sobota, 19 kwietnia 2014

"Wielki Gatsby" F. S. Fitzgerald


Lata 20. w Nowym Jorku były w moim odczuciu jednym z piękniejszych i ciekawszych okresów w tym kraju. Prohibicja, jazz, niezliczone przyjęcia, gdzie każda dama i każdy gentleman zapomina na chwilę o manierach. Bogactwo, pozycja i milionerzy, którzy pną się na szczyt w ciągu kilku dni. Świat pieniędzy, władzy, wielkiej finansjery i alkohol lany hektolitrami. Moralność traci na wartości, a nielegalne źródła zysku cieszą się cichą popularnością. Żyjemy tu i teraz, a gazety opiszą to w jutrzejszym journalu.

Pięć lat przed rozpoczęciem akcji powieści, Gasby poznaje Daisy… i zakochuje się w niej bez opamiętania. Dziewczyna jest pięknością, przed którą jawi się stabilna i bezpieczna przyszłość, a on, Gasby, jest zwyczajnym, niezbyt bogatym oficerem. Ich drogi jednak się rozchodzą, a Daisy zostaje małżonką bogatego, lecz niezbyt przyjemnego Toma Buchanana. Po latach rozłąki ich ścieżki znów się spotykają, a nieidealne życie Daisy staje się jeszcze bardziej problematyczne i tym razem dziewczyna jest zmuszona nie przystać na milczeniu. Nadchodzące wydarzenia będą lekcją dla wielu, choć dla niektórych lekcją ostatnią.

Fitzgerald wprowadza w swojej powieści stosunkowo niewiele postaci. Narratorem jest Nick Carraway, który przeprowadza się do dzielnicy West Egg, gdzie zamierza zająć się swoim hobby, czyli pisaniem. Daisy Buchanan to urocza kuzynka Nicka, która zamieszkuje posiadłość w East Egg, czyli dzielnicy po drugiej stornie zatoki, która oddziela dwa różne środowiska. Gigantyczna posesja przypominająca pałac znajduje się tuż obok przytulnego domu Carrawaya, gdzie prawie co weekend wyprawiane są największe przyjęcia oblegane przez najsławniejsze osobistości Nowego Jorku. Gospodarzem tam jest Jay Gatsby, o którym plotek i domysłów chodzi więcej niż akcji na giełdzie. Nikomu bliżej znany osobnik stał się niemałą legendą, a Nickowi dane będzie grzać się w blasku jego (nie)sławy.

Nick Carraway, którego Fizgerald umieścił jako narratora wydarzeń nie jest człowiekiem, o którym możemy powiedzieć dużo. Niewiele wiemy o nim jako o jednostce, jest on skryty i przez większość czasu trzyma się na uboczu sprawiając wrażenie nieco nudnego osobnika. Prawdziwymi gwiazdami są tu Daisy i Gatsby. Daisy była osobą, która w oczach pana Gatsby’ego jaśniała niczym diament zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych. Nie widział w niej wad, nie miał do niej pretensji, nie wdawał się z nią w kłótnie. Jego serce należało do niej już od lat. Pomimo tego całego poświęcenia Daisy była osobą zaabsorbowaną sobą, sądzę, że było to spowodowane tym, że wszystko w życiu przychodziło jej z łatwością, chociaż nie miała idealnego męża, a jej życie było perfekcyjne jedynie z punktu widzenia osób trzecich. Tak naprawdę wciąż goniła za marzeniami i próbowała pogodzić coś niezgodnego. Gatsby poświęcił jej lata swojego życia i bogacił się na wszelkie sposoby, by udowodnić, że jest jej wart. Idelizując Daisy wpadł w swego rodzaju obsesję doskonałości.

Wielki Gatsby jest także powieścią o tragicznej miłości. W końcu bohaterów nie czeka happy end, nie posypią się bukiety róż, nie wszyscy będą szczęśliwi. Ale czy uczucie między Gatsbym i Daisy można nazwać autentyczną miłością? Rozpoczęło się jako zauroczenie okraszone fajerwerkami w głowach zakochanych, a skończyło się na niezdrowej manii, która obok miłości nawet nie stała. Oczekiwania boleśnie spotkały się z rzeczywistością.

