odejść? Szczególnie, że teraz nie ma do czego wracać.

O książce tej słyszałam już i czytałam epopeje pełne łez i pochlebstw, dlatego też sięgając po If I Stay byłam prawie pewna, że tak jak z tyłu okładki, moja lektura minie mi pod znakiem Read and weep. Troszkę się niestety zawiodłam, bo wiecie… łez zbytnio nie było. Liczyłam na historyjkę zapadającą w pamięć, wzruszającą opowieść, na której ekranizację będę niecierpliwie czekać. Nie jest tragicznie. Jest… tak nieemocjonalnie. A tego oczekiwałam, jak wiesz, Czytelniku. Lubię się wzruszyć, lubię sobie popłakać, lubię chwytające za serce historie. Dzisiaj jednak tego w pakiecie nie dostałam.

Książkę tę czytałam w oryginale, ale i tak mogę powiedzieć, że język był dość prosty, w polskiej wersji prawdopodobnie dostaniecie to samo. Przygodę z Mią rozpoczynamy nagle, nie ma tu niepotrzebnych przestojów w akcji czy masy dialogów. Wędrujemy z punktu A do punktu B, droga jednak nie jest taka znowu prosta, bo co drugi krok dostajemy przypadkową retrospekcję z życia naszej głównej bohaterki. Główna akcja to niewielka część tej książki. Gayle Forman skupiła się na przedstawieniu życia Mii przed wypadkiem, jej miłości do muzyki jako wiolonczelistki, relacji z rodzicami i młodszym bratem czy love story, którego doświadcza z Adamem, który to najzacieklej chce przekonać Mię do powrotu do rzeczywistości. Wszystkie te kawałki składają się w pewną całość, od której jednak wymagałabym czegoś więcej. Większość ukazanych epizodów nie ma dla mnie znaczenia, nie są one jakąś istotną informacją. Ot, urywki z życia nastoletniej dziewczyny.

Żeby poprzetykać wytykanie rzeczy, które mi się nie podobały, opowiem Wam o fabule. Fabule ciekawej, intrygującej, zapowiadającej coś wyjątkowego. Otóż pomysł bardzo mi się spodobał. Koncepcja Mii jako ducha z miejsca przypomniała mi film, który swego czasu ścisnął moje serce dość mocno, a był to film Uwierz w ducha z uwielbianym przeze mnie Patrickiem Swayze w roli głównej. Fabuła rodem z tego pięknego filmu byłaby dla mnie równoznaczna z oceanem łez, którego lubię sobie czasem doświadczyć przy lekturze książkek. Forman z początku wzbudziła we mnie ogromne zainteresowanie, bo w myślach zaczęłam układać już możliwe sceny dla Mii jako ducha, Mii, która mogłaby widzieć więcej jako niematerialny byt. Mia natomiast wcieliła się w rolę obserwatorki i cierpliwie przyglądała się wizytom dziadków, krewnych, przyjaciółki czy jej chłopaka Adama. Głównym zadaniem dziewczyny przez te dwieście stron jest jednak nie obserwacja, a podjęcie decyzji o pozostaniu lub odejściu.

Bohaterów stosunkowo mało przewinęło nam się w tej opowieści. Cała akcja toczy się z punktu widzenia Mii, jest mi ona jednak obojętna. Gayle Forman przedstawiła ją jako zwyczajną dziewczynę, a na pierwszym planie postawiła jej miłość do muzyki, która kiełkowała w bohaterce od dzieciństwa i można powiedzieć, że zyskała ją w genach. Rodzice Mii są z kolei z zupełnie innej bajki, bo do wiolonczeli, na której gra ich córka, jest im naprawdę daleko. Oboje przedstawieni są jako fani mocniejszej muzyki, którzy dość długo przechodzili swój okres buntu, by zaraz po nim stać się rodzicami. W retrospekcjach autorka głównie funduje nam historię miłosną Mii i Adama, których połączyła właśnie muzyka. Dowiadujemy się jak zaczynali, jak stali się stateczną parą i jakie problemy ich dręczyły przez ostatnie tygodnie. Zakończyło się dość niespodziewanie i choć mam takie, a nie inne zdanie o If I Stay, to chętnie sięgnę po Where She Went z czystej ciekawości.

