poniedziałek, 30 września 2013

Spotkanie po raz pierwszy!

Hello!
Dzisiaj przychodzę do Was we wciąż znakomitym humorze spowodowanym sobotnim spotkaniem z blogerkami, które mam nadzieję,
że znacie (a jeśli nie to poznacie) i lubicie.

Organizacja była szybka i niezbyt dokładna, niezdarnie uzgodniłyśmy miejsce spotkania i wyszło to dość dużym pośpiechu. Punktem docelowym naszej podróży były Katowice, miasto, w którym nie mieszka żadna z nas, ale ja akurat bywam tam często ze względu na łatwy dojazd. Wyruszyłyśmy z Martą, pełne strachu z powodu obaw o niezłapanie tego czegoś z dziewczynami. Niedługo później dotarła Asia, a chwilę po niej Ania. Po przełamaniu pierwszych lodów, zdecydowałyśmy gdzie pójdziemy, gdyż sterczenie na środku ulicy najlepszym pomysłem by nie było. Tak oto znalazłyśmy się w Silesii.



Skończyłyśmy na tradycyjnych lodach z McDonald'sa, następnie wybrałyśmy się na pizzę do Pizza Hut i przegadałyśmy kilka godzin o rzeczach ważnych i o rzeczach nieważnych, o wszystkim i o niczym.



Niesamowicie się cieszę, że miałam okazję poznać dziewczyny, to spotkanie z pewnością nie było ostatnie, bo spędziłyśmy czas bardzo przyjemnie, a tematy do rozmowy się jeszcze długo nie wyczerpią. Do następnego!

niedziela, 29 września 2013

Recenzja: "13 anioł" Anna Kańtoch



Zapomnij o Bogu, Jego już tu nie ma. Pozostawił świat trzynastu aniołom, które teraz sprawują władzę w dwóch krainach, gdzie chcą zarządzić swoją własną sprawiedliwość. Krainami tymi są Tanagra, tam króluje technika, przemysł
i ogólny postęp, oraz Arlen, gdzie czarodzieje, gnomy i elfy mają pole do popisu jeśli chodzi o magię. Nie możesz przedostać się z jednej krainy do drugiej, jeśli nie chcesz, aby trzy następne minuty były ostatnimi w Twoim życiu. Aimeric Tyren jest jednak sprytny i udaje mu się obejść reguły nałożone przez aniołów. Chcąc połączyć dwie krainy, buduje pośrodku nich miasto Getteim, gdzie
i ludzie, i czarownicy, i elfy, i gnomy mogą odwiedzić miasto, a nawet zamieszkać nie obawiając się przedwczesnej śmierci. Profity urodzenia się
w Getteim są takie, że bez obaw można odwiedzać obie krainy świata podzielonego przez aniołów. Pokój i ład nie może jednak trwać długo. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy do Merica, syna America, przychodzą dwaj aniołowie
i zapowiadają zniszczenie miasta. Apokalipsa wisi w powietrzu.

„13 anioł” był pierwszą powieścią tej autorki, z którą miałam do czynienia. 
Z początku miałam pewne problemy z zatraceniem się w fabule, ale po połowie treści język pani Kańtoch urzekł mnie niesamowicie i poddałam się magicznym opisom i całemu czarodziejskiemu światkowi. Przez zdecydowanie większą część książki zapoznajemy się ze wszystkimi szczegółami zaistniałego zdarzenia, nawet najdrobniejszymi detalami, co faktycznie mogło nieco nużyć. Ale wzięłam się w garść i brnęłam dalej. I nie zawiodłam się, o nie.

Książka podzielona jest na dwanaście rozdziałów z czego każdy rozdział oznacza pojedynczy dzień, podczas którego aniołowie zsyłają Znaki mówiące o nadchodzącym końcu. Jedyną nadzieją dla miasteczka zdaje się być anioł Joel. Dlatego także Meric decyduje się wynająć prywatnego detektywa, który byłby w stanie odnaleźć zaginionego członka anielskiej zgrai. Tak Meric, Nataniel i jego przyjaciółka Aelis rozpoczynają śledztwo, dzięki któremu wypłynie wiele nieprzyjemnych rzeczy.

