środa, 14 stycznia 2015

"Kompleks Portnoya" Philip Roth

Po pożegnaniu przez groteskową pointę, poczułam się jakbym potrzebowała prysznica. Moja skóra zdawała się być pokryta czymś krępująco ohydnym, grubiaństwem połączonym z wulgarnością i nieprzyjemnym zapachem potu. Wątpię, że rozumiesz tą przypadkową mieszaninę słów, Czytelniku, ale było to uczucie podobne do tego, które towarzyszy po całonocnej imprezie. Dobrej imprezie, aczkolwiek szalenie męczącej. Dokładnie mam tu na myśli moment, gdy większość grupy padła gdzieś w kącie lub niepostrzeżenie się ulotniła z miejsca zdarzenia, a ty jeśli nie jesteś jednym z delikwentów pod ścianą, to czekasz na wschód słońca, który zapowiada jasna łuna przedzierająca się przez nocne niebo. Tusz do rzęs odbija się już pod dolną powieką, puder starł się niemal do zera, a zmęczonymi i ledwie otwartymi oczami zauważasz swoją pogiętą sukienkę i skrzywiony obcas. Cisza, spokój i lekko drażniące wspomnienie nocnych emocji, które zdają się być odległe o parę dni, nie godzin. Tak. Uczucie po przeczytaniu tej książki było podobne. 

Alexander Portnoy to żyd i antysemita. Jednocześnie. Ponadto kocha siebie zbyt mocno, szczególnie pewne partie swojego ciała. Podczas sesji z psychoanalitykiem opowiada o każdym żenującym, perwersyjnym i intymnym ekscesie seksualnym, którego (nie)przyjemność miał zaznać. Rozpoczyna od wczesnego dzieciństwa, z którego to wspomnieniem jest cierpiący na zatwardzenie ojciec i nadopiekuńcza matka, która w swoich obowiązkach posuwała się niekiedy za daleko. W wieku nastoletnim nie może odnaleźć się w swojej seksualności i ucieka w masturbację, która po krótkim czasie staje się jego obsesją i uzależnieniem. Z perspektywy czasu wszystkie manie seksualne, na które cierpiał i wciąż cierpi, zdają się mu winą, za którą powinien ponieść karę i ta właśnie ciąży na nim niczym widmo. Dorosły Alexander Portnoy wciąż targany jest żądzą, chęcią obnażania się, odbycia stosunku z kimkolwiek, z czymkolwiek i chociażby gdziekolwiek. Barwna i jednocześnie wulgarna do granic możliwości opowieść życia seksualnego Portnoya przeplatana jest wstawkami z problematycznego dzieciństwa, w którym znajdziemy wpływ Freuda czy swoisty kompleks Edypa, z którym polemizuje Roth w tytule swojej powieści.

Premiera książki Philipa Rotha przypada na lata 60. XX wieku, czyli czas rewolucji seksualnej i choć powieść jak ta ze względu na ówczesny okres nie powinna dziwić, przerosła najśmielsze oczekiwania i zgorszyła sporą część amerykańskiego społeczeństwa. Pomimo to, a może właśnie dlatego, powieść Rotha widnienie na liście najważniejszych powieść anglojęzycznych Timesa. Czy dziś wywarłaby podobne odczucia? Myślę, że tak, choć zapewne w innym stopniu wstrząsnęłaby Ameryką czy Polską ze względu na mentalność społeczeństwa, ale już nie nad tym będę się roztkliwiać. Rozgłos działa na korzyść i jest równoważny najbardziej irytującej reklamie, z czym my całkiem niedawno mieliśmy do czynienia. A co ze mną? Ja na przemian wybuchałam śmiechem i przymrużałam oko na pewne, moim zdaniem, zbyt wyuzdane sceny.

Alexander Portnoy to trzydziestoparoletni mężczyzna pochodzenia żydowskiego, dziś zajmujący stanowisko zastępcy komisarza ds. równouprawnienia. To facet wykształcony, o wysokim IQ, którego przeznaczeniem, w jego odczuciu, był sukces. Zdaje się on prowadzić dostatnie życie, bez kłopotów finansowych oraz innych szeroko rozumianych. Tak jednak nie jest. Portnoy to tak naprawdę osoba nieszczęśliwa. Od lat targają nim sprzeczności, pomimo własnego pochodzenia piętnuje społeczność żydowską, kulturę, tradycję, potępia chrześcijan i zgłębia relacje z gojami, choć jednocześnie uznaje nad nimi własną wyższość. Od dzieciństwa pouczany był przez rodziców, szczególnie przez matkę, dzięki której wyrósł na sfrustrowanego neurotyka uciekającego w seksualne perwersje, przez co ma problem z nawiązaniem zdrowej relacji z kobietą. Na własne życzenie wpada w ramiona przypadkowych dam, prostytutek czy romansów na jedną noc i jest tego boleśnie świadomy. Portnoy jednakże czerpie małą, lecz odczuwalną satysfakcję z tych relacji. Pragnie jednak wciąż więcej. Jest chronicznie nieszczęśliwy, rozdarty pomiędzy głosem sumienia a głosem pożądania, jego inteligencja nie pomaga, a jedynie uświadamia mu sytuację, w jakiej się znajduje.

Kompleks Portnoya to książka cudownie nieodgadniona, jednocześnie przytłaczająca i zajmująca. Philip Roth z gabinetu terapeutycznego stworzył nieokreśloną przestrzeń bez głosu rozsądku, a pozwolił mówić inteligentnemu wariatowi, który swoje życie przedstawia niemal jako parodię. Lecz z kogo tak naprawdę się śmiejemy? Z żydowskiej nadopiekuńczej matki, z prostej, histerycznej i dość głupiutkiej oraz infantylnej kochanki zwanej „Małpką” czy z samego Portnoya, który w mistrzowsko nietrafiony sposób za zasymilował cechy swoich bliskich? Roth w całej swej gracji w dobieraniu wulgarnych słów nie sprawił, że śmiałam się serdecznie rozbawiona. Śmiałam się nerwowo. Ryzykowałabym spostrzeżenie, że autor najbliższej do rzeczywistości odmalował ówczesną mentalność, lecz jakkolwiek chciałabym być tego pewna, nie jestem w stanie. Ale uwierzę mu na słowo, bo było to nadzwyczaj realistyczne. I oto siła powieści.

Człowiek to taki ciekawy zwierz, że zawsze pragnie by wszystko wyglądało dla niego inaczej. Często świadomie odrzuca to, co namacalne, co rzeczywiste, na rzecz niespełnionych snów i pragnień. Portnoy wpadł we własną pułapkę i zapętlił się w natychmiastowym zaspokajaniu własnych potrzeb. Wizyta u psychoanalityka po, jak czytamy, długim czasie demoralizacji miała pomóc mu zgłębić źródło seksualnych niepowodzeń i niezahamowanych fantazji. Czy mu się udało? Tego nie wiem, ale mogę stwierdzić, że w każdym z nas jest nieco z Portnoya. Każdy z nas czuje się czasem związany przez pęta konwenansów, tradycji kulturowej, własnej rodziny czy siebie samego. Należy jednak nauczyć się z tym walczyć i nie uciekać w samodestrukcję.

Ocena: 7/10

"Jestem Raskolnikowem masturbacji - lepkie dowody winy są wszędzie!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!