Zastanów
się, czy grupka przypadkowo dobranych ludzi rzucona w sam środek
niezamieszkałego terenu będzie w stanie należycie funkcjonować? W dzisiejszym,
konsumpcyjnym społeczeństwie dominuje egoizm, walka o dobra materialne i
pozycję, jak najwyższą oczywiście. Czy wciąż potrafimy budować od zera?
Potrafimy zachować człowieczeństwo i pomimo zagrożenia nie doprowadzić się
nawzajem do szaleństwa? Od czasu pamiętnych Igrzysk śmierci gatunek dystopii
osiągnął ogromny sukces i rozpoczął trend nastoletnich bohaterów walczących z
systemem. Ci, pozornie dzieciaki, okazują się pokoleniem, które współpracą i
łączącą je ideą potrafią zdziałać cuda i przezwyciężyć niezwyciężone. W czym
tak naprawdę tkwi ta siła? Nie wiem, ale tym razem Dashner pokazał mi potencjał
tej oto grupki nastolatków.
Thomas
budzi się w windzie i z przerażeniem uświadamia sobie, że jedyne co pamięta, to
jego własne imię. Drzwi windy się otwierają i ukazują mu obce twarze młodych chłopców.
Nie wiedząc gdzie jest, kim jest i kim był, musi się dopasować do zasad
obowiązujących w Strefie. Ta z kolei jest jedynym bezpiecznym miejscem w
świecie, w którym się znalazł. Strefę otacza labirynt, który ciągnąc się
kilometrami jest niebezpieczną pułapką z czyhającymi na świeże mięso
bezlitosnymi kreaturami. Zadaniem Thomasa jest teraz odnalezienie swojego
miejsca w społeczności stworzonej przez chłopców i co ważne, bycie użytecznym.
Po pierwszym szoku Thomasa, jego i grupkę kilkudziesięciu mieszkańców Strefy
czeka kolejna niespodzianka. Dzień po przybyciu naszego głównego bohatera,
drzwi windy otwierają się po raz kolejny, tym razem ukazując ciało ledwo żywej
dziewczyny. To wydarzenie zmienia wszystko, burzy ustanowioną już rutynę i
włącza zegar odliczający godziny do krwawego końca.
Porównywać
bardzo lubimy, szczególnie jeśli o ten gatunek chodzi, a w tym przypadku nie da
się nie porównać trylogii Dashnera do bestsellerowej trylogii Collins. W tym
wypadku nie działam absolutnie na niekorzyść Dashnera, bo autor ten nie rzucił
mi czegoś, co już dawno było, a zaskoczył świeżością, oryginalnością i
dreszczykiem emocji, który tak bardzo lubię. Bezbronne dzieci trafiające w sam
środek piekła z obietnicą śmierci to coś, co poruszy wielu z nas. Przywiązujemy
się, kibicujemy z całych sił gorączkowo przewracając kolejne karty powieści.
Nagłe zwroty akcji, panika szybko rosnąca w głowie poszczególnych bohaterów, a
w końcu resztki nadziei na przetrwanie i… wybija godzina dwunasta w nocy, a ja
wciąż siedzę zaczytując się w słowach Dashnera. I tak aż do samego końca
książki.
Strefa
jest o tyle ciekawym miejscem, że jako azyl zamieszkały przez pewną grupę
dzieciaków tworzy odrębną przestrzeń, której mieszkańcy tworzą dobrze
prosperujący system. Nie ma większych spięć, walk o władzę, bohaterowie
przydzielając sobie nawzajem poszczególne profesje dążąc do samodzielności. W
Strefie wszystko ma swój określony rytm. Raz w tygodniu w windzie pojawia się
dostawa żywności, raz na pewien okres czasu pojawia się nowa osoba, o
konkretnej porze drzwi Strefy są zamykane i do przełomowego momentu absolutnie
nic się nie zmienia. Ponadto, nastolatkowie utworzyli w swojej małej
społeczności specyficzny język, który z początku niezrozumiały dla nowych
przybyszów, z czasem przechodzi do mowy codziennej. Dashner ma za to u mnie
duży plus, ponieważ ten mały zabieg był ciekawym urozmaiceniem języka
nastolatków. Każdy
chłopiec w Strefie zostaje przydzielony do pewnej pracy, którą ustala się po
dwóch tygodniach praktyk w każdej z profesji. Wszystko działa naprawdę sprawnie,
zaskakująco sprawnie jak na tak młodych bohaterów. Wielu z nich polubiłam,
każdy nieco inny, była to ogromna mieszanka charakterów ze względu na ich wiek
nastoletni. Zostali oni także poddani swego rodzaju testowi, tolerancji na
strach. Niektórzy z nich potrafili zachować zimną krew i trzeźwość w myśleniu,
inni natomiast do tego jeszcze nie dojrzeli i łatwo poddawali się panice.
