poniedziałek, 28 września 2015

"Opactwo świętego grzechu" Sue Monk Kidd

Satysfakcja. Czym jest? Wycieczką do Ameryki, życiem u boku ukochanej osoby, założeniem rodziny, awansem w pracy… Gonimy za samospełnieniem, często kompletnie zapominając o rzeczywistości, po to, by po latach stwierdzić, że to jednak nie to. Łapiemy się czegoś, trzymamy mocno i stajemy się więźniem marzenia sprzed lat. Zawód, wypalenie, zmęczenie. Gdzie szukać pomocy, gdy jest już za późno, by zmieniać całkowicie swoje życie? Czy nawet najbardziej szalona, lecz upragniona decyzja może uszczęśliwić? To, co było powróci, przypomni o sobie i sprawi, że zatęsknimy za rutyną. Stabilizacja to coś, czego prędzej czy później wszyscy zapragniemy, nawet jeśli od czasu do czasu przychodzi zwątpienie. 

Gdy Jessie Sullivan była małą dziewczynką, jej ojciec zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Dziewczynka dzieliła z nim niezwykłą więź, więc gdy go zabrakło, zmuszona została żyć jedynie z matką u boku. Nigdy nie układało im się wspaniale i dziś, gdy Jessie jest już dojrzałą kobietą, sprawy również nie idą po jej myśli. Z rodzinnego gniazda wybyła w wielki świat córka jej i Hugh, rozpoczynając studia w innym mieście. Dom opustoszał, etat matki zmalał do niemalże jednej czwartej, nuda i rutyna stały się uciążliwe, a w końcu telefon z wieściami o samookaleczeniu się matki całkowicie druzgoczący. Jessie Sullivan wyjeżdża do rodzinnego miasta, do przeszłości, którą myśli, że całkowicie zostawiła już za sobą, problematycznej matki i kryzysu tożsamości.

Opactwo świętego grzechu to moje drugie spotkanie z Sue Monk Kidd. Pierwsze przy Sekretnym życiu pszczół było cudowne. Pochłonęłam w jeden dzień, opiłam się ładnymi słowami i wciąż uśmiecham się na myśl o tej miodowej historii. Czarne skrzydła tak polecane, tak kochane, tak urzekające…wciąż przeze mnie nieprzeczytane, przyznaję ze wstydem. Sue Monk Kidd znana jest przede wszystkim z poruszania tematu niewolnictwa w Ameryce, walki o prawa kobiet czy ograniczeń nakładanych na poszczególne grupy w społeczeństwie. Bo barier być nie powinno. Bo nie ma ludzi gorszych i lepszych. I o tym mówi nam w obu tych książkach amerykańska pisarka. Opactwo świętego grzechu jest zgoła inne. Czy gorsze? Niekoniecznie, lecz bardziej intymne, poruszające problemy nie tyle społeczne, co wewnętrzne, problemy jednostki. Sue Monk Kidd zagłębia się w kobiecy umysł i odkrywa kawałek po kawałku kryzys wieku średniego i przewartościowanie wartości, które następuje w pewnym momencie życia. 

Sue Monk Kidd raz za razem zachwyca mnie językiem w swoich powieściach i sprawia, że niemalże płynę przez kolejne rozdziały. I tu mnie nie zawiodła. Ledwie zauważyłam, gdy przewracałam ostatnią znów stronę. Jej książki są wyjątkowe, muszę przyznać, emanują pewną przyciągającą czytelnika magią, nie sposób się oderwać. Opactwo świętego grzechu kuleje jednak pod względem fabuły, bo była ona zaskakująco dość prosta, średnio rozbudowana i bądź co bądź bez efektu fajerwerków. W tej powieści autorka postawiła na zwyczajną kobietę wiodącą typowe życie czterdziestoletniej kobiety. Co się zmienia? Jej córka wyjeżdża, matka po latach daje o sobie znać w nieprzyjemny sposób, a związek z mężem traci swą wyjątkowość, namiętność i staje się nudnym i znanym punktem w jej życiu. Jessie Sullivan szuka dreszczyku emocji w ramionach innego mężczyzny, sądzić by można, że ostatniego do tej oto roli. Myśli naszej bohaterki nie pozostawiają pytań, czytamy z niej jak z otwartej księgi, przeżywamy wzloty i upadki, poznajemy jej pobudki. To natomiast sprawia, że choć rozumiejąc powody poczynań bohaterki, nie mogłam jej polubić. 

Sam tytuł mówi jednak o opactwie, a to z kolei jest miejsce cudowne, tajemnicze i niebywale magiczne. To tam właśnie znajduje się Syreni Tron, o którym krążą niesamowite legendy, a turyści przybywają na wyspę właśnie z jego powodu. Klasztor, małomiasteczkowość i woda otaczająca społeczność, której warunki dyktowane są właśnie przez ten żywioł. Ten niepokój, ta wyjątkowość tego miejsca i kobiety mieszkające tam całe swe życia, a w które Sue Monk Kidd tchnęła zdumiewającą energię, oczarowują w Opactwie świętego grzechu. Wciąż pod wrażeniem kunsztu literackiego autorki, choć nieco przybita decyzjami głównej bohaterki, wyczekiwać będę na jej kolejne książki na mojej półce. „Opactwo świętego grzechu” to powieść mądra, wyważona, dość intymna jak już wspomniałam i refleksyjna, oczywiście. Bo w życiu nie wszystkie nasze wybory będą trafne, nie każde marzenie możliwe do zrealizowania i nie każda wyimaginowana utopia tak wspaniała jak w założeniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz z osobna i będę uszczęśliwiona jeśli podzielisz się ze mną swoją opinią. Cenię sobie komentarze wnoszące coś do tego, co napisałam powyżej, więc proszę, komentuj, ale wcześniej przeczytaj post. Dzięki za odwiedziny!