Samotność
to ciekawy temat. Dla jednych jest nagrodą, dla innych przekleństwem. Bycie sam
na sam ze sobą nigdy nie jest dobre na dłuższą metę. Prędzej czy później sami
się o tym przekonujemy tracąc kontakt ze światem zewnętrznym, rzeczywistością,
a następnie z samym sobą. Przez długie miesiące samotność staje się torturą,
najcięższą z udręk. Nie powinniśmy być sami. W końcu każdy potrzebuje kogoś
obok, by nie stać się potworem dla samego siebie. Samotność sprawi jedynie, że
poznamy się lepiej, niekoniecznie od tej dobrej strony. Z mroku i ciszy
powstają demony.
Lśnienie
to horror sam w sobie, interesująca powieść, podwójna ekranizacja, jedno z
pierwszych dzieł Mistrza, aż w końcu klasyka gatunku. Opowieść uwielbiana na
całym świecie, tak zwany majstersztyk, jedna z najstraszniejszych powieści
amerykańskiego autora, Stephena Kinga. Bawi i straszy nas już od 1977, dałam
się porwać i ja. Z Kingiem moja historia jest dość prosta. Mianowicie,
zakochałam się od pierwszego wejrzenia, ba!, pierwszego przeczytania. Zaczęło
się, gdy jako czternastolatka sięgnęłam po Miasteczko Salem, przyswajałam sobie
tą historię kilka dni, by następnie maniakalnie, choć z należytym przestrachem
w oczach, sięgać po następne książki Mistrza Grozy. A gdzie jestem dzisiaj? Dzisiaj
wylądowałam w Panoramie, a teraz pozwól mi opowiedzieć Ci pewną historię.
Lśnienie to historia Jacka Torrence’a, który
pod koniec roku udaje się w góry, by tam zająć posadę dozorcy hotelu na okres zimowy.
Wraz z nim wyjeżdża żona Wendy i ledwo sześcioletni syn Danny. Dla nich
kilkumiesięczny pobyt z dala od cywilizacji ma być swego rodzaju terapią i
pojednaniem rodziny po nieciekawych sytuacjach, które całkiem niedawno miały u
nich miejsce. Zadaniem Jacka w hotelu Panorama jest utrzymanie go w jak
najlepszym stanie, aż do sezonu, by mógł błyszczeć i kusić turystów swoimi
walorami. Zima spędzona w całkowitym odcięciu od świata nieco przeraża Torrance’ów,
lecz starają się dostrzec w wyjeździe formę wypoczynku, złapania oddechu. Jak
się pewnie domyślasz po wstępie, Czytelniku, nic nie idzie zgodnie z planem.
Głównym
bohaterem Lśnienia Kinga jest mężczyzna, który zdecydowanie nadużywał
alkoholu, ma problemy z kontrolowaniem agresji, a i z żoną zbyt dobrze się
ostatnimi czasy nie dogaduje. Wszelakie trunki sprowadziły go na samo dno, życie
rodzinne, praca i kariera poleciały na łeb, na szyję. Do hotelowego życia Jacka
i jego rodziny wkradają się pewne paranormalne motywy, rozpoczynając od
nadzwyczaj utalentowanego Danny’ego (chłopiec potrafi bowiem czytać w myślach
dzięki tzw. lśnieniu), a kończąc na wizytach dawnych lokatorów Panoramy. Stare
budynki zawsze miały coś w sobie, a że ludzie lubią się bać, powstają historie
o duchach. Taki oto nawiedzony hotel przedstawił nam King i był to strzał w
dziesiątkę. Stephen King z typowym dla siebie gawędziarstwem rozpoczyna snuć
historię Torrance’ów, która początkowo wcale nie straszna, wciąga nas wraz z
nimi do Panoramy, gdzie przypadkowe stuknięcie piętro wyżej wzbudza naszą
czujność, a w pustym pokoju czujemy na karku czyjś oddech. Książki Kinga nigdy
nie były wybitnie łatwe w czytaniu. Początek każdej to powolne wprowadzenie w
historię, stopniowe rozwijanie się akcji i budowanie napięcia w
charakterystyczny sposób oraz język porządnie nasycony przekleństwami, które
Stephen zręcznie wplata w wypowiedzi swoich bohaterów. Lśnienie nie było dla
mnie lekturą na jeden wieczór i nie znam nikogo, dla kogo jakakolwiek książka
tego autora byłaby tego typu doświadczeniem. Powoli wdrażałam się w historię
morderstw, przekrętów i dziwactw Panoramy, ale także w studium szaleństwa Jacka
Torrance’a. Jako miłośniczka książek Stephena, znów pokochałam klimat jego
powieści, a ta długa podróż przez wspomnienia była dla mnie czystą
przyjemnością.
