Cath
pisze fanfiction. Wraz z Wren, jej siostrą bliźniaczką należą do fandomu Simona
Snowa. Czytają książki, oglądają filmy, przebierają się za bohaterów tej
opowieści oraz wspólnie piszą alternatywne przygody, które w kręgach
wielbicieli Simona są niezwykle popularne. Magiczny świat, szkoła dla
przyszłych czarodziejów, relacja Simon/Baz i ten jedyny wybraniec, który
pewnego dnia ocali świat. Brzmi znajomo? Simon Snow to w tym świecie Harry
Potter, a jego fani rządzą światem i Internetem. Drogi Cath i Wren, które
kończą szkołę, zaczynają się rozchodzić niebezpiecznie szybko. Cath wciąż żyje
i oddycha fandomem, Wren jednak powoli wyrasta z tej fascynacji i chcąc
poznawać nowych ludzi, odmawia siostrze dzielenia pokoju w colleage’u. Cath
dotychczas prowadzona przez siostrę, znajduje się na głębokiej wodzie i musi
zacząć radzić sobie sama.
Od
samego początku chciałam pokochać Fangirl. Słyszałam i czytałam mnóstwo
pozytywnych opinii, ale jednocześnie bałam się, że na przekór wszystkim nie
znajdę w niej nic niezwykłego. Fangirl jednak okazała się jedną z najlepszych
i najbardziej pozytywnych książek jakie przeczytałam w tym roku. Rainbow po raz
drugi oczarowała mnie swoim stylem i stworzyła książkę zabawną, realistyczną
oraz łączącą wątek miłosny w perfekcyjny sposób. Osadziła swoją bohaterkę w
nowym, niepewnym dla niej otoczeniu jakim był colleage po latach w boleśnie
znajomym miejscu, gdzie nigdy nie była tak samotna jak teraz. Pierwszy krok w
dorosłość jest dla niej bolesny, a bez siostry u boku czuje się zagubiona.
Fangirl
może być jednak nieco niezrozumiała dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności
z żadnym fandomem, fanfiction, fanartami… coś takiego może okazać się dla nich
kwintesencją masowego szaleństwa. Ale, ale… środowisko to nie postradało
zmysłów, może się wydać jednak dziwne na pierwszy rzut oka. Cath jest typowym
przykładem fangirl, która dzień i noc śledzi i wyszukuje coraz to nowe
opowieści, rysunki i wszystko co związanego jest tu z Simonem Snowem. Jest ona
introwertyczką, jest nieco aspołeczna i to realne, rzeczywiste życie przenosi
na drugi plan. Fandom jest jej ucieczką. Cath zamyka się sama w pokoju i pisze.
Wtedy nic nie jest ważniejsze.
Nową
lokatorką Cath jest Reagan, której niemalże ciągle nie ma w pokoju. Pojawia się
na chwilę i znika, a za nią wiernie kroczy Levi, którego Cath z początku
traktuje jak chłopaka swojej lokatorki. Reagan jest lojalną przyjaciółką i
nielojalną dziewczyną, zdaje się nie należeć do najmilszych osób pod słońcem w
przeciwieństwie do Levi’a, który zaraża uśmiechem wszystkich wokół. Barista ze
Starbucksa jest niesamowicie pozytywny i czarujący. Wren z kolei wraz ze swoją
współlokatorką postanawiają żyć życiem młodych i niezależnych udając się na
każdą imprezę w okolicy. Dziewczyna oddala się od swojej siostry i niemal traci
z nią kontakt. Spoiwem łączącym siostry jest ojciec, który wychował swoje córki
samotnie. Nie czuje się najlepiej i gdy zostaje sam zaczyna mieć problemy, których
nie ma szansy rozwiązać w pojedynkę.
Postacie
są perfekcyjnie rzeczywiste, dorastają i zmieniają się z każdym rozdziałem.
