Każdy z nas chce żyć swoją pasją. Pasja ta może dotyczyć czegokolwiek, ważne dla nas jest to, by jej nas nie pozbawiać. Wyrwani z własnej idylli i wrzuceni w całkiem nowe środowisko jesteśmy zdezorientowani, zagubieni i nieco przestraszeni. Wśród obcych czujemy się zagrożeni, to nie nasze miejsce, nie nasz świat, mówimy. Zmiany są trudne. Szczególnie te, które przekreślają całe nasze dotychczasowe życie. Buntujemy się, oczywiście. Konflikt z matką i ojcem, przyjacielem czy z samą zaistniałą sytuacją. Bezsilność jest najgorsza. A potem przychodzą nowe obowiązki.
Clariel to nastoletnia córka znanej w Królestwie Złotniczki oraz jej męża. Dziewczyna wiedzie dość samotne życie z własnego jednak wyboru i poświęca dnie na eksplorowaniu Wielkiego Lasu, nawiązując przelotne przyjaźnie, które kształtują w niej chęć życia w tej codzienności, bycia Pogranicznikiem. Pewnego dnia jednak rodzice wyrywają ją w miejsca, które pokochała i przeprowadzają się do jednego z większych miast, w którym matka ma większe szanse rozwoju. Clariel jest wnuczką samego Abhorsena, a krew nekromanty łączy się także z krwią Berserka, która wzmacnia w niej wpadanie w furię, dziki szał, w którym zdolna jest zabić każdą żyjącą istotę. Dziewczyna zmuszona jest odłożyć na bok marzenia i rozpocząć walkę z samą sobą oraz nowym wrogiem, który właśnie pojawił się na horyzoncie.
Clariel to prequel dobrze znanej serii o Starym Królewstwie, a jej akcja ma miejsce 600 lat przed wydarzeniami z Sabriel. Garth Nix dość nietypowo podjął ponownie wątki swoich powieści, bo oto niemal po dwudziestu latach po pierwszym tomie historii, dostajemy jego poprzedniczkę. Z ciekawością sięgnęłam po Clariel, oczekując, że warsztat Nixa się podciągnął i zawiesiłam poprzeczkę nieco zbyt wysoko (po raz kolejny, z przykrością stwierdzam). Stare Królestwo to seria, która nie zmienia życia czytelnika w ten sposób, w który sami lubimy, nie jest ona serią przełomową, sam autor nie dościga Georga R. R. Martina, mojego mistrza w kreowaniu światów fantastycznych, a jednak wciąż dziwiąc się moim słowom, przewracam kolejne karty powieści. Garth Nix nie zmienia oblicza fantastyki, ale bawi czytelnika i pozwala na parę długich chwil oderwać się od rzeczywistości. I choć wciąż, i wciąż mam jakieś ale, to polubiłam Stare Królestwo i będę się pod nosem uśmiechać do tych błyszczących okładek.
Z perspektywy kilku godzin od przeczytania ostatniej strony, zaczynam widzieć, że Clariel jest pewną tragedią. Tragedią nie pisarską oczywiście, a tą pod względem klasycznym. Wszyscy znamy Hamleta, Antygonę czy Makbeta, których bohaterowie uwikłani są w pewien konflikt czy to racji, przeznaczenia, własnych słabości… Tak i na Clariel ciąży obowiązek jej przeznaczony, podczas gdy dusza wyrywa się do czegoś zupełnie innego. Jak sugeruje sam wstęp, nie lubimy być pozbawiani czegoś, co kochamy, świata, do którego należymy czy po prostu marzeń. Na nakazy zawsze kręcimy nosem. To trochę tak jak z lekturami. Jeśli książka jest książką, którą po prostu musimy przeczytać, bo inaczej świat się zawali, oczywiste jest, że nawet małym palcem u stopy jej nie tkniemy, wiem to z autopsji. Clariel tak jak my, tak jak klasyczne postaci, tak jak po prostu ludzie, buntuje się przeciwko rodzicom, przeciwko przeznaczeniu czy zasadom obowiązującym w miejscu, do którego trafiła. Czy postępuje głupio? Czasami tak. Czasami jej bunt ma sens, jednakże są momenty, w których wyraźnie widzimy, że jednostka świata przecież nie zmieni. Ale może próbować. Clariel próbuje nieustannie.
Początek Clariel dał mi, jak teraz widzę, pewne złudzenie świata, który ku mojemu zawodowi, niewiele różnił się od tego znanego z Sabriel czy Abhorsen. Rozpoczęliśmy od przedstawienia hierarchii miasta, przedstawienia cechów, zasad dotyczących ubioru, strażników, dam i co ważne, co dało mi poczuć dreszczyk ekscytacji – intryg! Intryg w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Była walka o władzę, był ten zły charakter, który jest ucieleśnieniem zawiści, był przystojny, lecz niebezpieczny młodzieniec, były sfingowane wydarzenia i ułuda bezpieczeństwa. Było jednym słowem wszystko, z czego można by stworzyć pierwszorzędną, wielowymiarową manipulację. Cóż, z Nixem mam ten problem, że pisarz nie wykorzystuje w pełni tego, co udaje mu się stworzyć. Spisek stał się jakoś mało spiskowy, zły charakter nieco mniej zaangażowany w swoje knucie, Clariel waha się pomiędzy byciem bohaterką poddaną żądzy zemsty a zaabsorbowaną sobą, nieco samolubną jednostką. W tym nieco różni się od poprzednich bohaterek Nixa. Sabriel i Lirael były heroinami z krwi i kości. Świat w książkach autora nigdy nie był wyjątkowo rozbudowany i nie widać tego także tu. Jednakże akcja Clariel toczy się 600 lat przed Sabriel, co sugerowałoby, że język, obyczaje, sama rzeczywistość uległy zmianie. Tak jednak nie jest, co w prequelu akcji w świecie XX wieku jest niemałym niedociągnięciem.
Podsumowując, Clariel jest nieco frustrującą lekturą. Nieco monotematyczną na tle swoich poprzedniczek, stanowi pewne połączenie wszystkich tomów w jedno, będąc strukturalnie tą samą powieścią. Książki Nixa są jednak w pewien sposób plastyczne niemal, odświeżające na tle innych powieści fantasy, stanowią rozrywkę okraszoną lekkim humorem i elementami każdej książki opowiadającej o świecie fantastycznym. To zajmująca lektura ze świetnym pomysłem na akcję, choć i także z pewnym niewykorzystaniem potencjału tego, co zostało już napisane. Historia nieco rozczarowująca, ale interesująca bez dwóch zdań.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!