piątek, 14 listopada 2014

"Sklepy cynamonowe" Bruno Schulz

Dzieci postrzegają świat zupełnie inaczej niż dorośli, to pewne. Świat widziany oczami tego małego człowieka, który głową ledwie sięga stołu jest magiczny, barwny, wesoły, baśniowy. Dziecko często przeinacza widziane zjawiska dopisując sobie coś, czego nie było czy opowiadając niestworzone historie, na które ktoś najzwyczajniej machnie ręką i wróci na ziemię. Cofając się do czasów ponad dziesięć lat temu widzę, że świat był wtedy fascynujący na każdym kroku, a kolejny dzień przynosił następne nowe wrażenia. Gdy byliśmy dziećmi nigdzie nam się nie spieszyło, w jakiś dziwny sposób doba była dłuższa i starczała by zrealizować wszystkie wówczas niesamowicie ważne plany. Świat był miejscem dużo bardziej ciekawym niż jest teraz, rodzice byli bohaterami, a przyjaźnie zawierało się na całe życie. 

Sklepy cynamonowe to zbiór kilkunastu opowiadań, których narratorem jest dorastający Józef. Opisuje on dom rodzinny, jego bliskich czy miasteczko, w którym się wychowuje. W centrum wszystkich zdarzeń znajduje się postać Ojca, który stopniowo coraz bardziej oddala się od swojej rodziny na rzecz przejmujących kontrolę nad nim urojeń. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, Józef chłodnym spojrzeniem opisuje nerwową matkę, emanującą erotyzmem pomocnicę Adelę oraz resztę domowników czy rodzinę.

Bruno Schulz to nazwisko bezsprzecznie ważne w literaturze. Przed lekturą Sklepów cynamonowych miałam z nim do czynienia przy Procesie Franza Kafki, przy którym ten pomagał w tłumaczeniu i zilustrował. Człowiek wszechstronny, pisarz, malarz, krytyk, tłumacz. Bądź co bądź, jego dorobek jest dość szczupły, bo należą do niego tylko dwa tomy opowiadań. Przy wydaniu pierwszego, czyli „Sklepów cynamonowych”, pomogła mu pisarka Zofia Nałkowska. Schulz wzbudził także negatywne emocje u czytelników, którzy potępiali autora i zarzucali mu między innymi bezużyteczność. Zrobiło się o nim głośno, szczególnie w rodzinnym Drohobyczu, i wstąpił tym samym do środowiska warszawskiego.

Opowiadania Schulza zaczynają się w czasie jesieni, która w oczach Józefa kipi kolorami, dusznym powietrzem i powiedziałabym nawet, że dziwnym erotyzmem, który nie jest dość kompletny czy zrozumiały w oczach Józefa. Jest on wrażliwy na różnorodne emocje, które w swojej narracji nasyca baśniowością i groteską w niepokojący sposób. W opowieściach snutych przez Józefa nie ma chronologii, okres dzieciństwa jest dla niego ważny i przedstawiony w leniwy, spokojny sposób. Powolna akcja przypomina sen i na swój sposób zahipnotyzowała mnie surrealizmem zdarzeń, tajemniczymi symbolami, a szczególnie opowieścią o Ojcu, którą wciąż staram się zrozumieć. Realizm miesza się z przeobrażeniami Ojca, elementami, które składają się na trzynasty miesiąc czy sprzecznymi zjawiskami. Świat ten jest zdeformowany i zniekształcony, a Józef wciąż zdaje się nieprzerwanie trwać.

Wariacje na temat domu rodzinnego Schulz naznacza przerysowaniem, barwami, muzyką i zapachami, które tworzy w wyraźnie naturalistycznym stylu. Józef często utożsamiany jest z autorem, tak samo postać Ojca przypomina według niektórych samego Jakuba Schulza, który w oczach dziecka jest cudotwórcą. Kobiety Bruno Schulz przedstawia niemal jako manekiny. Są one puste, sztuczne i tandetne, choć prawie każda z nich nosi w sobie pewną sekretną zmysłowość. Opowiadania, w których o nich mowa noszą tytułu traktatów, co sugerowałoby ich autentyczność. Z drugiej strony mamy natomiast chorobę Ojca, którą Józef postrzega jako coś naturalnego, co nadaje bezpiecznemu domowi rodzinnemu nieco magii, fantazji. Zniknięcie Ojca nie jest wytłumaczone, może odszedł, może umarł, może zamienił się w jednego ze swoich ptasich towarzyszy.

Sklepy cynamonowe na chwilę oderwały mnie od rzeczywistości i przeniosły do Drohobycza, do świata Schulza. Przed moimi oczami wciąż przewijają się dziwne miejsca, tajemniczy ludzie i sam Ojciec, wszystko to, czego nawet sam Józef nie mógł wówczas w pełni rozumieć. Sklepy cynamonowe to poszarpane fragmenty życia, snu, marzeń i koszmarów.

"Materii dana jest nieskończona płodność, niewyczerpana moc życiowa i zarazem uwodna siła pokusy, która nas nęci do formowania. W głębi materii kształtują się niewyraźne uśmiechy, zawiązują się napięcia, zgęszczają się próby kształtów. Cała materia faluje od nieskończonych możliwości, które przez nią przechodzą mdłymi dreszczami. Czekając na ożywcze tchnienie ducha, przelewa się ona w sobie bez końca, kusi tysiącem słodkich okrąglizn i miękkości, które z siebie w ślepych rojeniach wymajacza."

6 komentarzy:

  1. Nie cierpię opowiadań i wiem, ze nie sięgnę ;< ale oprawa graficzna jakos przyciaga mój wzrok

    OdpowiedzUsuń
  2. No to właśnie dopisuję kolejną książkę do listy czytelniczych planów.. Brzmi świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam jak lekturę w szkole średniej. Niewiele wtedy z niej wyniosłam. Powróciłam do niej niedawno i ujrzałam te opowiadania z całkiem innej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Muszę przeczytać, bo zapowiada się obiecująco. Opowiadania lubię, więc z tym nie byłoby problemu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dawna mam w planach czytelniczych, a to piękne wydanie tylko zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, wstyd i hańba, ale po raz pierwszy w życiu słyszę o tej pozycji. A smutne to jest tym bardziej, że z twojej recenzji mogę wysnuć, że naprawdę powieść do "zwyczajnych" nie należy. I choć nie znoszę zbiorów opowiadań, to dla "Sklepów cynamonowych" i historyjek bohatera, byłabym w stanie zrobić wyjątek. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!