poniedziałek, 2 listopada 2015

Bo nogi poniosły mnie tam, gdzie nie chciałam

Spaceruję. Po Kazimierzu, nad Wisłą, zahaczam o Podgórze i nigdy nie wędruję po Krowodrzy. Spaceruję po Krakowie. Mieście moim, naszym, waszym. Minął już miesiąc mojego wcale nie wyczerpującego zmagania się ze studiami. Rozpoczął się czwarty miesiąc mojego pomieszkiwania we własnych czterech ścianach, na niewielkiej przestrzeni o ciszy przerywanej jedynie muzyką, którą puszczam wieczorami. Często wychodzę. Tak, jak to bywało na początku wakacji. Kiedy nie miałam co ze sobą zrobić, dni były zbyt długie i wypełnione milczeniem. Kiedy była to cisza i błoga, i denerwująca. Chodzę bez celu, czasem odkrywam nowe tereny, choć mam swoją ulubioną trasę na dwie godziny ze słuchawkami w uszach. Byłam tam dzisiaj. Choć zajęło to trochę dłużej, bo nogi poniosły mnie tam, gdzie nie chciałam.

Kiedyś to była wycieczka! Tłumy obcych twarzy, angielski, niemiecki czy hiszpański słyszane na każdym rogu. Byłam tu przecież wiele razy, lecz nigdy nie miałam tych czterech ścian, do których chce się wracać. I wszystko było fascynujące. Fascynująca była ta pani, ta cała w złocie, przy Mariackim, fascynujący byli mężczyźni na szczudłach, kilometrowe wycieczki, smok wawelski, który niezmiennie obskakiwany jest przez dzieci, a i to siedzenie nad Wisłą miało swój czar. Czar nieodparty, bo zdarzało mi się tam spędzić godziny z książką, gdy to słońce grzało jeszcze tak mocno, że nie chciało się wstawać i iść dalej. Spacer Rynkiem, Grodzką, ścieżką przy Wiśle. Utarte szlaki. Z czasem zaczęłam chodzić dalej, przekraczać mosty i iść nawet tym brzegiem rzeki, którym nikt nie chodzi. I już zaczęłam czuć się nieco lepiej, mniej obco i trochę bardziej w domu. Trochę bardziej na miejscu, bo z czasem nauczyłam się jak jeździć nocnymi, gdzie jedzie ten autobus, który tak często widuję i jak wybrać najlepsze połączenie na tą czterdziestominutową podróż, którą zwykłam odbywać z punktu A do punktu B. Było upalnie, a wakacje trwały w najlepsze.



Zatoczyłam koło. Leci czwarty miesiąc, ja mam wrażenie, że byłam już wszędzie i widziałam wszystkie murale. Wiem, że nie. Wiem, że nie byłam jeszcze na Nowej Hucie, obcy mi Bieżanów, a na Bronowicach jest przecież galeria i Ikea. Jednak nie sposób się już zgubić. Jazdę ostatnim tramwajem do mieszkania opanowałam do perfekcji, znam wszystkie tanie księgarnie, na Floriańskiej jest za dużo ludzi jak na mój gust i mam już swoje ulubione puby, lecz teraz już rzadziej je odwiedzam. Dziś Kraków trochę uderzył mnie po twarzy. Jestem trochę jak narząd odrzucony po przeszczepie, ale wciąż walczę. I staram się nie zważać na to, że szóstka pojechała inaczej niż miała, kawałek chodnika na mojej trasie odgrodzono, a ta ławka, na której chciałam usiąść była zajęta. Że wiem o czym mówią wiekowi Krakowiacy w tramwaju, że po raz kolejny idę do tej samej kawiarni, że FORUM Przestrzenie wygląda tak dziwnie, tak pusto i nie tak, jak w wakacje. Że jest to trochę miasto duchów. Bo jestem tu już na tyle długo, by miejsca te oznaczać jako swoje, ale na tyle krótko, bo wiązać je jedynie z pojedynczymi zdarzeniami.

Przypominam sobie jak to było, kiedy jeszcze nieco niepewnie wracałam przez osiedle o trzeciej w nocy, jak uczyłam się na pamięć kodu do wejścia budynku czy pilnowałam się z wysyłaniem stanu liczników wody o czasie. Teraz nie ma niespodzianek, przywykłam do tego jak "chodzi" lodówka w nocy, do hałasowania gołębi na dachu, no i wiem też, do której czynna jest Biedronka po drugiej stronie ulicy. Przeprowadzka tak kiedyś ekscytująca jako kolejny, wielki krok w dorosłość, jest teraz jednym z wielu mieszkań na mojej drodze. Śmiać mi się chce na wspomnienie pierwszej drogi na uczelnię, nerwowego odliczania przystanków tramwajowych, byle by tylko go nie przegapić czy przeglądanie jakdojadę w czasie eskapady przez całe miasto. I znów spaceruję. Dużo myślę. Dużo analizuję i robię dalekosiężne plany, których pewnie nigdy nie spełnię. Teraz jestem tu. Idę dalej. Nie zatrzymuj mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!