
American Horror Story to serial emitowany w Stanach przez stację FX. Łączy on w sobie głównie dwa gatunki - horror i dramat. Oryginalny, przerażający i nieprzewidywalny zjednał sobie sporą liczbę widzów, którzy zasiadają przed telewizorem po to, żeby się bać. Po wielu, wielu serialach, które wciągnęły mnie mniej lub bardziej, American Horror Story, który co prawda leci w telewizji od kilku dobrych lat, wprowadził nieco świeżości i dreszczyku emocji dla osoby, która widziała już niemal wszystkie seriale. Strasznie i demonicznie? Tym razem poświęcam czas nie zastraszonym, aczkolwiek ładnie ubranym nastolatkom czy niekończącej się historii dwóch łowców. Dziś będę mówić o koszmarze najprostszym z najprostszych - o duchach, o nawiedzonym domu. King by się nie powstydził.
W sezonie pierwszym American Horror Story przenosimy się do roku 1978, kiedy to młoda dziewczyna stoi przed posiadłością, w której rozgrywa się akcja kolejnych odcinków. Dom ten jest opuszczony, na co nie wskazywałyby bliźnięta, które po chwili rozpraszają uwagę dziewczyny. Jak to zwykle w horrorach bywa, następuje przepowiednia śmierci, a dwójka dzieciaków wbiega do posiadłości niczego się nie obawiając. Problemem jest to, że ten kto umiera w pobliżu lub w samym domu zostaje na swój sposób z nim związany i powraca po śmierci by nawiedzać (lub zabijać) żywych jego lokatorów. Z nadzwyczajną liczbą morderstw, duchów jest wiele, co nie wróży dobrze naszym głównym bohaterom. Wracając do naszych czasów... American Horror Story przedstawia nam bohaterów jak najbardziej typowych i schematycznych, ale sprawia, że są oni prawdziwi. Czują się źle po dokonaniu niewłaściwych wyborów, myślą, cierpią, są ludźmi, a ludzie od czasu do czasu popełniają błędy, za które albo żałują, albo wprowadzają się w błędne koło złych decyzji. Akcja przyspiesza, potwory wychodzą z ukrycia, a Harmonowie są w niebezpieczeństwie i doświadczają rzeczy, które są esencją horroru.
Akcja większości odcinków opiera się na zdarzeniach teraźniejszych i tych z lat poprzednich, kiedy to dom został wybudowany i naznaczony pierwszym mordem, pierwszą krwią. Wszystkie te małe sceny składają się na historię Domu Morderstw, która oddziałuje na kolejnych jego lokatorów. Kluczem do całej wspaniałości tego serialu jest niewątpliwie jego klimat, i muzyka, tak. Murder House zniesmacza, zadziwia, przeraża, aż w końcu wciąga widza do dusznego pokoju, gdzie każdy najmniejszy szmer wydaje się być ostatnim, który w życiu słyszeliśmy. Bądź co bądź, to prosta historia o rodzinie uwięzionej w nawiedzonym domu. A proste rozwiązania okazują się zwykle najlepsze.
Pomimo klasyczności fabuły American Horror Story było dla mnie przyjemną rozrywką, w której nie dominowała krew i makabryczności, ale także wątki psychologiczne. Wiele zdarzeń jest metaforami życia małego, szarego człowieka. Reprezentują one sprawy, które myśląc zdroworozsądkowo powinniśmy zostawić za sobą, w Murder House bohaterowie utknęli w nich, nie są w stanie pójść dalej. Serial ten robią aktorzy, dosłownie. Nie tylko ci pierwszoplanowi, ale także drugoplanowi, mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że Ci robią to nawet lepiej. Przede wszystkim poznajemy sąsiadów z domu obok, Constance i dorosłą już Adelaide (mała i słodka dziewczynka z początku, która lubuje się w mówieniu ludziom, że umrą). Constance za punkt honoru obiera sobie zaprzyjaźnienie się z panią domu wpadając nad wyraz często i bez zapowiedzi. Odgrywająca jej rolę Jessica Lange zawróciła mi w głowie i stała się jak na razie bezsprzecznie moją ulubioną aktorką tego serialu. Jej postać jest na swój sposób tragiczna, Constance umknęła wielka kariera, marzenie o zostaniu aktorką. Zamiast tego wychowuje córkę Addie z zespołem Downa, co nieco podcina jej skrzydła, ale i uczy życia oraz matczynej miłości, nie brak jej też wisielczego humoru, który pokazuje w każdym odcinku. American Horror Story składa się na kilka osobnych historii, w których wierzę, że Jessica Lange pokaże mi jeszcze wiele innych twarzy, których dotychczas nie miałam okazji obejrzeć.
Ten pokręcony serial kupił mnie całkowicie. Murder House był wspaniałym otwarciem i teraz pozostaje mi jedynie drżeć przed kolejnymi strasznymi historiami. Przerażająca czołówka jest rewelacyjnym wstępem, gdzie krew, sprzęty medyczne i organy w słojach nie przestraszyły mnie do końca swoją okropnością, i całe szczęście. Dwanaście odcinków Murder House wykonało rewelacyjną robotę i opowiedziało nam małą obrzydliwą historię, która przypomni nam się w środku nocy, gdy będziemy sami w domu.