Każda z trzech głównych postaci jest całkiem inna, oryginalna, choć niekiedy brakowało mi głębszych opisów bohaterów. Meric, którego nawiasem mówiąc było tu najmniej według mnie, jest milionerem bankrutem, który uwielbia dreszczyk emocji towarzyszący popełnianiu samobójstwa. Dopiero wtedy czuje, że żyje. Następny jest wynajęty przez Merica detektyw – Nataniel. Jest to najskrytsza osoba wśród bohaterów, nie mówi o sobie dużo, ale podczas lektury udaje nam się poznać jego przeszłość. Na koniec zostawiłam moją ulubioną postać – Aelis. Jest to dwudziestoparoletnia kobieta uwięziona w ciele dwunastolatki. Akcja rozgrywana 
z jej punktu widzenia jest często przepełniona jej własnymi przemyśleniami, w stosunku do swoich przyjaciół nie zawsze jest traktowana jako osoba dorosła.

Język, którym pisze do nas autorka „13 anioła” jest niesamowicie barwny i świetnie pobudza wyobraźnię. Z każdą stroną urozmaicała miejsca w jakich znajdowali się bohaterowie i często ironicznie sterowała ich dialogami. „13 anioł” to nie tylko fantasy, a przede wszystkim genialny kryminał. Nie czytamy tu o niczym, każda sytuacja rozgrywana w powieści jest napisana w jakimś celu, nie znajdziemy tu niepotrzebnych scen. Wszystkie wątki splatają się w spójną całość, która oczarowuje czytelnika pozwalając się przenieść w świat rządzony przez anioły.

Godna polecenia zarówno fanom fantastyki jak i powieści kryminalnych z nutką magii. Ja sama nie żałuję pierwszego spotkania z Anną Kańtoch i wiem, że nie było ono ostatnie.

Ocena: 7/10

„Czasem przeplatam księżyc z samotnością.”

poniedziałek, 23 września 2013

Targi Książki w Katowicach

Hello!
W sobotę wybrałam się na Targi Książki w Katowicach. Był to drugi dzień tej imprezy, która odbywała się w dniach 21-23 września
w katowickim "Spodku". Muszę wspomnieć, że oczekiwałam tych targów dłuższy już czas, ale wczoraj byłam jednak nieco zawiedziona tym, co tam zastałam.

Na targi dojechałam nieco przed dwunastą i obejście wszystkich stoisk zajęło mi około pół godziny. Stoisk było niewiele, najbardziej interesującym mnie było to Wydawnictwa MG. Oprócz tego można było tam znaleźć Agorę, Czarną Owcę, Wydawnictwo Dreams, Granice.pl czy Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Ze znanych autorów pojawili się Ewa Bauer, Anna Kańtoch, Ewa Białołęcka czy Paweł Ciećwierz.

Pomimo tej niedużej liczby wydawców jestem zadowolona. Nawet u Wydawnictwa MG udało mi się kupić dwie książki po bardzo przyjemnych cenach. Atmosfera bardzo fajna, a wzrok najbardziej przykuwało stoisko Wydawnictwa Dreams, gdzie mogliśmy znaleźć od groma gadżetów, zakładek i plakatów.
Niemało było tam także stoisk z książkami historycznymi, np. od księgarń historycznych czy z Muzeum Historii Katowic, gdzie jeśli dobrze pamiętam widziałam przepiękne pocztówki z widokami Katowic sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat.



Miłego wieczoru!

wtorek, 17 września 2013

rainy day and a big cup of tea

Hello!
I nastał deszczowy dzień, początek deszczowego tygodnia, jeśli zawierzać prognozie pogody. Co jak co, ale naprawdę uwielbiam taką pogodę. Moi znajomi mogliby w tym momencie się silnie oburzyć, bo narzekać zdarza mi się naprawdę często. Pomimo tych niewielkich narzekań, znajduję niemałą przyjemność w spacerowaniu z parasolką, gdy krople deszczu spadają wokół mnie.
Kocham tą świeżość, ten zapach, to wpatrywanie się ze swojego okna w ten specyficzny widok.

Idealna pogoda na popołudnie z kubkiem ciepłej herbaty bądź kawy, z książką czy z słuchawkami w uszach. Obrazek idealny, który mam nadzieję, że chociaż część z Was cieszy. Uwielbiam także przeglądać te deszczowe fotografie i sama chciałabym dojść kiedyś do perfekcji jeśli chodzi o takie ujęcia.