Cath była uroczo niezdarna, szczególnie gdy z początku odżywiała się jedynie
batonikami, ponieważ była zbyt nieśmiała, by zapytać kogokolwiek gdzie jest
stołówka i jak to wszystko funkcjonuje. Cath zręcznie unikała sytuacji, w
których musiałaby stanąć z kimś twarzą w twarz. Żyła w świecie Simona, w
świecie fanfiction. Uwielbiałam ten pisarski aspekt. Polubiłam Cath jako
autorkę Carry On, Simon, które ma
grono wiernych fanów. Ciekawie było wraz z nią przechodzić przez wszystkie doły
i braki weny, a i te momenty, gdy wpadając w pisarski szał potrafiła pisać
przez całą noc. Sto słów, tysiąc słów, pięć tysięcy słów… Realny świat prędzej
czy później dopadł i ją. Romans, którego tu nie zabrakło był słodki, uroczy i tak
chwytliwie prosty. Bez pośpiechu, bez miłości od pierwszego wejrzenia, bez
pokrewnych dusz. Tak po prostu. Tak prawdziwie.
Pomiędzy
rozdziałami Rowell uraczyła nas krótkimi wstawkami z tych prawdziwych książek, jak i fanfiction pisanego przez Cath. Były one
dość przypadkowe i niedługie, pozwalały jednak złapać o co właściwie chodzi w
świecie Simona Snowa. Co dziwne jednak w świecie Fangirl funkcjonuje i świat
Simona, i świat Harry’ego, do którego mamy nawiązanie, o czym już napisałam.
Snow nie zastąpił Pottera, a pobił go i był po prostu sławniejszy, czego jakoś
nie potrafię sobie przetłumaczyć. Umiem jednak sobie wyobrazić, że kiedyś
pojawi się taka seria, która popularnością dorówna książkom Rowling, lecz nie
będzie to dokładnie taki sam świat. Koniec końców Rainbow Rowell ma lekkie
pióro i operuje fantastycznym językiem pełnym inteligentnych dowcipów i
luźnych, ale nieprzesadzonych dialogów.
Teraz
rozumiem dlaczego aż tyle ludzi dało się zaczarować Fangirl. Ta z kolei
podobała mi się dużo bardziej niż Eleanor & Park, którą czytałam całkiem
niedawno. To idealna książka NY, która opowiada o wkraczaniu w dorosłość,
samodzielnym życiu i tych już nieco poważniejszych związkach. Rowell
manipulując nieco gatunkiem i literaturą młodzieżową wprowadza nieco świeżości
na półkach księgarni. Ta urocza historia nieraz wywołała u mnie uśmiech i
przypomniała moją własną fascynację Harry’m Potterem i światem czarodziejów.
Ocena: 10/10
"Real life was something happening in her peripheral vision."
PS. Książki Rowell wkrótce powinny być wydane w Polsce. Wydawnictwo Otwarte kupiło już prawa do trzech tytułów ("Fangirl", "Eleanor & Park" i "Landline"). Trzymamy kciuki za Rainbow w Polsce!
Dlaczego ja nigdy wcześniej o niej nie słyszałam? Chetnie bym nawet przeczytała tylko, że teraz mam dużo planów czytelniczych i nie znajdę miejsca :/
OdpowiedzUsuńUch, ja "Fangirl" czytałam jako pierwszą, a dopiero później zdobyłam "E&P", aczkolwiek zgadzam się z każdym zdaniem twojej recenzji! Książka jest re-we-la-cy-jna i nie mogę się doczekać jej premiery w Polsce, żeby zdobyć papierową wersję na półkę. :) Mam tylko nadzieję, że wydawnictwo zostawi oryginalną okładkę, bo jest taka śliczna... Zresztą jak i treść! :) Cieszę się, że "Fangirl" podobała ci się tak bardzo jak mnie. :)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że autorka również w Polsce zdobędzie uznanie. No bo jakże mogłoby tak nie być? :D
Pozdrawiam!
Sherry
No to mnie rozumiesz :3
OdpowiedzUsuńFangirl - cudo, ja też dałam się zaczarować.
OdpowiedzUsuń