niedziela, 30 listopada 2014

"Półbrat" Lars Saabye Christensen

Mówią, że z rodziną wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciach. Możliwe. Wierzę w to, że co poniektórzy mają to szczęście, że potrafią znieść swoich najbliższych częściej niż raz do roku zimową porą. Rodzinę się kocha i nienawidzi jednocześnie, szanuje i gardzi się nią, jest się z jej powodu dumnym, ale też zażenowanym. Każda rodzina ukrywa pewne niewygodne sekreciki, tajemnice, które powtarzane z ust do ust nigdy nie wyjdą na światło dzienne, poza krąg rodzinny. Nasza rodzina nigdy nie jest taka, jaką byśmy chcieli mieć. Zawsze pozostaje pewien defekt, pewna niedoskonałość, która objawia się choćby w pojedynczym człowieku. To groteskowa parada osobliwości, rodziców, babć i dziadków, sióstr i braci, półbraci… 

Przenieśmy się więc do Norwegii. Tam rodzina Nilsenów co dzień zmaga się z traumą poprzednich lat, rzeczami, o których nie mówi się głośno, a zakopuje głęboko w pamięci. Jej dzieje opowiada Barnum, z początku chłopiec, później dorosły mężczyzna, człowiek obdarzony wyjątkowym darem opisywania rzeczywistości, bolesnych zdarzeń przedstawionych w pustych słowach. Zakończenie II wojny światowej zapoczątkowało falę nieszczęść i cierpienia w rodzinie Nilsenów. Od tamtego czasu minęło parę lat, a teraz Vera, dojrzała już kobieta, wychowuje dwóch synów, którzy choć niewinni, naznaczeni są bólem poprzednich pokoleń. Barnum dojrzewający w apatycznej rzeczywistości szuka samego siebie, ogląda się za przyrodnim bratem, wspiera matkę i za wszelką cenę nie chce być odbiciem własnego ojca. 

Półbrat to książka o niedoskonałościach, o niepełności, która wciąż i wciąż jest powielana. Jak gdyby człowiek żył jedynie połowicznie, połowicznie jadł, połowicznie spał, połowicznie kochał i połowicznie nienawidził. Półbrat to jedna z najsmutniejszych książek, które mogę teraz przywołać w pamięci. Historia ta jest dziwnie słodko-gorzka, gdzie każdy wesoły moment jest jednocześnie smutny jeśli nie dla głównego bohatera, to dla innej postaci. Opowieść Christensena jest głęboko osadzona w realiach powojennych, które choć nieco inne od tych polskich, emanują smutkiem, szarością, ulgą, ale też zniszczoną nadzieją. Społeczeństwo ówczesnej Norwegii jest niepewne, powoli podnosi się na nogi, ale jednocześnie obawia się choćby cienia uśmiechu na twarzy, gdyż ten mógłby spowodować rozpoczęcie się na nowo koszmaru.

Dom Nilsenów to kilkupokoleniowa rodzina. Najstarsza jest tam Stara, której mąż zaginął wiele lat temu podczas wyprawy na Grenlandię, jej córką jest Boletta, o której partnerze niewiele wiemy, ona sama lubuje się w nocnych wyprawach alkoholowych na tak zwany Biegun Północny. Najmłodszą kobietą z tych trzech jest Vera, która wychowuje swoich dwóch synów. Barnum to młodszy chłopiec, syn Arnolda, z którym Vera stara się ułożyć życie, Fred to ten starszy, syn przemocy i cierpienia, nade wszystko nienawidzi ojca swojego brata i intensywnie kreuje swój obraz czarnej owcy rodziny. Ludzie przychodzą i odchodzą, a Barnum, cichy i pełen kompleksów, dojrzewa gdzieś obok i z wiekiem zaczyna widzieć rzeczy, które wolałby pominąć. Perypetie rodziny wpływają na kreatywność chłopca, który z podświadomej ucieczki w świat snów robi swój największy atut. 

Półbrat to historia pełna niedopowiedzeń, gdzieś choć czasem pewne wątki łączą się ze sobą, to i tak prawda odkryta jest jedynie częściowo. Każdy bohater powieści dorzuca swoje pięć groszy do wydarzeń w tej tajemniczej rzeczywistości, wszyscy są wyraźni i oryginalni, ale każdy z nich żyje we własnym świecie. Prym wiedzie tu oczywiście motyw rodziny. Najciekawszą, najbardziej intrygującą więzią rodzinną jest ta pomiędzy Barnumem a Fredem. Tajemniczy starszy brat jest jednocześnie odległy i bliski, przerażający i kochający zarazem, jest dla młodszego chłopca wzorem do naśladowania, ale i największym ciężarem. Fred rzuciłby się w ogień dla swojego półbrata, czemu zaprzecza linia graniczna wytyczona przez niego we wspólnym pokoju. Kochają się i nienawidzą jednocześnie, wracają do siebie po to, by wkrótce znów się rozstać. To trudna i piękna więź, która jeszcze przez długi czas będzie odżywała w mojej pamięci.

O Półbracie można by pisać długo i nieskładnie. To opowieść o sprzecznościach, o przeciwieństwach, które jednak coś łączy. Jest to powieść obfitująca w ukryte między wierszami znaczenia, pewne namacalne niemal emocje, które w pozornie beznamiętnych słowach pozostają gdzieś w czytelniku. Po jej przeczytaniu wciąż czuję i smutek, i ulgę. Christensen pozbawił swojej książki wartkiej akcji, dynamicznych dialogów czy spektakularnego zakończenia. Czuję ulgę, bo pozornie nieszczęścia Nilsenów się zakończyły, jednak czy tak naprawdę ktoś z nich jest szczęśliwy? Jak już mówiłam, to słodko-gorzka historia. Christensen zachwycił mnie ciekawym, typowo skandynawskim językiem, a sam Barnum, niewolnik własnych snów, ujął spostrzegawczością i trafnymi refleksjami. Półbrat już zawsze będzie wywoływał na mojej twarzy smutny uśmiech.

Ocena: 8/10

"Najważniejsze jest nie to, co widzisz, lecz to, co ci się wydaje, że widzisz."

3 komentarze:

  1. To książka dla mnie i jest na mojej liście :) na pewno ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam jeszcze o tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę, że miałaś już okazję ją przeczytać. Recenzję przejrzałem tylko pobieżnie, mam nadzieję, że wybaczysz, ale nie chcę sobie wyrabiać jakiejś opinii przed lekturą. Mam nadzieję na spotkanie z "Półbratem" w któryś z zimowych wieczorów.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!