sobota, 9 sierpnia 2014

Pilkarski sierpien: Part 1

... czyli o tym, jak pierwszy raz obejrzałam mecz na stadionie. Jak niektórzy z Was mogli słyszeć, jeżeli obracają się w sportowych kręgach, w środę 6. sierpnia Borussia Dortmund przyjechała do Wrocławia, by zmierzyć się w meczu towarzyskim ze Śląskiem Wrocław. Borussia, wiadomo... Błaszczykowski, Piszczek, a dawniej jeszcze legendarny Lewandowski. Te nazwiska jawią się przed oczami statystycznego Polaka. Chciałabym oczywiście uniknąć całej nienawiści kierowanej ku powyższym zawodnikom, ale chcąc nie chcąc muszę powiedzieć, że wiele nieprzyjemnych haseł można usłyszeć to tu, to tam. Ja sama jednak propaguję brak nienawiści w futbolu i cieszę się, że nasi piłkarze grają obecnie w największych klubach europejskich. To samo, wierzę, że cieszyło tłumy kibiców w żółtych koszulkach, które pojawiały się we Wrocławiu już niemal od południa. BVB, Dortmund, Lewandowski, Reus w czarno-żółtej kolorystyce mieszały się z zielonymi kibicami Śląska w popołudniowym tramwaju.

Kibic czy kibol? Z życiem kibola mam akurat mało wspólnego, ale skoro wygłaszam już swoje zdanie, to powiem, że dla mnie to kwestia kultury. Sama od dłuższego czasu kibicuję gorąco Realowi Madryt. We weekendy zobaczycie u mnie transmisje z ligi hiszpańskiej czy też angielskiej. W minioną środę po raz pierwszy uważniej oglądałam grę zespołu ekstraklasy i po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć polskich kibiców w akcji. Mecz bez kibiców i porządnego dopingu nie istnieje. Wspieranie swojej drużyny jest naprawdę ważne, ale grupa wykrzykująca obraźliwe, wulgarne hasła w kierunku rywala, traci w moich oczach sporo.

Środowy mecz rozpoczął się o godzinie 17.00. Ja siedząc spokojnie na wyższej trybunie w otoczeniu rodzin, przyjaciół, pojedynczych widzów i zapachów hot-dogów czy popcornu cieszyłam się widowiskiem. Już od początku można było stwierdzić, że będzie się coś dziać. Trybuna na prawo ode mnie pełna była kibiców w zielonych koszulkach, którzy skacząc wymachiwali szalikami od momentu wyjścia drużyny na murawę. Piękny widok, stwierdziłam. To pewnie niesamowicie fajnie mieć taką swoją drużynę i przychodzić wspierać ulubieńców niemal co tydzień. Przez większą część meczu wywierali na mnie pozytywne wrażenie. Przyśpiewki brzmiące jednym głosem z zielonej trybuny, zielono-biało-czerwone konfetti czy pokazywanie w jednym momencie kartek z barwami klubu. To taki jeden charakterystyczny moment, ta atmosfera zjednoczenia kibiców. To o to chodzi, wiecie? O to właśnie chodzi w futbolu. Po trzeciej bramce dla niemieckiej drużyny z zielonej trybuny zaczęły się coraz to głośniejsze okrzyki obrażające zarówno kibiców, jak i zawodników Borussi. I bańka pękła, a szkoda.
Z Borussią Dortmund nigdy mi nie było po drodze, nie jestem i nie byłam ich fanką, zwyczajnie są mi obojętni. Podobnie jak Śląsk Wrocław, ale w środowe popołudnie chciałam wspierać naszych wrocławiaków i sercem byłam z zielonymi. Tak, miałam szalik. Tak, kibicowałam. Nie, nikogo tym nie obrażałam.

Śląsk nie grał rewelacyjnie, ale chłopaki się starali i wielu z nich była to wielka chwila. Zakończyło się wynikiem 3-0 dla zespołu z Niemiec, a ja i tak oczarowana uczuciem uczestniczenia w meczu może kiedyś wybiorę się ponownie do Wrocławia, by odwiedzić stadion i zobaczyć coś ciekawego.

4 komentarze:

  1. Ja ekstraklasy oglądać nie potrafię, bo po tym jak naoglądałam się przez kilka dobrych lat ligi hiszpańskiej, angielskiej czy niemieckiej, włączam tv na mecz "swojej" Korony Kielce, to śmiać mi się chce z tego, co oni tam robią.. trochę dla mnie żenada ten nasz poziom i zupełnie nie widzę sensu w oglądaniu. Ale taki towarzyski mecz z Borussią bym sobie obejrzała mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za piłką nożną, ale obejrzenie meczu na żywo musiało być świetnym przeżyciem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś lubiłam piłkę nożną, ale obecnie jakoś przestała mnie rajcować :) Może dlatego, że mój ukochany wyjątkowo nie przepada za tym sportem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kompletnie nie znam się na piłce nożnej. Nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!