Wszystko co należałoby wiedzieć o tej książce, to to, że jest ona powieścią o grupie bogatych ludzi, którzy korzystają z czasu rozkwitu Ameryki. Jest to jednak także powieść o obsesji na punkcie pieniądza, piękna, władzy i chwały, która prędzej czy później odejdzie w zapomnienie. Fitzgerald nie pozostawił w tej cienkiej książeczce żadnego słowa, które nie miałoby znaczenia. Gatsby znajduje się w środowisku gdzie dekadencja i coraz to nowe ekscesy są chwilową ucieczką od codzienności, choć on sam nieustannie nawiedzany jest przez przeszłość. A przestępstwa, zdrady i małe lub większe morderstwa są nieodłączną częścią czasów, o których czytamy.

Wielki Gatsby jest klasyką, którą chciałam poznać od dłuższego czasu, a ekranizacja tej powieści jedynie zmotywowała mnie do szybszego sięgnięcia po tą książkę. Dziwaczne uczucie wciąż mnie nie opuszcza i nie będę mówić, że jest ona moją ulubioną lekturą. Może tak będzie pewnego dnia, może nie… Wielki Gatsby obroni się swoim pięknem, prawdziwością, znaczącymi cytatami i pozostawi cię z pytaniami o sens tego wszystkiego, nad czym będziesz się głowić dłuższą chwilę. Nieszybko powrócę do tej historii, by przeczytać ją jeszcze raz. Nie dlatego, że nie spodobała mi się wystarczająco, a dlatego, że za parę lat zrozumiem ją na nowo, a wciąż aktualna będzie miała dla mnie inne znaczenie.

"Gatsby wierzył w zielone światło, w orgiastyczną przyszłość, która rok po roku ucieka przed nami. Wymknęła się nam wówczas, lecz to nie ma znaczenia - jutro popędzimy szybciej, otworzymy ramiona szerzej... I pewnego pięknego poranka... Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość."

wtorek, 15 kwietnia 2014

"Mechaniczna księżniczka" Cassandra Clare


[zawiera spoilery poprzednich części]

W ten oto pochmurny, deszczowy i wietrzny dzień moja przygoda z Diabelskimi maszynami dobiegła końca. Rozpoczęłam w 1847 roku i wylewając morze łez skończyłam w 2008, a podróż ta pozostawiła wyschnięte łzy na policzkach, uśmiech i złamane serce. Chyba czas powiedzieć ave atque vale… Wiem jednak, że pomimo, że ta historia się kończy, kolejna ma się dopiero rozpocząć. Czy przesadzam? Może. Po prostu kocham książki Cassandry Clare.

Mechaniczna księżniczka jest trzecią z kolei i ostatnią częścią Diabelskich maszyn, którymi autorka dopełniła Dary anioła – poprzednią serię. Tym razem przenosimy się do londyńskiego Instytutu, gdzie głową jest Charlotte Branwell, która pomimo, że uważana jest za słabą płeć, trzyma w ryzach wszystkich lokatorów i daje sobie świetnie radę godząc zarządzanie Instytutem i poszukiwanie twórcy maszyn. Wrogiem dziewiętnastowiecznych Nocnych Łowców jest Mortmain, który z pomocą swoich automatów planuje zagładę całego gatunku Nefilim. Tessa, której potrzebuje do spełnienia celu sobie wyznaczonego, okazuje się być kimś więcej niż tylko zwyczajną śmiertelniczką.

Banał, powiesz. Historia Tessy Gray jednak niesamowicie wciąga, a kolejne karty książki czyta się z zapartym tchem. Szczególnie kiedy za sobą masz Dary anioła, bo wtedy do woli możesz tak jak ja wykrzykiwać Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam!, pomimo tego, że momentami tak jak ja, jednak nie wiedziałaś. Mechaniczna księżniczka jest końcem pewnej historii, która będzie opowiadana przez następne pokolenia w świecie Nocnych Łowców. Poczucie tego, że coś się już kończy towarzyszyło mi od pierwszych stron aż do słodko-gorzkiego zakończenia.

