Styczeń minął mi niespodziewanie szybko. Nie spoglądam jednak na kalendarz i staram się nie myśleć o tym, że moje ferie dobiegają końca. Niestety ruszamy naprzód i jakoś to będzie... Przez cały ten czas miałam co robić, a to sprawdza się u mnie lepiej niż bezcelowe egzystowanie. Czas odnaleźć w sobie nowe pokłady energii.
A więc... co ciekawego udało mi się zrobić podczas ferii? Nie powiem, że przeleżałam całe dwa tygodnie nic nie robiąc, bo to na szczęście byłoby kłamstwo. Ostatnio stałam się mistrzem w wydawaniu pieniędzy na świeczki, których teraz u mnie pełno czy książki, które przeczytam najwyżej za parę tygodni, bo regał staje się już coraz bardziej zapełniony, ale także na masę pierścionków, których dotychczas nie nosiłam (co się ze mną dzieje!?). W przeciągu ostatnich trzech dni wzbogaciłam się o Trzy metry nad niebem oraz Wielkiego Gatsby'ego.Aktualnie kończę już zagłębianie się w intrygi Gry o tron, którą pomimo ponad ośmiuset stron czyta się całkiem nieźle, a także równolegle dawkuję sobie serial w niewielkich ilościach, bo przecież chcę mieć jeszcze jakieś życie, prawda?
Ferie oprócz czytania, oglądania kolejnych i kolejnych seriali, a także spacerów czy innych spotkań wykorzystałam na jednodniowy wypad do Krakowa i odwiedzenie Izy (<- którą nawiasem mówiąc możecie stalkować tu), z którą spędziłam parę godzin, a także przekonałam się jak wiele wspólnego mogą mieć osoby o tym samym imieniu. Cóż, przynajmniej się pośmiałyśmy...
January - photo diary
Miłego weekendu!