Nie jest
tajemnicą, że sam King nie polubił ekranizacji Lśnienia. Po przeczytaniu
książkowej wersji czym prędzej zasiadłam przed telewizorem, by poznać i
porównać historię Kubricka z oryginałem. Teraz jestem nieco bogatsza w to
doświadczenie i chyba rozumiem dlaczego Stephen kręci nosem na filmowy
odpowiednik. Kingowa wersja Lśnienia to opowieść o alkoholizmie, nałogu i
wewnętrznych demonach. Historia, która według niektórych jest ubarwionymi
wspomnieniami samego autora. Opis paranoi, bólu i smutku. Jack Torrance walczy
z własnymi myślami, cytując Danny’ego – ze złą rzeczą. Koncepcja Kubricka była
mniej paranormalna, a historia Jacka opierała się na szaleństwie. Szaleństwie,
które doprowadza go do próby morderstwa najbliższych. Filmowa wersja Lśnienia
z 1980 roku nie zyskała z początku największej grupy wielbicieli. Z czasem
wiele osób przekonało się do uroku filmowego hotelu Overlook, lecz Stephen King
definitywnie nie był jedną z nich. Autor stwierdził, że do ekranizacji
wprowadzono zbyt wiele zmian i owszem, ta historia zdecydowanie odbiega od
pierwotnej. Lśnienie Kubricka czaruje prostotą, zwyczajną tajemniczością i
przerażającą muzyką, ale najbardziej urzekła, a zarazem przeraziła mnie w nim
gra Jacka Nicholsona. I choć ta adaptacja spłaszczyła parę wątków i nie rzuciła
mnie na kolana, to godnie oddała klimat, jeśli nie klimat Kinga, to chociażby
hotelu Overlook.
Kubrick
rozpoczyna widokiem górzystych terenów o wąskich i krętych drogach, po których
Jack Torrance zmierza do wielkiego, zachwycającego przepychem hotelu Overlook,
który u Kinga przedstawiał się jako Panorama. Następnie widzimy zdarzenia
dobrze znajome z książki, aż w końcu rozmowę Danny’ego z Halloranem,
czarnoskórym mężczyzną, który w sezonie jest hotelowym kucharzem. Dick
Hallorann również posiada dar zwany lśnieniem, w książce jego postać miała duże
znaczenie, w filmie odegrał małą, znikomą wręcz, rolę. Różnice widoczne są
także w samym hotelu, w wersji Kinga baliśmy się pokoju o numerze 217, u
Kubricka Danny wszedł zaś do pokoju 237. Ta zmiana nie miała żadnego wpływu na
fabułę, zaszła jedynie na prośbę właściciela hotelu, w którym Lśnienie było
kręcone. Nawiedzony pokój w prawdziwym hotelu mógłby wywołać zamieszanie wśród
klientów, a pokój 237 był neutralny, gdyż w budynku go nie było. Kolejnym
elementem jest przemiana Jacka. W książce stopniowo popada w fascynację hotelem
odnajdując coraz to nowsze wycinki prasowe, w filmie z kolei jego przemiana
następuje szybko i niespodziewanie. Jack Torrance w powieści Kinga zakrawa
nawet na postać pozytywną, pomimo, że jest opętany przez hotel, odzyskuje
resztki świadomości, by ratować syna, którego szczerze kocha. W filmie staje
się on po prostu potworem, definicją zła, na której Kubrick opiera swoje
dzieło. Niektóre elementy są jednak groteskowe, a niekiedy nawet przerysowane.
U Kinga straszą nas wycięte z żywopłotu zwierzęta, które na oczach Jacka
ożywają, u Kubricka ich rolę pełni labirynt, który można odczytywać na wiele
sposobów, bo kto z niego wyjdzie jest zwycięzcą, a komu się to nie uda…
Kubrick
pozostaje w konwencji horroru, rzeczy dzieją się nagle, zwykle chaotycznie,
jest zło i dobro, nie ma niczego pomiędzy. Wymaga od widza ciągłego domyślania
się, dopowiadania sobie niektórych rzeczy i interpretowania zjawisk, na które
odpowiedzi jest niezliczenie wiele, co bądź co bądź może doprowadzić do błędu.
Kubrick pokazuje nam zjawy, zło i obłęd, ale nie tłumaczy skąd się one wzięły.
Tym bardziej zabija nam ćwieka zakończeniem, które pozostawia chyba najwięcej
pytań bez odpowiedzi. Przypadło mi ono do gustu, u Kinga sielankowa scena końcowa
wyrwała mnie całkowicie z klimatu Lśnienia, filmowa jej wersja pozostawiła
zaś we mnie przyjemne uczucie zagadki. Hotel Overlook może stać niewzruszenie
aż do maja, następnie przyjmie nowych gości, nowych dozorców, którzy podzielą
los poprzednich, los Jacka Torrance’a.
Stephen
King przedstawił nam horror o lekkim zabarwieniu psychologicznym i niejednoznacznego
bohatera, który stał się ofiarą. Kubrick za zadanie obrał sobie stworzenie
horroru najklasyczniejszego z klasycznych. Muzyka, kamera i tajemnicze
zakończenie. Klasyka. Choć w porównaniu z książką może nie zachwycać, to nie
bez powodu wpisał się na listę dzieł wielkich, ponadczasowych. Lśnienie z
genialnym Jackiem Nicholsonem zapadło w pamięci i myślę, że o to właśnie
chodziło. Czy ktoś wie co naprawdę stało się w hotelu Overlook? Duchy, obłęd
czy choroba więzienna, którą nam sugerowano? Przekaz jest jednak prosty,
zarówno King, jak i Kubrick ukazali, że największym złem na świecie jest
człowiek. To siebie powinniśmy się najbardziej obawiać. Lśnienie to studium
ludzkiej psychiki, która nie wiadomo jak silna może zawieść, i która słaba,
może przejść wielką przemianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!