Is this a real life? Szczupły, ubrany w biel mężczyzna wskakuje na scenę i machając rękami pobudza wrzaski publiczności. Is this just fantasy? Freddie Mercury zasiada przy fortepianie i wydobywając pierwsze dźwięki utworu, zatraca się w muzyce. Mama, just killed a man Publiczność Wembley jednym głosem rozpoczyna balladę wraz z wokalistą. Put a gun against his head Wszystkie ręce są już w górze poruszając się w jedynym rytmie Pulled my trigger, now he’s dead Freddie popisuje się swoim niebywałym vibrato. Mama, life had just begun Queen works – głosi jeden z napisów wśród publiczności. But now I’ve gone and thrown it all away Kamerzysta stara się uchwycić wszystkich członków zespołu na scenie. Nie wiem czy wie, że jest świadkiem występu jednego z legendarnych zespołów dwudziestego wieku. Mama, didn’t mean to make you cry Przed Freddiem stoją dwa kubki piwa i kilka innych z reklamą napoju Pepsi. If I’m not back again this time tomorrow Zbliżenie na twarz Mercurego skupionego na muzyce. Carry on, carry on, as if nothing really matters Freddie posyła spojrzenie publiczności nieustannie wtórującej muzykowi. Oni jednak z pewnością wiedzą, że mają do czynienia z legendą. Utwór trwa dalej, muzyka przyspiesza zapowiadając kolejny fragment Bohemian Rhapsody. Przedstawienie musi trwać.
Queen nie da się nie znać. Po prostu się nie da i już. Jeśli w naszym muzycznym życiorysie nie zaliczyliśmy fazy Queen, znamy ich przez rodziców, wujków i ciocie, których rozkwit buntu i fascynacji muzyką przypadł na największe królewskie utwory, radio, talent show, znajomego, cover na youtube… Queen dziś gościnnie występuje z Adamem Lambertem, dawniej z Freddiem Mercurym, który bezapelacyjnie jest twarzą owego zespołu i żaden inny wokalista, choćby nie wiem jak dobry, nie zastąpi go. Można próbować i od czasu do czasu wskrzeszać pamięć o legendzie, bo przecież pozostali muzycy wciąż żyją. Farrokh Bulsara odszedł tuż po założeniu Queen – w roku 1970. Freddie Mercury odszedł 24 listopada 1991 po przegranej walce z AIDS.
Do Queen zawsze żywiłam sympatię. Nie mogłam beznamiętnie opuścić kompozycji takich jak wspomniane już Bohemian Rhapsody, Somebody To Love, Show Must Go On czy Another One Bites The Dust. Wielbiłam je od pierwszego przesłuchania, a i wciąż są one gdzieś w mojej pamięci w wielokrotnie przesłuchiwanego przez moich rodziców koncertu na płytce. Pomimo wszystko, gdy już mój gust muzyczny stał się kompletnym tworem, stałam w opozycji do nich, maglując piosenki The Beatles, zespołu, który częściowo nakłada się na działalność Queen. Grzeczna czwórka z Liverpoolu o przepisowych grzywkach bardziej do mnie trafiała aniżeli dramatyczna i przerysowana kompozycja rocka i funku, choć i takie utwory czasem lubię. Biografię liverpoolskich muzyków już mam za sobą, teraz nadszedł czas na legendę zupełnie innego formatu. Bo choć i Lennon miał swoje grzeszki, to Mercury pobił go kilkukrotnie. Ale ci Wielcy przez duże w nigdy nie byli moralnymi ideałami, nieprawdaż?
Queen. Królewska historia to historia Queen, dla mnie - nie największego fana zespołu, historia kompletna, wystarczająca. Mark Blake poświęcił długi początek Farrokhowi Bulsarze, jego latach szkolnych, zespołowi Smile i 1984 oraz innym mniej lub bardziej zorganizowanych grup, z którymi muzycy Queen mieli styczność. Blake nie nakreślił jednak poszczególnych wizerunków artystów, a skupił się jedynie na zawsze miłym, uprzejmym i pomocnym Brianie Mayu oraz Freddim Mercurym o dwóch twarzach – nieśmiałym i zakompleksionym chłopcu oraz gwieździe pomiatającej maluczkimi w ciągu imprez i taniej miłości. Roger Taylor i John Deacon są jednocześnie obecni i nieobecni na kartach tej powieści, a i wiele o nich mogło być pominięte lub, jak w przypadku depresji Deacona, jedynie wspomnianych w kilku słowach.
Queen. Królewska historia to zbiór anegdot mniej lub bardziej znanych, słynnych momentów zespołu takich jak Live Aid czy klip do I Want To Break Free, sukcesach oraz porażkach i życia poza kulisami. Queen odbyli olbrzymią drogę do sukcesu, która dla jednego z nich urwała się przedwcześnie. Nie mnie oceniać jakimi ludźmi byli prywatnie, Queen stworzyli coś, co wciąż jest pamiętane i odtwarzane nawet po tylu latach od pewnego końca ich historii. Dlatego też powstają książki lepsze i gorsze, książki takie jak ta, by na nowo podsycić ogień w sercach fanów czy też zupełnie go rozpalić u innych.
Dobranoc, słodkich snów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!