poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Recenzja: "Wróżbiarze" Libba Bray



Przychodzę dzisiaj do Was z powieścią, która niesamowicie długo, a może nawet zbyt długo, leżała nietknięta na moim regale. Teraz, po skończonej lekturze, mogę Wam powiedzieć, że nie rozumiem dlaczego nie zabrałam się za nią wcześniej. Książkę o ilości ponad 600 stron pochłonęłam w kilka dni i jestem pewna, że sięgnę po kontynuację, kiedy ta tylko ujrzy światło dzienne.
Ale do rzeczy…

Przenieśmy się w lata dwudzieste ubiegłego wieku. Nowy Jork, prohibicja, wzrost gospodarczy, migracje z całego świata do miasta marzeń, rewie taneczne, jazz i hektolitry dżinu. Historia ta to czysta fantastyka, tło historyczne jednak jest tu dodatkowym smaczkiem, bo wyraźnie czuć klimat rosnącej w siłę Ameryki.

Od czego zaczynamy? Zaczynamy poznając siedemnastoletnią Evie O’Neill,
która jak większość młodych prowadzi imprezowy tryb życia. Dziewczyna jednak wciąż i wciąż pragnie więcej. Pragnie obracać się w kręgach pięknych, bogatych i sławnych ludzi, ale jest to niemożliwe, gdyż mieszka ze swoją rodziną w małym miasteczku w Ohio. Evie jednak ze swoją tajemniczą mocą
i charakterem gwiazdy, nie pasuje do tak ograniczonego życia jakie jest zmuszona prowadzić. 

Podczas jednej z imprez w jej rodzinnym mieście z pomocą swojej mocy, Evie wywołuje skandal. Rodzice, którzy mają już dość wybryków córki, nie pozostawiając żadnego wyboru, za karę odsyłają dziewczynę na kilka miesięcy do wuja, gdzie Evie nie będzie miała kontaktu z przyjaciółmi i znajomymi. Wuj akurat mieszka w Nowym Jorku, co dla naszej bohaterki jest niesamowitą szansą na życie w świetle reflektorów i zabawę do białego rana. Kara jest dla Evie spełnieniem marzeń.

Niedługo po przybyciu dziewczyny do wielkiego miasta, ma miejsce pierwsze morderstwo. Wuj Evie wraz ze swoim asystentem Jericho, prowadzi Muzeum Amerykańskiego Folkloru, Przesądów i Wiedzy Tajemnej. Jest również wykładowcą i specjalistą od zdarzeń paranormalnych, dlatego też zostaje wezwany na miejsce zbrodni, by zbadać okultystyczny symbol pozostawiony na ciele ofiary. Rozpoczyna się śledztwo, a wraz z nim kolejne rytualne morderstwa. Evie chcąc wykazać się odwagą, na własne życzenie zapędza się w sam środek tajemnicznych morderstw, przy czym nieocenioną pomocą jest jej niezwykły dar.

Pomimo, że głównym wątkiem książki jest właśnie zagadka morderstw popełnianych w Nowym Jorku, zagłębiamy się jeszcze w poboczne historie. Odkrywamy zdolności także innych postaci w powieści, czyli Wróżbiarzy – jak głosi sam tytuł. Wspomniany jest także Ku Klux Klan czy legenda o Liberty Anne, a religijne teksty przy ciałach ofiar dodają nieco dreszczyku i łączą się w spójną całość. Zachowania grup etnicznych, gangsterzy, opisy rewii czy nocnych klubów zadziwiają i pozwalają całkowicie zatracić się
w atmosferze epoki.

Z początku nie byłam wielką fanką głównej bohaterki. Evie była dla mnie nikim więcej niż rozpuszczoną i rozkapryszoną dziewczyną, dla której najwyższym priorytetem była zabawa. Nie spodziewałam się, że tak bardzo ją polubię. Z czasem podbiła moje serce, jej denerwujące teksty i cięte riposty mnie rozśmieszały, a i z czasem ta ekscentryczna dziewczyna zaczęła przypominać mi mnie samą. Evie poświęciła się dla sprawy, była niesamowicie odważna, gdy nie było czasu na wahanie się, szybko podejmowała słuszną decyzję.

Kolejną postacią, którą poznaliśmy trochę bliżej był Memphis Campbell – ciemnoskóry chłopak z Harlemu, kiedyś posiadacz ogromnego daru. Poeta i marzyciel, który pragnie życia artysty. Szczególnie polubiłam także wesołego kieszonkowca, Sama Lloyda oraz tancerkę rewiową, Thetę, której niewesoła przeszłość przywiodła do Nowego Jorku, gdzie mogła zacząć nowe życie.

Libba Bray stworzyła ciekawą zagadkę, historię, która wciąga bez reszty, i która pozostawiła mnie w oczekiwaniu na drugi tom. Oryginalny pomysł, który mam nadzieję, że będzie godnie kontynuowany. Gorąco polecam fanom oryginalnych pomysłów na książkę młodzieżową czy lekkiej fantastyki, która będzie miłym oderwaniem od codzienności.

Ocena: 9/10

„Idealizm to jedynie ucieczka od rzeczywistości. Nie ma utopii.”