Jem z dnia na dzień staje się słabszy, potrzebuje yin fen, aby przeżyć, lecz Mortmain wykupuje całe zapasy narkotyku na każdym z czarnych rynków. Jako narzeczony Tessy stara się dać swojej ukochanej jak najlepsze ostatnie dni, jakie dane im są, by spędzić razem. Will tymczasem stara się zdławić uczucia do partnerki swojego parabatai i trenuje na Nocną Łowczynię swoją młodszą siostrę Cecily, która niedawno przybyła do Instytutu. Wszystko zmienia się, gdy Mortmain przystępuje do ataku, a potworne maszyny, które stworzył mają na celu zniszczenie Nefilim.

Wiele postaci z Diabelskich Maszyn mają swoje odpowiedniki w Darach Anioła, sądzę, że głowie ze względu pokrewieństwa. Są one jednak nienatarczywe, postacie nie są kropla w kroplę podobne do siebie, lecz na pewno jest to łatwe do rozpoznania. Często miałam wrażenie, że czytam o dobrze mi znanych bohaterach poprzedniej części, ale uczucie to nie było rażące, rzec bym mogła, że nawet przyjemne, charakterystyczne cechy i sposób mówienia… Will nieraz, nie dwa przypominał swoim zachowaniem Jace’a (nazwisko Herondale do czegoś zobowiązuje, prawda?), Tessa była często taką dziewiętnastowieczną Clary, Cecily przypominała nieco Isabelle, a Magnus… nie, nie, nie. Magnus był, jest i będzie Magnusem.

W Diabelskich Maszynach trójkąt miłosny jest o wiele, wiele ciekawszy i bardziej rozwinięty niż schemat Jace-Clary-Simon. Tessa ma tu niemały dylemat i nawet kiedy spodziewamy się, którego z chłopców wybierze, poślubi, spędzi życie… to i tak koniec końców dzieje się coś, co nieco zdumiewa i smuci na swój sposób. Nieważne po której ze stron się opowiadasz, koniec każdej z nich będzie zarówno pozytywny, jak i melancholijny.

Mechaniczna księżniczka wyjaśniła i doprowadziła do końca wiele spraw jakie choćby ogólnikowo były wspomniane w poprzednich częściach. Clare pomimo wszystko pozostawiła zakończenie takie, że dopowiadać możemy sobie do woli losy bohaterów Diabelskich Maszyn. Przybliżyła nam relację między parabatai, postawiła na emocje, a nie na bitwy i istotę Nocnych Łowców, a epilogiem stworzyła coś wyjątkowego, co na pewno pozostanie na długo w pamięci jej czytelników. Pozostawiłam za sobą ostatnią kartkę książki ze ściśniętym ze wzruszenia sercem i uśmiechem na twarzy. Bo wszystko co dobre kiedyś i tak się kończy. Dzięki, Cassie.

"Pytałeś mnie, jak, będąc nieśmiertelnym, przeżyłem tyle śmierci. Nie ma w tym wielkiego sekretu. Po prostu wytrzymujesz to, co jest nie do zniesienia."

wtorek, 8 kwietnia 2014

"Dash & Lily's Book of Dares" Rachel Cohn & David Levithan

Uwaga! Od niedawna blog znajdziecie go pod adresem jasubiektywnie.blogspot.com W związku z tym, żeby widzieć moje nowe posty u siebie musicie odświeżyć kanał bloga, czyli zaobserwować mnie ponownie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście to zrobili, więc z góry dziękuję!
___________________________________________________________________________________


Lily to szesnastoletnia dziewczyna, która te święta spędza w domu bez rodziców, którzy na okres świąteczny wyjechali z kraju. Jest to dla niej niemała tragedia, bo sama jest fanką wszystkiego co ze świętami związanego, kolęd, dekoracji, niepowtarzalnej atmosfery i wysyłania sobie kartek z życzeniami. Nie jest taka jak inne dziewczyny, zamknięta w sobie woli spędzić przerwę samotnie lub na boisku do piłki nożnej. Dash jej rówieśnik także stroni od tłumów i spędza czas z nosem w książce. Chłopak jest jednak przeciwnikiem świątecznej gorączki i odlicza dni do czasu, gdy wszystko znów będzie biec swoim własnym tempem. Ich losy przecinają się w momencie, gdy Lily pozostawia w księgarni czerwony notatnik z wyzwaniami dla każdego, kto będzie w stanie się ich podjąć.