"Let the rain wash away, all the pain of yesterday..."
__________________________________________________________________________________

Minione dni na fotografiach...






 Miłego wieczoru!

czwartek, 12 września 2013

Changes.

Hello!
Drugi tydzień szkoły prawie za nami, a ja nie doznałam żadnego załamania psychicznego czy trwałego (lub też nie) urazu fizycznego. Brawo ja! Czasem słońce, czasem deszcz. Z pewnością nie mam zamiaru przeraźliwie krzyczeć i wierzgać nogami w akcie desperacji, bądźcie spokojni.

Może zwykle tego nie okazuję, ale... jestem ogromną sentymentalistką. Ale do czego zmierzam? A do tego, że dziś biorąc mój album ze zdjęciami i przeglądając kolejne miesiące na fotografiach, widzę jak wiele, naprawdę wiele zmieniło się podczas zaledwie roku. Pomijając zmianę koloru włosów po raz setny, mogłabym rzucić hasłami takimi jak: zmiana otoczenia, diametralnie inne podejście do ludzi, do życia, do siebie samej. Hipoteza na temat, że "ludzie się nie zmieniają" nigdy poparcia u mnie nie miała. Według mnie, co by człowiek nie robił, to i tak z roku na rok nie pozostanie taki sam. Prędzej czy później coś lub ktoś wpłynie na twoją kreację siebie samego. Przemyślenia i rozmyślania na jakie tylko stać siedemnastolatkę opieram na obserwacjach siebie czy innych...
Patrząc rok wstecz, dzięki wielu, wielu fotografiom, mam niesamowitą ochotę potrząsnąć samą sobą i spytać się co ja sobie wtedy myślałam. Choć może jednak to było dobre zważając na tamten czas...
A co Wy myślicie? Jak to według Was wygląda? Ludzie się zmieniają czy wręcz przeciwnie, pozostają wciąż tacy sami?

_____________________________________________________________________________________

Weekend jako mała odskocznia od szkolnej rutyny, spacer, świeże powietrze i aparat w ręku. Będzie do czego wracać za kolejny rok, który minie. :)
 

 
 
"Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia." - Carlos Ruiz Zafon Cień wiatru

"Kiedy mowa jest o przeszłości, każdy pisze fikcję." - Stephen King Joyland
 
 Miłego wieczoru!

sobota, 7 września 2013

goodbye, summer

Hello!
Dotrwaliśmy do piątku, drodzy czytelnicy. W tym roku rozpoczęłam drugą klasę liceum, a te cztery dni wykończyły mnie niesamowicie. Pozytywnym nastawieniem Was z pewnością nie zarażę, sama jeszcze nie przestawiłam się na tryb szkoły. Jest to swego rodzaju powrót do rzeczywistości, wczesnego wstawania, szkoły i ograniczenia czasu wolnego do minimum.

Nadchodzący rok nie zapowiada się lekko. Dużo przede mną, ale też dużo za mną. Mam poczucie szybko uciekającego czasu.
Wiem, że jeszcze stosunkowo niewiele zostało mi do końca szkoły i w ogóle... Sama jeszcze do końca nie wiem jak to wszystko będzie kiedyś wyglądać, ale jak na razie nie chcę o tym myśleć. Wciąż wydaje się to takie nierealne. Ludzie przychodzą i odchodzą,
a wszystko idzie dalej, ani się nie obejrzę.

Lato się kończy, niedługo przyjdzie jesień. Czas spadających liści, chłodniejszego powietrza i gorącej herbaty. Niektórych nachodzi jesienna chandra, mnie chyba nie tym razem. Lubię ten jesienny czas, spokój i ciszę. I pomimo tego, że jesień zawsze uważałam za porę roku, podczas której czas zwalnia, to sądzę, że tym razem to nie wypali. Nie wiem czy Wam trudno rozstać się z latem, ale mi
w tym roku wyjątkowo łatwo. Już niedługo trzeba będzie powiedzieć goodbye, summer.

