Dwoje
młodych ludzi jest zmuszonych do stawienia czoła rasizmowi i uprzedzeniom w
alternatywnym świecie. Sephy to Krzyżyk – członkini grupy ciemnoskórych, którzy
są rasą rządzącą. Callum jest Kółkiem – bezbarwnym człowiekiem, który należy
do rasy niższej, rasy niewolników. Ta dwójka przyjaźni się od wczesnego
dzieciństwa, ale w tej rzeczywistości nie można ciągnąć tego w nieskończoność.
W ich świecie te dwie rasy się po prostu nie mieszają. Na tle uprzedzeń i
nieufności, które naznaczone są brutalnością i terroryzmem rodzi się miłość
pomiędzy Sephy a Callumem. Uczucie to jest nieakceptowane w społeczeństwie i
może jedynie wciągnąć w poważne kłopoty dwójkę zakochanych. W tej ściskającej
serce porywającej powieści czarne i białe to dobro i zło.
Zanim
zacznę muszę napisać to, że Noughts & Crosses to jedna z najbardziej
intensywnych powieści jakie czytałam, i które na moment mnie zniszczyły. To
powieść, która jako fikcja jest tak prawdziwa i tak aktualna, że zmierzenie się
z tymi problemami podczas lektury sprawia mały ból gdzieś tam w środku. Po
zakończeniu spędziłam długi czas próbując się otrząsnąć po tym, co zafundowała
mi Malorie Blackman. Lubię książki, które poruszają ważne problemy. Rasizm jest
ważnym problemem i wciąż dziwi i smuci mnie fakt, że choć mamy XXI wiek, to w
niektórych częściach świata on problemem jest, a myślę, że jako ludzie doszliśmy
już do tego momentu, że nauczyliśmy się akceptować pewne sprawy i nie
zachowywać się jak banda dzikusów. Niestety. W stworzonym przez siebie mrocznym
i niebezpiecznym świecie Malorie Blackman nakreśliła obraz rzeczywistego
społeczeństwa, który będzie mnie prześladował jeszcze długo.
Ale
zanim całkowicie Was przerażę… Noughts & Crosses to opowieść o
dystopijnym świecie, gdzie społeczeństwem rządzi rasa ciemnoskórych. W tej
rzeczywistości biali są zwykłymi niewolnikami, są postrzegani jako ktoś mniej
ważny, jako ktoś bezbarwny. Biali ludzie mniej zarabiają, jeżeli w ogóle
pracują, białe dzieci nie chodzą do szkół i jako rasa ich prawa są całkowicie
ignorowane. Blankers to wulgarne określenie, gdzie blank w języku
angielskim oznacza pusty, bezbarwny, bezmyślny, bezrozumny. Malorie w całej
książce tak naprawdę nie wyjaśniła funkcjonowania świata, ale myślę, że to
nawet lepiej, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Tak po prostu jest. Co mi się
spodobało to to, że Blackman nigdy słowem nie opowiedziała się po której ze
stron. Nigdy nie narzuciła czytelnikowi, nie podsunęła własnego zdania. Zamiast
tego jest on sam zmuszony do myślenia, do ocenienia co dobre, a co złe samemu.
Ważne jest też to, że nie ma złych czy dobrych ludzi. A z pewnością nie
powinniśmy ich oceniać bazując na ich pochodzeniu. Książka ta została napisana
w 2001 roku i choć wiele się od tamtego czasu zmieniło, to na swój sposób wciąż
jest niestety aktualna. Rasizm wciąż istnieje, a niektórzy ludzie wciąż uważają
się za lepszych z całkowicie głupich powodów.
Ale
pomówmy też trochę o postaciach. Książka jest napisana z dwóch perspektyw –
perspektywy Calluma i perspektywy Sephy. Callum jest białym chłopcem pochodzącym
z biednej rodziny, która przez lata walczyła o swoje prawa, ale wciąż nie
osiągnęła wiele. Sephy to z kolei ciemnoskóra dziewczynka, córka jednego z
najpotężniejszych polityków w kraju. Z wiekiem boleśnie zaczyna uświadamiać
sobie to, że świat nie jest tak przyjemnym miejscem, jak dawniej uważała. Sephy
i Callum są przyjaciółmi od dziecka, a z biegiem lat ich przyjaźń przeradza się
w silniejsze uczucie. Ich przywiązanie do siebie jest ogromne i bolesne było
obserwowanie ich separacji pod presją otoczenia. Rzeczy dotychczas oczywiście
proste zaczęły być niesprawiedliwie skomplikowane.
Sephy
i Callum walczą o siebie, próbują ochronić siebie nawzajem, choć wszyscy z góry
wiedzą, że walka ta nie ma sensu. Ludzie, wśród których żyją doszczętnie zniszczyli
coś pięknego co było między nimi na rzecz uprzedzeń, które w sobie hodują. Tak
naprawdę nigdy nie miałam okazji poczytać o ich szczęśliwszych momentach i może
to trochę siedzi mi w głowie, ale wiem, że nie taki był zamysł. Sephy i Callum
są smutną historią od samego początku aż do łamiącego serce końca. Celem było
to, żeby zmusić czytelnika do myślenia, żeby pozostawić go w poczuciu
nieszczęścia i współczucia dla bohaterów oraz najprościej pokazać
niesprawiedliwość świata.
Noughts
& Crosses to pierwsza część tej czarno-białej serii autorstwa Malorie
Blackman. To naprawdę dobra książka, ale nie wiem czy mogę powiedzieć, że
przyjemna lektura. Na pewno zmienia pogląd na pewne sprawy, ale czytanie jej
bądź co bądź nie sprawia przyjemności. Wciąż nie zdecydowałam czy sięgnę po
drugi tom, choć trochę jestem ciekawa jak autorka rozwinie społeczność i czy
kiedykolwiek będzie ona w stanie pozbyć się uprzedzeń. Ta książka jest jak
uderzenie w twarz. Polecam Ci ją czytelniku z całego serca, bo bardzo
chciałabym, żeby i Ciebie uderzyła tak samo jak mnie. Było boleśnie, ale zdecydowanie
było warto.
Ocena: 9/10
"What was it about the differences in others that scared some people so much?"
Po okładce w życiu bym się nie spodziewała czegoś mocnego, ale chętnie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że wygrzebałaś naprawdę ciekawą i wartościową pozycję. Nie słyszałam wcześniej o tej książce.
OdpowiedzUsuńLubię jak od czasu do czasu, trafia do mnie książka poruszająca jakieś powiedzmy... mądrzejsze tematy, a nie tylko paranormale i tak dalej. Ej, tak swoją drogą - w ostatnich zapowiedziach Goodrads, natknęłam się na inną książkę, też związaną z rasizmem, choć akcja toczy się w przeszłości "Lies We Tell Ourselves"- Kojarzysz? :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, z wielką przyjemnością sięgnęłabym po tę pozycję. Z wielką.
Dlatego mam nadzieję, że kiedyś wyląduje na mojej półce. ;)
Pozdrawiam,
Sherry
Może się skuszę, gdy uporam się z tymi, które muszę przeczytać. [ Aleja Recenzji ]
OdpowiedzUsuńPo dystopie zawsze sięgam z niesłabnącym entuzjazmem.
OdpowiedzUsuń