niedziela, 30 marca 2014

"Christine" Stephen King

Uwaga! Od niedawna blog znajdziecie go pod adresem jasubiektywnie.blogspot.com W związku z tym, żeby widzieć moje nowe posty u siebie musicie odświeżyć kanał bloga, czyli zaobserwować mnie ponownie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyście to zrobili, więc z góry dziękuję!
___________________________________________________________________________________

Stephena Kinga nie trzeba przedstawiać. Nie po raz pierwszy się tu pojawia i nie po raz pierwszy pozostawił mnie w tym przyjemnym zaskoczeniu po dreszczyku emocji związanym z lekturą książki jego autorstwa. Stanął na wysokości zadania i niech nie zmyli Was to, że wielkim straszydłem w tym horrorze jest samochód. I choć ten pomysł możecie uznać za… mało straszny?, to wcale, a wcale tak nie było. King po raz kolejny uraczył mnie historią o życiu, a także miłości i obsesji, której skutki były opłakane. 

Christine. Kim jest Christine? Christine to Plymouth fury rocznik ’58, który na nieszczęście Dennisa i Arniego pojawił się w ich życiu pod koniec wakacji. Z początku może nie wydawało się to tak straszne. Ot, stary samochód do naprawy. Ciężko powiedzieć kto kogo wybrał, ale sądzę, że Christine Arniego. Ten stracił dla niej głowę, zakochał się od pierwszego wejrzenia. Niezdrowa fascynacja, a wręcz obsesja pochłonęła siedemnastolatka, który głuchy na ostrzeżenia przyjaciela, rodziców i dziewczyny spędzał z nią dnie i noce, cały wolny czas poświęcał właśnie jej. Ale może to nie było jeszcze tak złe. Najgorzej zrobiło się, gdy zaczęli ginąć ludzie, a sam Arnie przestał być sobą. Dosłownie.

Arnie Cunningham to typowy nieudacznik. Pryszczaty siedemnastolatek, który w szkole średniej jest kozłem ofiarnym dla tych, którzy potrzebują się na kimś wyżyć. Zwykły, niski i niczym niewyróżniający się chłopak, który utalentowany jest jedynie w jednym kierunku. Mechanika samochodowa to coś, co go fascynuje. Inteligentny młody mechanik ze stabilną przyszłością. Co mogło pójść nie tak? Wszystko wciąż toczyłoby się swoim tempem, gdyby Dennis i Arnie nie pojechali tamtego pamiętnego lata drogą w pobliżu domu LeBaya.

Zakup rozpadającego się samochodu rozpoczyna falę zmian w życiu obu chłopców. Poświęcając więcej czasu Christine Arnie opuszcza się w nauce, staje się bardziej uparty i pewny siebie oraz nieco zgryźliwy. Jego pryszcze w magiczny sposób znikają i zaczyna umawiać się z najpiękniejszą dziewczyną w szkole, o której marzy większa część męskiej szkolnej społeczności. Związek Leigh i Arniego jest tak piękny i niewinny jak tylko może być pierwsza miłość. Do czasu, gdy Christine staje się zazdrosna i nie może znieść konkurencji.

Cała historia opowiadana jest po raz kolejny przez Dennisa, przyjaciela Arniego i uczestnika większości zdarzeń w życiu swojego kumpla, który przeszedł chyba przez największe piekło w całej książce. Jest bystry, dociekliwy, wiarygodny i ludzki, bo nie raz przyznaje, że się boi. To na jego barkach spoczywają losy przyjaciela, rodziny czy dziewczyny oraz całego Libertyville, na którym ciąży samochód widmo.

King znów powoli i spokojnie dawkuje napięcie, które punkt kulminacyjny osiąga w ostatnich rozdziałach. Akcja nie jest porywająca, gromy nie są nieustannie ciskane w mieszkańców Libertyville, a krew nie leje się hektolitrami, bo nie o to chodzi. Stephen niespiesznie kreuje opowieść co jakiś czas uchylając rąbka tajemnicy, której sekretu i tak nie poznamy dokładnie. Przewracając ostatnią kartkę powieści pozostawia nas z wieloma pytaniami, na które odpowiedzi możemy się jedynie domyślać tworząc najróżniejsze teorie spiskowe. I w tym właśnie tkwi sekret.

Ocena: 10/10 

"Arnie kochał ja i nienawidził, bał się i uwielbiał, potrzebował jej i musiał od niej uciec, ona należała do niego, a on do niej..."

4 komentarze:

  1. Świetna książka. Uwielbiam takiego Kinga...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać, ale żadnej książki Kinga nie czytałam, ale po tylu pozytywnych recenzjach najwyraźniej powinnam nadrobić straty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam chyba żadnej jego książki, ale jutro wybiorę się do biblioteki i to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!