czwartek, 24 lipca 2014

"Trzy metry nad niebem" Federico Moccia

Wyświetlanie zdjęcie.JPG


Nad Tobą rozgwieżdżone niebo, ryk motocyklu zagłusza wszelkie odgłosy świata, a wiatr w dzikim tańcu plącze Ci włosy. Pęd i niebezpiecznie wysokie liczby na liczniku to wszystko o czym możesz myśleć. Nie czujesz jednak zagrożenia, a niepohamowaną radość. Masz ochotę krzyczeć pod wpływem targających Tobą emocji i ekscytacji. Liczy się tylko tu i teraz.

Babi to przykładna dziewczyna z dobrego domu, na co dzień uczęszczająca do prywatnej szkoły, gdzie z ocenami nie ma większego problemu. Wiedzie spokojne życie, niczego jej nie brakuje i jest już na ostatniej prostej do matury. Jej codzienność zmienia się pod wpływem Stepa, który pewnego dnia pojawia się w jej życiu. Jest on typowym chuliganem, a jego dzień to siłownia, imprezy i zwykle niepotrzebna bijatyka. Co więc może ich łączyć? Babi i Step zaczynają się uczyć nawzajem życia. Dziewczyna staje się nieco bardziej odważna i śmielsza, a chłopak zaczyna zauważać, że nie wszystko w tym świecie można osiągnąć uderzeniem pięści.

Trzy metry nad niebem wpadły do nas z hukiem jako ekranizacja włoskiej powieści idola nastolatek. Swego czasu można było ową powieść znaleźć wszędzie... Na półkach księgarni, na blogach, podejrzewam, że również w gazetach, ale także na facebooku, gdzie mnożyły się statusy oznaczone smutną minką i łezką w oku. Odłożyłam ją sobie na wakacje jako fajną, ckliwą opowiastkę, której typu lubię sobie od czasu do czasu poczytać. Postrzegałam tą książkę jako krótką, chwytającą za serce historię miłosną, która wyciśnie mi z oczu parę łez i nie da o sobie zapomnieć. Gdybym wiedziała jak bardzo się pomyliłam...

Trzeba przyznać, że historia ta jest uroczo typowa. Ona - dziewczyna z dobrego, bogatego domu, praktycznie bez problemów i nieobciążona żadnymi uciążliwymi obowiązkami. On - chłopak na motorze, chętny do bójki, po godzinach bawi się w złodziei z kumplami. Step, na punkcie którego żeńska część czytelników powinna oszaleć, był dla mnie niemożliwie odpychający. Przy pierwszym spotkaniu ze swoją wybranką powiedział jej parę niemiłych słów, które zostały ze mną już do końca książki. Jest on facetem, od którego wolałabym się trzymać jak najdalej. Pierwszy do walki, często z tymi, którzy nie mieli nic wspólnego ze sprawą, nieuznający płacenia w żadnej możliwej sytuacji, agresywny i nieprzyjemny. Na nieco chaotycznym początku książki czytamy o tym, jak Step przeszedł ogromną przemianę ze zwykłego, chodzącego do szkoły chłopaka w mięśniaka, któremu wydaje się, że jest wyjęty spod prawa. Nie wzbudza sympatii, co? Babi to z kolei olśniewająca blondynka, która uczy się bardzo dobrze, popołudniami biega po okolicy z przyjaciółką i jeździ na kawę do pobliskiej kawiarni. Oprócz swojej diety i dbania o sylwetkę zdaje się nie mieć żadnych zainteresowań. Jest nieco naiwna i zwykle łatwo ją do czegoś przekonać, co najwyraźniej zawdzięcza chęci poznania nocnego życia we Włoszech. Pod koniec książki na szczęście odzyskuje trzeźwość myślenia, ale... shh, spoilers.

Główni bohaterowie nie byli dla mnie najszczęśliwsi w tej powieści... drugoplanowi też mnie niestety nie zauroczyli. Pallina, przyjaciółka Babi, była tą, która wciągnęła ją w to przyjemne inaczej towarzystwo i sama była także dziewczyną jednego z kumpli Stepa, który podobnie jak przyjaciel uwielbiał ryzyko i przekraczanie prędkości. Daniella, siostra głównej bohaterki, była natomiast zachwycona popularnością siostry w kręgach młodych, wolnych i żyjących na krawędzi. Kryła Babi podczas jej ucieczek, po czym wypytywała o szczegóły w wyścigów motocyklowych, którymi ta początkowo gardziła. Matka Babi i Danielli była chyba jedyną konsekwentną osobą w tej całej historii, starała się pilnować córki najlepiej jak umiała, choć ze względu na pracę nie było to zbyt efektywne. Martwiła się o dziewczęta i, o zgrozo, nie wahała się wymierzać im siarczystych policzków, gdy te coś przeskrobały lub zwyczajnie jej czymś podpadły.

