To
miał być zwyczajny wolny od szkoły dzień. W Oregonie spadł śnieg, co oznacza,
że wszystkie szkoły zostały na ten dzień zamknięte. Mia wraz z rodzicami i
bratem wybierają się na małą wycieczkę samochodem. Żadne z nich nie spodziewało
się, że przed dotarciem do celu powstrzyma ich wypadek. Mia odzyskuje
świadomość w szpitalu, gdzie jej ciało jest pod stałym monitoringiem, a przytłaczająca
ilość rurek czy kroplówek przytrzymujących ją przy życiu wprawia ją w pewną
konsternację, gdyż sama widzi to oczami osoby trzeciej. Mia jest swego rodzaju
duchem, a jej zadaniem jest teraz podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Zostać
czy odejść? Szczególnie, że teraz nie ma do czego wracać.
O
książce tej słyszałam już i czytałam epopeje pełne łez i pochlebstw, dlatego też
sięgając po If I Stay byłam prawie pewna, że tak jak z tyłu okładki, moja
lektura minie mi pod znakiem Read and weep. Troszkę się niestety zawiodłam,
bo wiecie… łez zbytnio nie było. Liczyłam na historyjkę zapadającą w pamięć,
wzruszającą opowieść, na której ekranizację będę niecierpliwie czekać. Nie jest
tragicznie. Jest… tak nieemocjonalnie. A tego oczekiwałam, jak wiesz,
Czytelniku. Lubię się wzruszyć, lubię sobie popłakać, lubię chwytające za serce
historie. Dzisiaj jednak tego w pakiecie nie dostałam.
Książkę
tę czytałam w oryginale, ale i tak mogę powiedzieć, że język był dość prosty, w
polskiej wersji prawdopodobnie dostaniecie to samo. Przygodę z Mią rozpoczynamy
nagle, nie ma tu niepotrzebnych przestojów w akcji czy masy dialogów. Wędrujemy
z punktu A do punktu B, droga jednak nie jest taka znowu prosta, bo co drugi
krok dostajemy przypadkową retrospekcję z życia naszej głównej bohaterki.
Główna akcja to niewielka część tej książki. Gayle Forman skupiła się na
przedstawieniu życia Mii przed wypadkiem, jej miłości do muzyki jako
wiolonczelistki, relacji z rodzicami i młodszym bratem czy love story, którego
doświadcza z Adamem, który to najzacieklej chce przekonać Mię do powrotu do
rzeczywistości. Wszystkie te kawałki składają się w pewną całość, od której
jednak wymagałabym czegoś więcej. Większość ukazanych epizodów nie ma dla mnie
znaczenia, nie są one jakąś istotną informacją. Ot, urywki z życia nastoletniej
dziewczyny.
Żeby
poprzetykać wytykanie rzeczy, które mi się nie podobały, opowiem Wam o fabule.
Fabule ciekawej, intrygującej, zapowiadającej coś wyjątkowego. Otóż pomysł
bardzo mi się spodobał. Koncepcja Mii jako ducha z miejsca przypomniała mi
film, który swego czasu ścisnął moje serce dość mocno, a był to film Uwierz w
ducha z uwielbianym przeze mnie Patrickiem Swayze w roli głównej. Fabuła rodem
z tego pięknego filmu byłaby dla mnie równoznaczna z oceanem łez, którego lubię
sobie czasem doświadczyć przy lekturze książkek. Forman z początku wzbudziła we
mnie ogromne zainteresowanie, bo w myślach zaczęłam układać już możliwe sceny
dla Mii jako ducha, Mii, która mogłaby widzieć więcej jako niematerialny byt.
Mia natomiast wcieliła się w rolę obserwatorki i cierpliwie przyglądała się
wizytom dziadków, krewnych, przyjaciółki czy jej chłopaka Adama. Głównym
zadaniem dziewczyny przez te dwieście stron jest jednak nie obserwacja, a
podjęcie decyzji o pozostaniu lub odejściu.
Bohaterów
stosunkowo mało przewinęło nam się w tej opowieści. Cała akcja toczy się z
punktu widzenia Mii, jest mi ona jednak obojętna. Gayle Forman przedstawiła ją
jako zwyczajną dziewczynę, a na pierwszym planie postawiła jej miłość do
muzyki, która kiełkowała w bohaterce od dzieciństwa i można powiedzieć, że
zyskała ją w genach. Rodzice Mii są z kolei z zupełnie innej bajki, bo do
wiolonczeli, na której gra ich córka, jest im naprawdę daleko. Oboje
przedstawieni są jako fani mocniejszej muzyki, którzy dość długo przechodzili
swój okres buntu, by zaraz po nim stać się rodzicami. W retrospekcjach autorka
głównie funduje nam historię miłosną Mii i Adama, których połączyła właśnie muzyka.
