Śląsk nigdy nie był szczególnie mi bliski, choć mieszkałam tam zdecydowaną większość mojego dotychczasowego życia. Ślązaczką nazwać się nie mogę, po śląsku znam jedynie pojedyncze słowa, a miasto na granicy z małopolską nigdy nie dało mi odczuć owej śląskości. Podczas wojny – teren polsko-niemiecki, dziś – prężnie rozwijający się region, a w międzyczasie – stagnacja, brud, szarość i katowicki dworzec, którym straszono małe dzieci. Przy literaturze traktującej o Śląsku, zawsze polecać będę książkę Twardocha. Sabina Waszut również oddaje kompletną jego rzeczywistość. W obcym domu jest jednak książką o rozłące, tęsknocie i nadziejach na nowe życie, aniżeli śląską epopeją, lecz ma w sobie pewien urok.
Rok 1945. Mężczyźni wracają z wojny. Zosia i jej mąż Władek znów mogą być razem. Niemiecko-polska para nie ma łatwo w odnalezieniu się w powojennej rzeczywistości. Strach, bieda, głód, choroby i niepewność jutra spędza sen z powiek Polakom. Zawsze mogło być gorzej, a to gorzej następuje w momencie wymuszonej wyprowadzki małżeństwa do domu o standardach, które wręcz nie istnieją. Nie tylko nowe miejsce zamieszkania wystawi na próbę ich związek. W życiu Sophie i Władka pojawi się dziecko, nowi znajomi, widmo wojny i świat, który wciąż biegnie naprzód.
W świecie po wojnie ciąża nie jest pożądana. Każde dziecko może być dzieckiem Niemca, o czym wiedzą wszyscy, choć nikt nic nie mówi. Wolność ma swoją cenę. Ból, cierpienie, wstyd i upokorzenie są chowane pod dywan. Nie, wojna nigdy się nie kończy. Wojna trwa w umysłach. Czy po wszystkim, co przeszliśmy, możemy wierzyć, że obecny spokój nie jest jedynie krótkotrwały? Jak to zwykle w świecie bywa – przetrwają najsilniejsi. Tuż po wojnie kraj był istnym chaosem. Względne bezpieczeństwo, prywatność chroniona za wszelką cenę, nikłe zarobki i kolejki po żywność, której i tak nigdy nie było. To niezwykle smutny i trudny okres w dziejach Polski, która pomimo gospodarczej tragedii, wygląda dziś tak przyzwoicie. Sabina Waszut przeciwstawia temu światu bez nadziei tak piękne, tak trwałe i tak wówczas niepożądane uczucie pomiędzy Niemką i Polakiem. W cieniu wojny nie ma ono racji bytu.
W obcym domu traktuje głównie o wątku miłosnym Zosi i Władka oraz początkach niełatwego macierzyństwa. Sabina Waszut wybrała jednak moment przełomowy w naszej historii, szarą codzienność powojennej Polski i wszelkie wiążące się z tym niepokoje. Zrealizowała ten wątek bardzo dobrze i jako tło powieści obyczajowej, wypadł wspaniale. O Śląsku można by pisać wiele. Szczególnie o tym po wojnie. W obcym domu jest on niestety jedynie tłem wydarzeń. Historia sama w sobie przyjemna, a w wykonaniu autorki łatwa i szybka do przyswojenia. Najnowsza powieść pani Waszut to opowieść o oczekiwaniu, stracie, traumach chowanych głęboko w sercu oraz obrazach, które chcemy zapomnieć. Zapomnieć się jednak nie da. Pewnym sprawom lepiej stawiać czoła w parze, boli mniej. Bohaterowie W obcym domu walczą o wolność, siebie nawzajem i nowe życie, któremu właśnie dali początek. Sabina Waszut przedstawia urywek z życia polsko-niemieckiej pary prawdziwie i w sposób, który jest przyjemny dla oka. Z niektórych wątków można było jednak wyciągnąć o wiele więcej, co pozostawia powieść polskiej autorki w sferze obyczajówek, które szybko ulatują z mojej pamięci. Zosia i Władek to każda para, która w latach czterdziestych ubiegłego wieku budowała świat od podstaw.
„Obojętnie, jak bardzo porani nas los, w końcu przychodzi dzień, w którym znów udaje nam się stanąć na nogi.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!