Całe imprezowe towarzystwo, do którego dołączyła Babi opisane było niezbyt szczegółowo. Zaliczyć można do niego oczywiście wszystko wymienione powyżej... nielegalne wyścigi, kradzieże, bijatyki, krzywdy osób trzecich. Po trupach do celu, można by rzec. Z początku jednak spodziewałam się fajerwerków. Motocykle, wyścigi, szczególnie te nielegalne to w książkach czy filmach jeden z moich ulubionych motywów. Oczekiwałam fajnych opisów takich wieczorów, atmosfery rodem z Need For Speed, ale szybko przekonałam się, że chyba nie o to chodziło. Wyścigi te miały najwyraźniej zaznaczyć niepokorny charakter bandy Stepa i pokazać, że motocyklista równa się kryminalista, a ja z autopsji jednak wiem, że wcale tak nie jest. Uwielbiam adrenalinę i wiatr we włosach, jednak tu naznaczone one były zupełnie niepotrzebnym ryzykiem i tragicznymi w skutkach wypadkami.

Trzy metry nad niebem to książka na dwa wieczory, a jej wielkim plusem jest to, że ze względu na lekki język czyta się ją dość szybko. Miłość Babi i Stepa rozwija się bardzo powoli i niepostrzeżenie ewoluuje we włoską wersję Romea i Julii. To opowieść o pierwszej, namiętnej i intensywnej miłości, która na moment zabiera resztki naszego zdrowego rozsądku. Trzy metry nad niebem to lekki romans, który zawraca w głowie, historia o konsekwencjach i mniej lub bardziej trafnych wyborach, które musimy podjąć, gdy dorastamy. Bądź co bądź daje nam jednak zapomnieć o bożym świecie na parę godzin, a i czasem zastanowić się co by było, gdyby...

Ocena: 4/10

"Nikt nie kocha, tak jak my kochamy, nikt nie cierpi, tak jak my cierpimy."


12 komentarzy:

  1. Oglądałam tylko film i szczerze mówiąc, wcale do mnie nie trafił mimo, że każdy, kogo zapytałam, zachwalał go. Może ja po prostu nie przepadam za tego tupu filmami? W każdym razie w całym filmie podobała mi się chyba tylko scena z piosenką "forever young".
    Ty o książce, ja o filmie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film jest całkiem, całkiem, książkę może też kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzy metry... czytałam, żadnej z dwóch ekranizacji jeszcze nie widziałam. Z kilku książek Mocci, akurat ta podobała mi się najbardziej, bo reszta, w tym kontynuacja Trzech metrów, to klapa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że Moccię lubię - czytałam "Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie" oraz "Wybacz, ale chcę się z Tobą ożenić". "trzy metry nad niebem" oglądałam i miałam mieszane uczucia. Pomimo tego i Twojej recenzji zamierzam przeczytać tą książkę... postanowiłam sobie kiedyś, że poznam wszystkie książki tego autora. No cóż. Co zrobić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. MOje znajome były i chyba nadal są zachwycone tym filmem, wszystkie mi polecają, ale ja nie wiem czy takie historię są dla mnie. Chyba obejrze kiedys jedynie film, tak z ciekawości czym one są tak bardo zachwycone.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znoszę tej książki i cieszę się, że nie ja jedyna. :) Babi też nie znoszę. Zbyt naiwna. W filmie protekcjonalna i sztywna. Irytowała mnie. Step drażnił mnie tak jak ciebie - od samego początku, i w żaden sposób mu nie kibicowałam. Zresztą cała ta miłość Babi&Step wydawała mi się wzięta z kosmosu i... dziwna. Nie sądzę bym kiedykolwiek jeszcze sięgnęła po jakąkolwiek książkę pana Mocci. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka względnie dobra, film dużo gorszy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mialam kupic, bo tak na lubimyczytac.pl polecali. Jednak podziekuje, mimo ze lubie ksiazki, ktore odmozdzaja xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam kilka dni temu tę książkę i mogę powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowana nią. Oczekiwałam czegoś więcej, a bardzo bardzo się zawiodłam. Najbardziej szkoda mi było tego, że słyszałam mnóstwo pochlebnych opinii, a tak naprawdę okazało się całkiem inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam jedną stronę i odpuściłam. Film widziałam i nawet mi się spodobał, choć raczej w takich nie gustuje. Można sobie pooglądać ładnych ludzi i nie myśleć :) Dzięki tej produkcji zwalczyłam też swoją ogromną niechęć do hiszpańskiego. Mnie ominął wielki bum na ten tytuł, chyba nie miałam wtedy fb :D

    OdpowiedzUsuń
  11. czytałam i prawie nic nie pamiętam. mało ciekawi bohaterowie, film zdaje się był lepszy

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzę, że mamy podobne opinie. Lubię niegrzecznych bohaterów w książkach, ale tutaj Step był po prostu nie do wytrzymania. Matko, jak on mnie irytował!! Mnie niestety nie czytało się tak szybko, jakbym chciała. Ten czas teraźniejszy w połączeniu z narratorem trzecioosobowym jakoś mi to utrudniały.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!