czwartek, 6 sierpnia 2015

"Przekleństwa niewinności" Jeffrey Eugenides

Czasami łapie mnie taka melancholia, taka nieznośna ciężkość bytu, że żadna książka, jakkolwiek dobrze skonstruowana, ciekawa, klimatyczna czy wciągająca rzesze czytelników, nie jest w stanie przypaść mi do gustu. W takiej melancholii każda kolejna czytana powieść będzie nużąca, nieciekawa, niesamowicie długa i opowiadająca schematyczną historię głównego, nad wyraz irytującego, bohatera. A wtedy nic, absolutnie nic w świecie nie jest w stanie mnie zaspokoić, a ja czuję narastającą agresję i zauważam, że otoczona jestem morzem średniości, nijakości i braku zaangażowania. Co robić? Czytać po raz enty Wielkiego Gatsby’ego czy Jane Eyre i wierzyć, że Pan Rochester ponownie zaczaruje nudy świat? Mam dziewiętnaście lat i właśnie wyszłam z czytelniczej depresji. Przekleństwa niewinności, zapraszam. 

Pięć sióstr, pięć nastolatek, dwa pogrzeby, jeden dom i jedna rodzina. Życie rodziny Lisbonów nigdy nie było szczęśliwe, lecz zdawać by się mogło, że przestrzeń wypełniona sześcioma kobietami, pięcioma chichoczącymi dziewczętami u progu krępującej dorosłości, mogłoby się udać. Mogłoby pozostawić po sobie dobre wspomnienia, ciepło w sercu i ojcowską troskę o te małe kobietki, małe dziewczynki, które za szybko dorastają. Świat zdaje się walić w posadach, gdy samobójstwo popełnia najmłodsza z dziewcząt, Cecilia. Po odejściu trzynastolatki całą rodzinę Lisbonów przejmuje niekończący się smutek, żałoba i niedowierzanie, że ta mała nieszczęśliwa istotka zgasła tak szybko, w tak makabryczny sposób. Nadchodzący rok będzie dla pozostałych sióstr chwilami rozpaczy, wyobcowania, krótkiego szczęścia, tęsknych pocałunków, izolacji, aż w końcu samobójczej śmierci. Historia lubi się powtarzać. 

Nie sądziłam, że ta mała, niepozorna książeczka dostarczy mi aż tylu emocji. Jeffrey Eugenides po mistrzowsku poprowadził temat trudny, często temat tabu. Temat samobójstwa. Przedwczesnej śmierci nastoletniego jeszcze dziecka. Co skłania do tego czynu? Dzieciak, który ma wszystko, jest bezpieczny, ma kochającą się rodzinę i praktycznie żadnych obowiązków na głowie. Powinien być przecież szczęśliwy. A nie jest. Wiek nastoletni to wiek huśtawki nastrojów. Raz szczęśliwi z uśmiechem na twarzy i planami na przyszłość, raz najnieszczęśliwsi na kuli ziemskiej z brakiem perspektyw i czarnymi scenariuszami. To wtedy odczuwamy bardziej, intensywniej. Szczęście jest euforią, ale smutek to spotęgowana na granic możliwości rozpacz. Jeffrey Eugenides tworzy opowieść o pięciu siostrach, które z jedynie sobie znanych powodów, decydują się zniknąć na zawsze, odejść nie posmakowawszy miłości, namiętności, poświęcenia czy macierzyństwa. Zniknąć przeżywszy tak niewiele. Dlaczego odrzuciły to, co należy się każdemu już na starcie? Dlaczego teraz? Przekleństwa niewinności czy oryginalnie The Virgin Suicides to historia nieszczęścia skumulowanego w jednej rodzinie, poszukiwaniu szybkiej miłości tam, gdzie jej nie ma oraz dorastaniu każdej młodej osoby na swój własny sposób. 

Po śmierci Cecilii dom Lisbonów zamienia się w zbitek pustych ścian i smutnych twarzy. Nie słychać śmiechów, żałoba i depresja zdaje się zżerać budynek od środka wraz z jego mieszkańcami. Cisza, otwarte okno i puste łóżko. Siostry Lux, Mary, Therese i Bonnie urastają w swym smutku do legendy miejskiego liceum. Nieszczęśliwe, małomówne, niedostępne i odlegle piękne zjawy przechadzają się wśród śmiertelników szkolnymi korytarzami. Tajemnica. Siostry Lisbon swoim hipnotycznym czarem, niemalże namacalnym nieszczęściem stają się cichą obsesją grupki chłopaków. Zdjęcie domu, świece Bonnie, stary lakier do paznokci Mary czy biustonosz Lux stają się zakazaną kolekcją, ale także jedynym dowodem krótkiego istnienia sióstr Lisbon. Ich historia, choć niemalże nie dotyczyła bezpośrednio chłopaków, staje się symbolem dorastania, inicjacją dla młodych mężczyzn, którzy odkryli nowy świat i bezpowrotnie pożegnali ten, w którym niezdolni byli zauważyć sekretnego życia młodych dziewcząt, zarysu biustonosza czy fragmentu piersi w rękawie zbyt luźnej bluzki. Lisbonki pomogły im stać się mężczyznami, lecz same nie zdążyły na dobre zostać kobietami. 

Przekleństwa niewinności to opowieść o życiu, którego nie zdążyło się przeżyć. I choć siostry Lisbon goniły za dorosłością, to koniec końców na własne życzenie z niej zrezygnowały. Zapalony po cichu papieros, seks z nieznajomym, przemycony likier na imprezie to nie dorosłość. Nie tak niewinne, niezbyt dojrzałe i ograniczone przed matczyne zakazy dziewczęta, zdawały się być na chłopców z okolicy esencją kobiety. Kobiecością w młodzieńczym wydaniu. Historia pełna sprzecznych emocji, pierwszych miłostek, smutku zbyt wielkiego na ten wiek i duszności w czterech ścianach więzienia. Dwieście trzydzieści dziewięć stron później, wciąż nie mogę wyjść z podziwu

"Dopiero teraz zrozumiałem, że muszę zamknąć to okno, bo w przeciwnym razie zawsze już będzie z niego wyskakiwać."

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!