Jak na razie energia mnie opuściła prawie całkowicie, nowe posty do przeczytania piętrzą się od kilku dni, a ja mam nadzieję,
że w weekend uda mi się to w większości ogarnąć, ale przede wszystkim odpocząć. Odpoczynek na pierwszym miejscu. :)


Miłego weekendu!

poniedziałek, 2 września 2013

Recenzja: "Wilk" Katarzyna Berenika Miszczuk



Dlaczego sięgnęłam po Wilka? Po pierwsze – dowiedziałam się o tych dwóch książkach dzięki temu, że zostały wydane na nowo. Po drugie – jestem wielką fanką diablicy Wiktorii i chciałam się przekonać co takiego napisała pani Miszczuk, kiedy miała tylko 15 lat. Zafascynowało mnie to. Moje wrażenia po lekturze… pozytywne czy negatywne? Sama jeszcze tego nie wiem…

Główną bohaterką Wilka jest Margo Cook, amerykanka, która przeprowadza się z Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka Wolftown. Dziewczyna nikogo tu nie zna, jednak podczas pierwszego dnia w nowej szkole poznaje Ivette, z którą stają się przyjaciółkami na dobre i na złe. Margo poznaje także Maksa, dość małomównego metalowca, który jest z początku chłopakiem-zagadką. Dziewczyna wie, że ten ma coś do ukrycia, jednak chce się za wszelką cenę dowiedzieć co to takiego. Tak wplątuje się niebezpieczną przygodę,
która zmienia życie zarówno Margo, jak i osób z jej najbliższego otoczenia.

Plusem czy też minusem, zależy to jednak od oczekiwań czytelnika, jest to,
że w powieści spotkamy się z życiem normalnej nastolatki. Pierwsza miłość, randki, szkoła, fascynacja zespołem czy złamane serce… Ale, ale! Wyszło to całkowicie naturalnie, bo odejmując paranormalne wstawki, zostaną nam sceny
z życia codziennego nastoletniej dziewczyny.

Czytało mi się dość szybko, fabuła była spójna, język był bardzo prosty… typowa młodzieżówka. Większość starszych czytelników zapewne od razu zrazi się językiem, bardzo licznymi wykrzyknieniami czy pytaniami retorycznymi. Sama autorka na wstępie zaznacza nam, że książka odzwierciedla, kim była jako piętnastolatka. Sądzę, że to bardzo dobrze, że w drugim wydaniu Wilka nie zmieniła za dużo. Ma na pewno ogromny sentyment do swojej pierwszej książki, więc nie widzę powodu, by negować styl narracji.

Margo to bardzo sympatyczna osóbka, dość dużo mówi i weszłaby w ogień, by tylko udowodnić swoje racje czy osiągnąć wyznaczony cel. Jest także niesamowitą ofermą i największy mruczek książki, czyli Max, wiecznie ratuje ją z opresji. Ironia i cynizm to u niej chleb powszedni, szczególnie kiedy przymuszona jest do rozmowy z kumplem Maxa, Akim. Nieraz jej odzywki mnie rozśmieszały, zarówno jak i jej różowa przyjaciółka Ivette.

Nieco zamieszania, ale może też różnorodności wprowadziło pochodzenie bohaterów. Akcja rozgrywa się w Ameryce, gdzie Margo jest Polką, choć urodziła się w Stanach, Ivette jest Francuzką, a Aki ma fińskie korzenie.
Fabuła dość ciekawa, złożona, a pod koniec, gdy pojawia się sprawa Instytutu mamy wiele nawiązań do medycyny, która jak możemy się przekonać, już wtedy fascynowała autorkę, bo teraz Miszczuk studiuje właśnie medycynę. Dobrze, że wątek ten został wprowadzony, bo wywiązała się z tego nietypowa historia powstania wilkołaków za co duży plus!

Jestem już dość długo po lekturze trylogii o diablicy Wiktorii, ale czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem dumna, że autorka się tak rozwinęła. Pomimo przewidywalności w Wilku, polubiłam nawet głównych bohaterów i jestem teraz w trakcie czytania Wilczycy. Nawet takie książki lubimy czasem poczytać, więc zdecydowanie nie żałuję czasu jaki poświęciłam tej powieści.
Pokochałam Wilka właśnie za tą prostotę, naprawdę się w nią wciągnęłam i z trudem odrywałam się od lektury nawet kiedy kompletnie nic się nie działo.

Bardzo pozytywny paranormal, na pewno dodał autorce skrzydeł i pewności siebie przed napisaniem kolejnych książek. Książka ma wiele diametralnie różniących się od siebie recenzji, ale sądzę, że miłośnikom gatunku powinno się spodobać.

Ocena: 6/10