Dziś premierę ma ekranizacja powyższej powieści. Nie wiem kiedy się na nią wybiorę, ale jeśli Wy macie ją za sobą, będę wdzięczna jeśli dacie znać jak wypadła. Reasumując, If I Stay to książka, która może i nie wycisnęła morza łez z moich oczu, nie wzruszyła mnie, ale miała duży potencjał, który mam nadzieję, że zostanie rozwinięty w kontynuacji. Ta krótka opowieść nie zdążyła mnie znudzić, ale nie zdążyła także zachwycić. Decyzja o sięgnięciu po nią należy więc do Was.

Ocena: 5/10 

"Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka."

If I Stay | Where She Went 

12 komentarzy:

  1. Pamiętam te pozytywne recenzje książki, z tego pierwszego, chyba niebieskiego wydania. Wszyscy praktycznie chwalili, a ja nadal nie przeczytałam. Przypomniałam sobie o niej niedawno, kiedy w kinie pojawił się zwiastun jej ekranizacji. Na film mam zamiar się wybrać, a po książkę jakoś niezbyt chce mi się sięgać. Poza tym też pewnie oczekiwałabym po niej sporo, tak jak i Ty i pewnie zawiodłabym się. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam też kilka pozytywnych pozycji, ale ostatnio napotykam sie głównie na negatywy. Zdecydowanie wole obejrzeć film i nie tracić czasu na taką lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że tylko 5/10 i, że było tak nieemocjonalnie. Fabuła rzeczywiście brzmi ciekawie. Poza "Uwierz w ducha", kojarzy mi się również z filmem "Just like heaven".

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi naprawdę przeciętnie, więc raczej sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również czytałam ją w oryginale i muszę przyznać, że bardzo się na niej zawiodłam. Historia dość nijaka, nie wspomnę już o tym, że nie wywarła ona we mnie prawie żadnych emocji, ale do kina na pewno się wybiorę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Myślałam, że to zupełnie o czymś innym jest - nie wiem czemu... Nie, odpuszczę sobie na razie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam pełno pozytywnych recenzji na temat tej książki i aż zaczęłam się zastanawiać czy skoro wszyscy tak ją zachwalają to czy nie powinnam czasem też po nią sięgnąć żeby dowiedzieć się o co chodzi, ale po Twojej recenzji widzę, że moje pierwsze odczucia, że nie ma się do czego śpieszyć są jak najbardziej trafne i póki co sobie odpuszczę.

    Pozdrawiam,
    http://booksofmeworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam ochotę na tę książkę jak i film. Ale najpierw książka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym przeczytać książkę, zanim obejrzę film, tak jak to mam w zwyczaju, jednak obawiam się, że może mi się to nie udać :(

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja dzisiaj ją sobie zakupiłam i jestem w trakcie czytania, ale więcej będę mogła powiedzieć o niej, kiedy już będzie za mną. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo! Szkoda, że nie zrobiła na tobie tak dobrego wrażenia jak na przykład na mnie i nie wycisnęła ci łez z oczu. :( U mnie było wręcz na odwrót, szczerze się wzruszyłam, a historia i bohaterowie po prostu żyli w mojej głowie. ;( Przykro mi, że niestety u ciebie nie było emocji. :( Ze mną tak było w przypadku "Gwiazd naszych wina". Zero emocji. Co prawda historia fajna, nieźle się czytało, ale jakoś... nie wczułam się w nią. :/
    Film "Zostań jeśli kochasz" pewnie obejrzę, ale za parę tygodni, bo chwilowo szkoła zabiera mi wszystkie godziny. :(
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  12. hmm lubię narrację pierwszoosobową, ale wydaje mi się, że to i tak nie do końca moja tematyka :D a co ja czytam? Harry'ego, po raz milionowy, ale po kilkuletniej przerwie :p hahaha

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!