Mówią,
że z rodziną wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciach. Możliwe. Wierzę w to, że
co poniektórzy mają to szczęście, że potrafią znieść swoich najbliższych
częściej niż raz do roku zimową porą. Rodzinę się kocha i nienawidzi
jednocześnie, szanuje i gardzi się nią, jest się z jej powodu dumnym, ale też
zażenowanym. Każda rodzina ukrywa pewne niewygodne sekreciki, tajemnice, które
powtarzane z ust do ust nigdy nie wyjdą na światło dzienne, poza krąg rodzinny.
Nasza rodzina nigdy nie jest taka, jaką byśmy chcieli mieć. Zawsze pozostaje
pewien defekt, pewna niedoskonałość, która objawia się choćby w pojedynczym
człowieku. To groteskowa parada osobliwości, rodziców, babć i dziadków, sióstr
i braci, półbraci…
Przenieśmy
się więc do Norwegii. Tam rodzina Nilsenów co dzień zmaga się z traumą
poprzednich lat, rzeczami, o których nie mówi się głośno, a zakopuje głęboko w
pamięci. Jej dzieje opowiada Barnum, z początku chłopiec, później dorosły
mężczyzna, człowiek obdarzony wyjątkowym darem opisywania rzeczywistości,
bolesnych zdarzeń przedstawionych w pustych słowach. Zakończenie II wojny
światowej zapoczątkowało falę nieszczęść i cierpienia w rodzinie Nilsenów. Od
tamtego czasu minęło parę lat, a teraz Vera, dojrzała już kobieta, wychowuje
dwóch synów, którzy choć niewinni, naznaczeni są bólem poprzednich pokoleń. Barnum
dojrzewający w apatycznej rzeczywistości szuka samego siebie, ogląda się za
przyrodnim bratem, wspiera matkę i za wszelką cenę nie chce być odbiciem
własnego ojca.
Półbrat
to książka o niedoskonałościach, o niepełności, która wciąż i wciąż jest
powielana. Jak gdyby człowiek żył jedynie połowicznie, połowicznie jadł,
połowicznie spał, połowicznie kochał i połowicznie nienawidził. Półbrat to
jedna z najsmutniejszych książek, które mogę teraz przywołać w pamięci.
Historia ta jest dziwnie słodko-gorzka, gdzie każdy wesoły moment jest
jednocześnie smutny jeśli nie dla głównego bohatera, to dla innej postaci.
Opowieść Christensena jest głęboko osadzona w realiach powojennych, które choć
nieco inne od tych polskich, emanują smutkiem, szarością, ulgą, ale też
zniszczoną nadzieją. Społeczeństwo ówczesnej Norwegii jest niepewne, powoli
podnosi się na nogi, ale jednocześnie obawia się choćby cienia uśmiechu na
twarzy, gdyż ten mógłby spowodować rozpoczęcie się na nowo koszmaru.
Dom
Nilsenów to kilkupokoleniowa rodzina. Najstarsza jest tam Stara, której mąż
zaginął wiele lat temu podczas wyprawy na Grenlandię, jej córką jest Boletta, o
której partnerze niewiele wiemy, ona sama lubuje się w nocnych wyprawach
alkoholowych na tak zwany Biegun Północny. Najmłodszą kobietą z tych trzech
jest Vera, która wychowuje swoich dwóch synów. Barnum to młodszy chłopiec, syn
Arnolda, z którym Vera stara się ułożyć życie, Fred to ten starszy, syn
przemocy i cierpienia, nade wszystko nienawidzi ojca swojego brata i
intensywnie kreuje swój obraz czarnej owcy rodziny. Ludzie przychodzą i
odchodzą, a Barnum, cichy i pełen kompleksów, dojrzewa gdzieś obok i z wiekiem
zaczyna widzieć rzeczy, które wolałby pominąć. Perypetie rodziny wpływają na
kreatywność chłopca, który z podświadomej ucieczki w świat snów robi swój
największy atut.
Półbrat
to historia pełna niedopowiedzeń, gdzieś choć czasem pewne wątki łączą się ze
sobą, to i tak prawda odkryta jest jedynie częściowo. Każdy bohater powieści
dorzuca swoje pięć groszy do wydarzeń w tej tajemniczej rzeczywistości, wszyscy
są wyraźni i oryginalni, ale każdy z nich żyje we własnym świecie. Prym wiedzie
tu oczywiście motyw rodziny. Najciekawszą, najbardziej intrygującą więzią
rodzinną jest ta pomiędzy Barnumem a Fredem. Tajemniczy starszy brat jest
jednocześnie odległy i bliski, przerażający i kochający zarazem, jest dla
młodszego chłopca wzorem do naśladowania, ale i największym ciężarem. Fred
rzuciłby się w ogień dla swojego półbrata, czemu zaprzecza linia graniczna wytyczona
przez niego we wspólnym pokoju. Kochają się i nienawidzą jednocześnie, wracają
do siebie po to, by wkrótce znów się rozstać. To trudna i piękna więź, która
jeszcze przez długi czas będzie odżywała w mojej pamięci.
O Półbracie
można by pisać długo i nieskładnie. To opowieść o sprzecznościach, o
przeciwieństwach, które jednak coś łączy. Jest to powieść obfitująca w ukryte
między wierszami znaczenia, pewne namacalne niemal emocje, które w pozornie
beznamiętnych słowach pozostają gdzieś w czytelniku. Po jej przeczytaniu wciąż
czuję i smutek, i ulgę. Christensen pozbawił swojej książki wartkiej akcji,
dynamicznych dialogów czy spektakularnego zakończenia. Czuję ulgę, bo pozornie
nieszczęścia Nilsenów się zakończyły, jednak czy tak naprawdę ktoś z nich jest
szczęśliwy? Jak już mówiłam, to słodko-gorzka historia. Christensen zachwycił
mnie ciekawym, typowo skandynawskim językiem, a sam Barnum, niewolnik własnych
snów, ujął spostrzegawczością i trafnymi refleksjami. Półbrat już zawsze
będzie wywoływał na mojej twarzy smutny uśmiech.
Ocena: 8/10
"Najważniejsze jest nie to, co widzisz, lecz to, co ci się wydaje, że widzisz."
To książka dla mnie i jest na mojej liście :) na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej pozycji.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że miałaś już okazję ją przeczytać. Recenzję przejrzałem tylko pobieżnie, mam nadzieję, że wybaczysz, ale nie chcę sobie wyrabiać jakiejś opinii przed lekturą. Mam nadzieję na spotkanie z "Półbratem" w któryś z zimowych wieczorów.
OdpowiedzUsuń