Dash & Lily’s Book of Dares powstała w wyniku współpracy Rachel Cohn i Davida Levithana. Książka jest podzielona na rozdziały z punktu widzenia obu postaci, co oczywiste więc, David pisał z punktu widzenia Dasha, Rachel zaś pisała opowieść z punktu widzenia Lily. Historię poznajemy z dwóch różnych stron, więc ciekawie jest poznać sposób myślenia obu postaci odnoście tych samych sytuacji.

Nowy Jork. Święta. Szum, kolejki po prezenty, Mikołaje i szaleństwo w oczach kupujących, bo data 24 grudnia zbliża się nieubłaganie. Samotność jednak porządnie doskwiera Lily, więc dziewczyna z pomocą brata tworzy notatnik wypełniony wyzwaniami, które jej potencjalny chłopak czy kandydat na ten oto etat będzie gotowy się podjąć. Dash zafascynowany nietypowym znaleziskiem w nowojorskiej księgarni rozpoczyna podążanie za wskazówkami z czerwonej książki. Od prostych rozmów o zainteresowaniach i hobby notatnik staje się miejscem bardzo prywatnych i głębokich zwierzeń. Notatnikowej przyjaźni nie można jednak ciągnąć w nieskończoność. Dash i Lily stają w końcu twarzą w twarz, a wyobrażenia nie zawsze są zgodne z rzeczywistością.

Pokochałam sposób w jaki powieść ta została napisana. Nieco ponad dwieście stron zabawnej, romantycznej i inteligentnej historii. O obu głównych postaciach wiemy bardzo dużo, szczególnie ze względu na to, że możemy w pewien sposób siedzieć w ich głowach. Lily to bardzo dziwaczna, nieśmiała dziewczyna, która pomimo wszystko skupia na sobie uwagę. Choć z początku niezbyt przypadła mi do gustu i wydała się irytująca w swoim sposobie bycia, to z czasem nawet polubiłam ją i jej niekiedy komiczne zachowania. Dash to uroczy, odmienny chłopak, który zwykle preferuje samotność i uparcie do tego dąży. Pomimo małych różnic Dash i Lily przeżywają wspólnie nietypowe święta ucząc się żyć w inny niż dotychczas sposób.

Dash & Lily’s Book of Dares to krótka, przyjemna lektura o pierwszej miłości, dojrzewaniu i czasem nieco lekkomyślnym doświadczaniu nowych przeżyć. Miło byłoby zobaczyć ją w Polsce, szczególnie przed okresem świątecznym. To jedna z tych słodkich i niebanalnych historii, dzięki którym robi się ciepło na sercu.

Ocena: 9/10 

"There are just lots of possibilities in the world...I need to keep my mind open for what could happen and not decide that the world is hopeless if what I want to happen doesn't happen. Because something else great might happen in between."

sobota, 5 kwietnia 2014

Stosik 2/2014

Uwaga! Od niedawna blog znajdziecie go pod adresem jasubiektywnie.blogspot.com W związku z tym, żeby widzieć moje nowe posty u siebie musicie odświeżyć kanał bloga, czyli zaobserwować mnie ponownie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście to zrobili, więc z góry dziękuję!
___________________________________________________________________________________

Dzisiaj przychodzę z drugim w tym roku stosikiem. Poprzedni w pełni zrealizowałam i cieszę się z tego, że w końcu zapanowała jakaś organizacja. Książki gromadziłam przez ostatnie miesiące, ale wiele z nich swoją premierę tu będzie miało dopiero w przyszłym miesiącu. Chwalenie się zdobyczami czas zacząć!