Euforia, strach, płacz, przedwczesna radość, zdenerwowanie, wybuchowość…
Dashner u swoich bohaterów pokazał nam całą gamę emocji, za które nie możemy
ich winić… to przecież tylko dzieci.
Lektura The Maze Runner była dla mnie niesamowicie wciągająca i dała mi prawie
wszystko, czego oczekiwałam. Prawie. Z racji, że Strefę otacza labirynt,
chłopcy mają za zadanie rozwiązać pewną zagadkę. Tak to zwykle z labiryntami
bywa. Ale zagadka jest, ale jakaś taka… nie zagadkowa. Liczyłam na rozrywkę w
postaci wysilania moich szarych komórek, która towarzyszyłaby mi przy
rozwiązywaniu tajemnicy labiryntu wraz z chłopcami. W samej idei umieszczenia
bohaterów w tej betonowej pułapce czegoś mi najzwyczajniej zabrakło. Rozbudowania,
które mam nadzieję, że znajdę w drugim tomie tej serii.
Bądź
co bądź, The Maze Runner dostarczyła mi mnóstwo rozrywki, nutkę niepewności i
kilka porządnych godzin zastanawiania się nad dalszymi losami Thomasa i jego
przyjaciół. Jestem oczarowana historią Dashnera i pełna obaw co do praw
rządzących tym niebezpiecznym światem. Jak już się mogliście domyśleć, wizja
przyszłości amerykańskiego autora nie jest zbyt wesoła, a przede mną jeszcze
dwa tomy pasjonujących przygód szesnastoletniego Thomasa. Książki te mam
nadzieję, że utrzymają poziom pierwszego tomu, który wywarł na mnie bardzo
dobre wrażenie, przez co oczekuję kolejnej dawki emocji. Mam nadzieję, że w
moim odczuciu pomysły autora nie skończą się wraz z pierwszym tomem, jak to się
stało z inną lubianą przeze mnie dystopijną serią.
Ocena: 9/10
"Był to dziwny i niepokojący widok, zupełnie
jakby stał na krańcu wszechświata, i przez krótką chwilę aż zakręciło mu
się w głowie."
Książka również mi się podobała, pomimo minusów i czekam na film :)
OdpowiedzUsuńAż tak bardzo dobra? Chetnie bym sie z nią zapoznała :)
OdpowiedzUsuńMnie ona niestety bardzo rozczarowała...
OdpowiedzUsuńMówisz dystopia - ja na to zawsze przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam, że to aż tak dobra książka. Muszę wreszcie zmobilizować się do lektury :)
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsza tak pozytywna recenzja o tek książce, jaką czytałam :) naprawdę. Chyba się jednak zastanowię, czy sięgnąć, bo inni mnie zniechęcili, a teraz mam dylemat :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie na bloga, jak widzisz, zajrzałam i powiem Ci więcej - będę zaglądać częściej ^^
OdpowiedzUsuńCo do Więźnia - znasz moją opinię o filmie, a książkę planuję jakoś zdobyć ;)
O, z pewnością przeczytam tę książkę! Muszę ją tylko jakoś zdobyć :)
OdpowiedzUsuńeh, rak to największe gunwo jakie mogło pojawić się na naszej planecie, ale cóż poradzimy, trzeba z tym walczyć i po prostu się nie poddawać. :)
OdpowiedzUsuńKocham tą trylogię. KOCHAMKOCHAMKOCHAM. Kocham miłością niezdrową - wręcz nałogową. :o Zresztą sama siebie nie oszukuję bo wiem, że tak jak w przypadku HP i Percy'ego Jacksona jestem i tutaj, przy Dashnerze - psychofanką. :D Ale moja opinia pierwszego tomu była dokładnie taka jak twoja. ;) Psychofanką się stałam po "Próbach ognia" bo to co ze mną zrobiła ta książka... coś nie do opisania. Płakałam, wściekałam się, śmiałam... A po przeczytaniu ostatniego zdania czułam się taka... przytłoczona, że do niczego się nie nadawałam. :o Myślę, że będziesz usatysfakcjonowana. :) Trzymam kciuki, żeby tak było. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry