niedziela, 16 marca 2014

Świat Dysku Terry'ego Pratchetta



W tym właśnie punkcie język potoczny rezygnuje i wychodzi na piwo.”

Sir Terry Pratchett jest autorem serii książek, które opowiadają historie ze Świata Dysku. Są to opowieści z gatunku fantastyki i dużą ilością brytyjskiego humoru, które na swój sposób przedstawiają świat i ludzi nieco w krzywym zwierciadle. Jest to wielka parodia fantasy, która wyśmiewa współczesność, popkulturę czy zwykłe ludzkie słabości. A co fajniejsze – nie ma reguły gdzie należy zacząć czytać cykl. Pomimo że wyróżnia się kilka cykli, to tak naprawdę nie ma to znaczenia, od której książki zaczniesz. 

„W odległym, trochę już zużytym układzie współrzędnych, na płaszczyźnie astralnej, która nigdy nie była szczególnie płaska, skłębiona mgiełka gwiazd rozstępuje się z wolna...”

Akcja większości książek toczy się na planecie, która jest… płaska, czyli na świecie dysku. Dysk ten leży zaś na grzbietach czterech słoni, które stoją na skorupie gigantycznego żółwia A’Tuina płynącego przez bezkresny wszechświat w tylko sobie znanym celu. Jest do dość specyficzny światek pełen takich postaci jak magowie, wielcy herosi, demony, bogowie, wiedźmy, wampiry, Śmieć, trolle, smoki, krasnale i wiele, wiele innych, bo tak mogłabym wymieniać do jutra… I choć początkowo można się nieźle pogubić w tym całym zamieszaniu, to z każdą kolejną książką łatwiej się we wszystkim połapać. 

Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.”

Ja ze swoją upartością rozpoczęłam przygodę ze „Światem dysku” od pierwszej wydanej książki tej serii, czyli „Koloru magii”. Tytułową barwą jest oktaryna, czyli ósmy kolor tęczy, kolor wyobraźni widzialny jedynie dla magów i kotów. Tak, kotów. Głównym bohaterem tej historii jest nieudolny mag Rincewind, który został wyrzucony z Niewidzialnego Uniwersytetu, gdzie uczył się wszelkich tajników magii, jakich przyzwoity mag powinien się na uczyć. No ale nie wyszło… Rincewind zostaje więc pewnego razu przewodnikiem Dwukwiata – turysty, który przybył zwiedzić największe miasto Dysku, czyli Ankh-Morpork. Tu właśnie możemy zostać przysypania faktami, kulturą i obyczajami Świata Dysku. To stare, milionowe miasto jest niestety pozbawione kanalizacji, przez co zapach podróży w to miejsce pozostaje na jakiś czas… Przez miasto przebiega także rzeka Ankh, którą można kroić nożem, bo jest… „Za gęsta, żeby w niej wpływać, ale jeszcze za rzadka, żeby ją orać.” Przy okazji poznajemy też Śmierć, KTÓRY MÓWI JEDYNIE WIELKIMI LITERAMI, a także Cohena Barbarzyńcę, czyli jednego z największych bohaterów, choć rozumiem nie grzeszących.

„Potrafił nawet - w przeciwieństwie do większości znanych Rincewindowi bohaterów - używać słów dłuższych niż dwusylabowe... jeśli dało mu się dość czasu i podpowiedziało raz czy dwa.”

Teologia świata Dysku też jest nieźle pokręcona. Jednym z najwyższych jest Azrael, ale poza nim istnieją także pomniejsze bóstwa, gdzie siła danego boga zależy od ilości jego wyznawców. Znany jest także Wielki Bóg Om, który pomimo nieprawdopodobnej liczby wyznawców, jedynym czym mógł być po inkarnacji, był żółw. Cóż, zdarza się najlepszym. Poza tym Śmierć, Głód, Zaraza i Wojna, czyli Antropomorficzne Personifikacje, ale o tym to już sobie poczytacie, jeśli sięgniecie sami po książki ze Świata Dysku, o ile nie przestraszyłam Was tą notką. Jeśli więc lubicie fantastykę i parodię w każdym wydaniu, polecam właśnie książki Pratchetta.

– Chciałem powiedzieć (...) że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć. Śmierć zastanowił się przez chwilę. KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.”