  • Rainbow Rowell Eleanor & Park - cienka, kolorowa książka o pierwszej miłości, byciu młodym i głupim oraz wyobcowaniu wśród szkolnej społeczności, zamówiona z angielskiego Book Depository.
  • Rachel Cohn & David Levithan Dash & Lily's Book of Dares - niesamowita, lekka i romantyczna opowiastka o szukaniu swojej bratniej duszy wśród książkowych regałów, j.w.
  • Stephen Chbosky The Perks of Being a Wallflower - w Polsce znana pod krótkim tytułem Charlie, opowiada o walce nieśmiałego nastoletniego chłopaka ze swoimi problemami. j.w.
  • Federico Moccia Trzy metry nad niebem - wreszcie kiedy cały szum ekranizacji minął, zabieram się za książkę, którą zdobyłam na wyprzedaży w Matrasie.
  • Neil Gaiman Ocean na końcu drogi - dużo więcej usłyszałam o niej na youtube niż w blogosferze, ale z ciekawości po nią sięgnę, bo może być warta uwagi.
  • Jane Austen Duma i uprzedzenie - klasyka, z którą zapoznać chciałam się już dawno temu, oczy moje się uśmiechnęły kiedy czekała na mnie w domu w pięknym wydaniu z promocji w Carrefourze.
  • Cassandra Clare Mechaniczna księżniczka - na polskie wydanie porządnie się naczekałam i wreszcie mogę poznać zakończenie Diabelskich maszyn, a jestem już w trakcie lektury.
  • Robert Galbraith Wołanie kukułki - kryminał to gatunek, którego wcale nie spodziewałabym się po J.K. Rowling, ale cieszę się, że nie skończyła z pisaniem wraz z końcem Pottera, więc ciekawa jestem jak zaprezentuje się z tej strony.
  • Rainbow Rowell Fangirl - kolejna książka Rowell, na punkcie której szaleją booktuberzy, więc i ja chciałam poszaleć, przekonajmy się jak daleko może zajść fangirling, zamówiona z Book Depository.
  • Jordan Belfort Wilk z Wall Street - o ekranizacji głośno ostatnimi czasy, a ja najpierw chciałam zapoznać się z książką, która już cieszy me oczy błyszcząc się na regale złotą okładką.
  • George R.R. Martin Starcie królów - czwarty sezon Gry o tron już za pasem (premiera za 2 dni!), a ja wciąż mam ogrom do nadrobienia, będę więc głucha na wszelakie spoilery.
  • F. Scott Fitzgerald Wielki Gatsby - podobnie jak z Dumą i uprzedzeniem, wypada się zapoznać, a Znak wydaje na 50 rocznicę klasyczne książki w cudownych oprawach.
  • Vladimir Nabokov Lolita - nie sądziłam, że wpadnę w rosyjską klasykę, ale stało się wraz ze Zbrodnią i karą, Lolita sądzę, że będzie ciekawym doświadczeniem.
Mój weekend zapowiada się dość intensywnie i nie jestem pewna czy w głowie będzie mi czytanie książek, aczkowiek post o książce Dash & Lily's Book of Dares już się pisze.
Czytaliście, słyszeliście coś ciekawego w powyższych książkach? Polecacie, a może się zawiedliście? Miłego dnia!

środa, 2 kwietnia 2014

Podsumowanie - marzec '14

Marzec. Nie był on dla mnie nie wiadomo jak ważnym miesiącem, był raczej przeciętny, ale zleciał mi naprawdę szybko. Początki wiosny były jednak naprawdę przyjemne, miło poczuć cieplejsze promienie słoneczne, założyć trampki i lekką kurtkę. Z racji tego, że w większości kochamy wiosnę, Bobik po raz kolejny zorganizowała w tym roku akcję jej przywoływania, w której znów wzięłam udział [link]. Udało nam się jak widać.

Kwiecień i kolejne miesiące jawią się w bardzo wesołych barwach. Planów mam dużo, szczególnie na czerwiec, choć nie jestem w stu procentach pewna czy uda mi się je wszystkie zrealizować, a bardzo bym chciała. Teraz pozostaje mi jedynie wyczekiwać świąt czy przeróżnych dni wolnych, których w kwietniu zdaje się, że troszkę będzie. Poprzedni miesiąc nie należał do najciekawszych, ale pomimo to był intensywny, bo nie zorientowałam się jak szybko minął. 

W marcu oprócz przywoływania wiosny opublikowałam moje gadanie na temat Świata Dysku Terry'ego Pratchetta [link] oraz post o zmianach [link] i idąc za ciosem zmieniłam nazwę bloga, bo poprzednia stała się dla mnie dość irytująca. W tym miesiącu dołączyłam także do wyzwania Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, którego z takim tempem pochłaniania książek nie mam szans skończyć przez trzydziestką. Cóż... przyjrzyjmy się:
  1. Delirium, Lauren Oliver [recenzja]
  2. Zbrodnia i kara, Fiodor Dostojewski
  3. Christine, Stephen King [recenzja]
 March - photo diary

Przeczytam tyle, ile mam wzrostu + 7,9 cm, więc = 29,2 cm z 157 cm