Ten, kto tu zagląda z pewnością ma świadomość tego, co działo się w Krakowie w ubiegły weekend i nie, nie mam tu na myśli biegów, tylko 18. Międzynarodowe Targi Książki. Ja w tym roku wybrałam się tam we dwa dni i stwierdzam, że dobrze zrobiłam, bo na raz do domu z powrotem bym się raczej nie zabrała. Do Krakowa mam nieco ponad godzinę drogi, tak więc w piątek po wczesnym zerwaniu z łóżka byłam na hali targowej już po 11. Ta edycja wzbogacona została już przymiotnikiem międzynarodowe, więc było to coś więcej niż dotychczas. Był także EXPO BUS, który z pewnością zostanie mi w pamięci na długo jako, że był on sprytnym pomysłem, choć nieco niefortunnie wykonanym. Przystanek pierwszy znajdował się tuż pod Galerią Krakowską i odjeżdżał co pół godziny. Jechałam nim i w piątek, i w sobotę, w oba dni ludzi na owym przystanku było więcej ludzi niż przewidziano, co oczywiście wywołało ogólne niezadowolenie, narzekanie, skrzywione miny i wymachiwanie rękami u tych, co już się do niego nie dostali. Dojazd kosztujący 4 zł był w granicach normy, ponieważ hala postawiona została w dość niekorzystnym miejscu i inaczej czekałaby mnie wyprawa dwoma tramwajami + krótki spacerek, a sama w Krakowie się niekoniecznie orientuję wyłączając samo centrum, więc odetchnęłam z ulgą wchodząc do busa. Już w piątek kolejki do kas były spore, więc tu ukłony dla organizatorów, gdyż jako blogerzy książkowi wchodziliśmy wejściem dla gości branżowych, więc uniknęłam stania w długiej kolejce. Uzbrojona w szczegółową mapkę (bo ze wzrostem 156 cm nie mam przewagi nad tłumem) i listą książek ruszyłam przed siebie.
Sobota na Targach prezentowała się najatrakcyjniej. Spotkania z podpisywaniem książek między innymi z Leonardo Patrignanim, C.J. Daugherty czy Beatą Pawlikowską oraz kilka ciekawych tematów poruszanych w salach seminaryjnych, a co dla blogera książkowego najważniejsze - Zjazd blogerów książkowych, który z pewnością zapadnie nam wszystkim w pamięci. A to dlaczego? Bo był klapą. Z początku było przyzwoicie, rozdano nam torby, lizaki, przypinki, zakładki, naklejki, a także swój mały wkład miało Wydawnictwo Literackie. Potem niestety było już tylko gorzej. Zaczęliśmy od ogłoszenia wyników tegorocznej eBuki, ale tu jednak zabrakło wszystkich laureatów. Nagrodę przyznano Wielkiemu Bukowi, nagrodę zasłużoną jak najbardziej, znam, czytam i lubię. Gratulacje! Zaraz po tym nastąpiła długa cisza, okazało się, że prowadzący wcale nie mieli tego spotkania prowadzić i byli równie zagubieni jak my. Rzucono pomysł, by zacząć się przedstawiać, ale na sali było tak wiele ludzi, że ledwo co z tego zapamiętałam. Dziewczyny po jakimś czasie uratowały sytuację, ale zaraz po tym rozpoczęły się niestety nieprzyjemne dyskusje na temat blogerów książkowych, pop-kulturalnych, wadze statystyk, o tym dla kogo piszemy bloga, a do tego oburzenie swoje dorzucili nawet przedstawiciele wydawnictw i zrobiło się już prawdziwe zamieszanie. A potem się skończyło. Ale, ale... za rok będzie lepiej, prawda?
Blogerzy, blogerzy! |
Wszyscy lubimy to zdjęcie i wszyscy podkradamy je Marcie. |
Hala targowa podzielona jest na dwie mniejsze hale, więc zwiedzania, oglądania i wąchania książek było bardzo dużo. Dzień wcześniej udało mi się zrobić małe rozeznanie i w sobotę mi i moim dwóm towarzyszkom targów, Izie i Rozalii, poszło dość sprawnie. Wiele stoisk robiło wrażenie, lecz największe chyba stanowisko Wydawnictwa Otwartego. Kanapy i kolorowe regały nadały mu bardzo przytulny wygląd, więc wizualnie wypadło najlepiej. Dodatkowo Otwarte do nowej książki Helprina dorzucało nam filiżanki, a do kompletu powieści Matthew Quicka kubek z wybranym motywem. Kilkakrotnie odwiedziłam także MG, Znak, Literackie, a oprócz tego pan z SQN miał mnie z pewnością już dość, bo jednego dnia naszłam ich aż cztery razy debatując nad książkami sportowymi. Spacerowanie po hali okazało się nie lada treningiem, dźwiganie książek pobudziło moje mięśnie, ale nie żałuję, bo wzbogaciłam się o kilka nowych książek i spotkałam wreszcie blogerki, które znałam dotychczas jedynie z Internetu. Oprócz nieszczęsnego spotkania blogerów i ponadgodzinnego opóźnienia ruchu EXPO BUSA, wszystko poszło sprawnie i wyglądało naprawdę interesująco. Już po raz 18. udowadniamy w Krakowie, że Polacy czytają książki i wychodzi im to naprawdę dobrze.
Ta książka o Realu jest naprawdę genialna! Żadna tam laurka na cześć klubu, czysty obiektywizm <3 Polecam bardzo! Kurczę, mogłam pomyśleć od razu o tym numerze tel, to byśmy się odnalazły, ale nie ma tego złego - El Clasico nasze!
OdpowiedzUsuńSpotkanie blogerów było kompletną klapą, fakt ;D
OdpowiedzUsuńGdzie dostałaś Szklany Tron? Ja nie mogłem go nigdzie znaleźć ;/
Polecam całą serię "Przegląd Końca Świata", bo jest naprawdę rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Słyszałam, że spotkanie autorów nie wyszło, prawda :) A co do nieczytających Polaków - ja czytam! :D
OdpowiedzUsuńna pewno za rok będzie lepiej :D cóz, zawsze coś! dobrze, musimy nadrabiać te dramatyczne statystyki dotyczące czytelnictwa ;)
OdpowiedzUsuńA ja po raz kolejny mam zamiar narzekać, że nie było mnie w Krakowie w sobotę. :( Tak cholernie chciałabym się zobaczyć z tymi wspaniałymi ludźmi, których na razie znam tylko z internetów. :(
OdpowiedzUsuńAle zdobycze są absolutnie genialnie, także życzę przyjemnego czytania i kolejnych Targów w zacnym gronie!
Pozdrawiam!
Sherry