Dowiadujemy się jak zaczynali, jak stali się stateczną parą i jakie problemy
ich dręczyły przez ostatnie tygodnie. Zakończyło się dość niespodziewanie i
choć mam takie, a nie inne zdanie o If I Stay, to chętnie sięgnę po Where
She Went z czystej ciekawości.
Dziś
premierę ma ekranizacja powyższej powieści. Nie wiem kiedy się na nią wybiorę,
ale jeśli Wy macie ją za sobą, będę wdzięczna jeśli dacie znać jak wypadła.
Reasumując, If I Stay to książka, która może i nie wycisnęła morza łez z moich
oczu, nie wzruszyła mnie, ale miała duży potencjał, który mam nadzieję, że
zostanie rozwinięty w kontynuacji. Ta krótka opowieść nie zdążyła mnie znudzić,
ale nie zdążyła także zachwycić. Decyzja o sięgnięciu po nią należy więc do
Was.
Ocena: 5/10
"Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka."
If I Stay | Where She Went
Pamiętam te pozytywne recenzje książki, z tego pierwszego, chyba niebieskiego wydania. Wszyscy praktycznie chwalili, a ja nadal nie przeczytałam. Przypomniałam sobie o niej niedawno, kiedy w kinie pojawił się zwiastun jej ekranizacji. Na film mam zamiar się wybrać, a po książkę jakoś niezbyt chce mi się sięgać. Poza tym też pewnie oczekiwałabym po niej sporo, tak jak i Ty i pewnie zawiodłabym się. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam też kilka pozytywnych pozycji, ale ostatnio napotykam sie głównie na negatywy. Zdecydowanie wole obejrzeć film i nie tracić czasu na taką lekturę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tylko 5/10 i, że było tak nieemocjonalnie. Fabuła rzeczywiście brzmi ciekawie. Poza "Uwierz w ducha", kojarzy mi się również z filmem "Just like heaven".
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę przeciętnie, więc raczej sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńRównież czytałam ją w oryginale i muszę przyznać, że bardzo się na niej zawiodłam. Historia dość nijaka, nie wspomnę już o tym, że nie wywarła ona we mnie prawie żadnych emocji, ale do kina na pewno się wybiorę. :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Myślałam, że to zupełnie o czymś innym jest - nie wiem czemu... Nie, odpuszczę sobie na razie :D
OdpowiedzUsuńCzytałam pełno pozytywnych recenzji na temat tej książki i aż zaczęłam się zastanawiać czy skoro wszyscy tak ją zachwalają to czy nie powinnam czasem też po nią sięgnąć żeby dowiedzieć się o co chodzi, ale po Twojej recenzji widzę, że moje pierwsze odczucia, że nie ma się do czego śpieszyć są jak najbardziej trafne i póki co sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://booksofmeworld.blogspot.com
Mam ochotę na tę książkę jak i film. Ale najpierw książka :)
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać książkę, zanim obejrzę film, tak jak to mam w zwyczaju, jednak obawiam się, że może mi się to nie udać :(
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj ją sobie zakupiłam i jestem w trakcie czytania, ale więcej będę mogła powiedzieć o niej, kiedy już będzie za mną. :)
OdpowiedzUsuńOoo! Szkoda, że nie zrobiła na tobie tak dobrego wrażenia jak na przykład na mnie i nie wycisnęła ci łez z oczu. :( U mnie było wręcz na odwrót, szczerze się wzruszyłam, a historia i bohaterowie po prostu żyli w mojej głowie. ;( Przykro mi, że niestety u ciebie nie było emocji. :( Ze mną tak było w przypadku "Gwiazd naszych wina". Zero emocji. Co prawda historia fajna, nieźle się czytało, ale jakoś... nie wczułam się w nią. :/
OdpowiedzUsuńFilm "Zostań jeśli kochasz" pewnie obejrzę, ale za parę tygodni, bo chwilowo szkoła zabiera mi wszystkie godziny. :(
Pozdrawiam,
Sherry
hmm lubię narrację pierwszoosobową, ale wydaje mi się, że to i tak nie do końca moja tematyka :D a co ja czytam? Harry'ego, po raz milionowy, ale po kilkuletniej przerwie :p hahaha
OdpowiedzUsuń